Żałują, że nie ma już ZSRS. Tylko czemu?

0
0
0
/

25 grudnia przypada kolejna rocznica rezygnacji Michaiła Gorbaczowa. Ustępując ze stanowiska prezydenta ZSRR ostatecznie zakończył 74-letni socjopolityczny eksperyment, który ponuro zaciążył na egzystencji wielu narodów. Tegoroczne badania Instytutu Gallupa ukazują jednak, że dla bardzo wielu mieszkańców dawnego „państwa robotników i chłopów” jego upadek był - wedle słów Władimira Putina - katastrofą.

 

Instytut Gallupa prowadził od czerwca do sierpnia tego roku badanie opinii publicznej w kwestii oceny upadku ZSRS. Przepytano tysiąc obywateli Armenii, Białorusi, Kirgistanu, Ukrainy, Rosji, Tadżykistanu, Mołdawii, Gruzji, Azerbejdżanu, Turkmenistanu i Kazachstanu. Badacze nie dotarli do mieszkańców dawnych republik nadbałtyckich i Uzbekistanu.

 

Jak się okazało, 51% respondentów z 11 państw-dawnych republik związkowych uznało, że krach Związku Radzieckiego przyniósł ich społeczeństwom więcej szkody niż pożytku. Przeciwnego zdania było 24% zapytanych. Najbardziej sowieto-entuzjastycznymi okazali się Ormianie – aż 66% doceniło dawne państwo radzieckie, tylko 12% wyżej ceniło sobie swoje niepodległe państwo. Najbardziej sowieto-sceptycznymi, o dziwo, okazali się obywatele Turkmenistanu z których 8% żałowało ZSRS a 62% cieszyło się z niepodległości. Podobna tendencja była zauważalna w Gruzji, Azerbejdżanie i Kazachstanie, gdzie pozytywne oceny okresu niepodległości również przeważały nad entuzjazmem wobec niegdysiejszego „budownictwa komunizmu” w ramach wspólnej federacji.

 

We wszystkich pozostałych państwach bardzo wyraźnie przeważali zwolennicy „minionej epoki”. W samej Rosji 55% respondentów oceniło upadek ZSRS jako swoją stratę a 19% jako zysk tym samym Rosjanie byli najbardziej sowieto-entuzjastyczną grupą obok Ormian.

 

Ciekawym jest fakt, że najbardziej cieszą się ze swojej niepodległości obywatele państw, w których w 1991 r. nie było żadnych silnych dążeń niepodległościowych i które nie mają praktycznie żadnych innych tradycji państwowych (poza tymi wyznaczanymi przez radzieckie republiki - Kazachstan, Azerbejdżan, Turkmenistan). Tymczasem w dawnych republikach europejskich procent entuzjastów "starych czasów" jest około dwukrotnie wyższy niż entuzjastów niepodległości. Dość wspomnieć, że na Ukrainie aż dla 56% zapytanych bilans zysków i strat określiło na korzyść ZSRS a tylko 27% doceniło niepodległość, na Białorusi ten stosunek był 38%-26% na korzyść ZSRR a w Mołdawii 43% do 26%.

 

Oczywiście sondaż niewątpliwie nie oddaje w pełni rzeczywistości obszaru dawnego ZSRS bo przecież pomija republiki nadbałtyckie, które najpewniej znacznie podwyższyłyby wskaźnik entuzjazmu wobec rozpadu imperium. Nieuwzględnienie dawnej „Pribałtyki” oddaje jednak dobrze „prawdę czasu” - państwa te chyba jako jedyne z dawnych republik sowieckich definitywnie opuściły już świat dawnego sowiet-landu na płaszczyźnie politycznej i społecznej. Jest jeszcze kwestia warsztatowej prawidłowości sondażu, bowiem jak na razie nie podano szczegółów jego organizacji czy doboru próby.

 

O ile jednak uznamy jego wyniki za miarodajne to należy potraktować je jako ważne memento. Polskie elity tradycyjnie postrzegają obszar tych państw jako pole bitwy o "wyzwolenie ich z postsowietyzmu", o „wyciągnięcie z rosyjskiej strefy wpływów”. Próbują takimi postulatami nasączać agendę polityczną Unii Europejskiej z marnymi zresztą skutkami.

 

Być może czas pojąć, że „wyciągnięcie” Białorusi czy Ukrainy ze strefy poradzieckiej nie może być dokonane w wyniku żadnego politycznego „blitzkriegu” ujętego w takie czy inne umowy międzynarodowe i traktaty.

 

Być może czas zrozumieć, że tak jak społeczeństwa te mając całkiem inną optykę w odniesieniu do historii, tak samo mogą inaczej niż my rozpatrywać swój interes w przyszłości. Aby zbliżyć nasze pojęcia stworzyć realne więzy łączące Europę Wschodnią z resztą kontynentu potrzeba kulturowego procesu długiego trwania, który oczywiście polityka państw (w tym Rzeczpospolitej) powinna wspierać. Potrzeba także konwergencji ekonomicznej, która również nie dokona się bez zaangażowania ogromnych środków finansowych i realnych działań ze strony tamtych elit gospodarczych.

 

To wszystko nie ma nic wspólnego z „wciąganiem na zachód wbrew ich woli” a taką receptę polityczną na stosunki z tymi społeczeństwami zaserwował w 2011 roku Przemysław Żurawski vel Grajewski na konferencji poświęconej Białorusi. Taka taktyka z pewnością poniesie klęskę, tak jak przegrywa permanentnie na froncie białoruskim właśnie i prowadzi do takich konwulsji jak obecnie na Ukrainie.

 

O tym, że złagodzenie reżimu granicznego, „miękkie” programy społeczne, współpraca naukowa, wymiany studentów i w ogóle młodzieży mają sens wskazuje zresztą sam sondaż Gallupa. Jak się okazało, najmłodsze pokolenie żyjące w państwach poradzieckich jest wyraźnie bardziej sceptyczne wobec dobrodziejstw ustroju sowieckiego niż ich ojcowie i dziadkowie.

 

33% obywateli do 30 roku życia uważało, ze rozpad ZSRS przyniósł im stratę, 30% uznało go za pozytyw. W kategorii wiekowej 45-64 lata rozpadu „Sojuzu” żałowało aż 76% respondentów. Zatem jest duża szansa, że Związku Radzieckiego życie po życiu również się skończy.

 

Karol Kaźmierczak

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną