"Znad Wilii" od zarania projekt lietuviski

0
0
0
/

Na profilu społecznościowym dziennikarka ZW Małgorzata Kozicz użala się i biadoli, że polscy działacze z Wileńszczyzny nie chcą brać udziału w audycjach tego radia. Wylewa nad tym faktem krokodyle łzy, dokonuje osądu i rzuca nikczemne oskarżenia, zupełnie bezpodstawne. Tymczasem ten swoisty bojkot ma głębokie uzasadnienie i jest mądrą reakcją polskiej społeczności na podstępną i zdradziecką linię polityczną radia ZW.   Radio „Znad Wilii" założone zostało w 1992 roku, w pierwszych latach odradzającego się państwa litewskiego, choć przygotowania do jego powstania zaczęły się wcześniej, w nie do końca jasnych okolicznościach. Od początku swojego istnienia prowadziło zadziwiającą politykę informacyjną, bardziej prolitewską niż propolską. Regularnie na jego falach atakowane są polskie organizacje i polscy działacze z Wileńszczyzny, a promowani politycy litewscy, często o antypolskim nastawieniu. Przyczyn tego należy upatrywać w osobie szefa i założyciela radia Czesława Okińczyca, niebagatelną rolę odegrały jego osobiste powiązania i polityczne uwikłania z antypolsko nastawionym ruchem sajudistowskim, w który zaangażował się już w 1988 roku. Jako sygnatariusz zaciągnął swoiste zobowiązania wobec nowej litewskiej władzy, ale też mógł liczyć na różne przywileje. Tyle że nie szło to w parze z interesem polskiej społeczności na Litwie, którą bardzo szybko poddano intensywnej dyskryminacji, zmierzającej do jej wynarodowienia. O tym, że radio ZW od zarania było projektem lietuviskim świadczy wiele faktów, a przyznanie fal na jego nadawanie było swoistą nagrodą za lojalistyczne zachowanie Okińczyca wobec litewskich władz i Landsbergisa, którzy młodą państwowość osadzili na antypolskich uprzedzeniach, podobnie jak w czasach Smetony w okresie międzywojennym. Dla spacyfikowania odradzającego się ruchu polskiego na Wileńszczyźnie potrzebne było propagandowe narzędzie, urabiające opinię publiczną, pod dyktando lietuviskiej władzy. To zadanie zaczęło wypełniać radio ZW. Kluczowa była tu postawa samego Okińczyca. W momencie, w którym polski ruch narodowy na Wileńszczyźnie starał się odbudować swoją pozycję w nowych warunkach, próbując stworzyć rodzaj terytorialnej autonomii w ramach państwa litewskiego, co było działaniem naturalnym i zrozumiałym oraz uzasadnionym historycznie, natychmiast rozpoczęło się rozbijanie polskiej wspólnoty i tworzenie podziałów. W konsekwencji władze posunęły się do drastycznych środków, pomimo wcześniejszych uzgodnień zaakceptowanych przez samego Landsbergisa, rozwiązały polskie samorządy, wprowadzając w nich zarząd komisaryczny. Okińczyc torpedował wówczas postulaty autonomiczne polskiego społeczeństwa, za co wkrótce otrzymał „nagrodę" w postaci zezwolenia na prowadzenie radia. Zaciągnięty dług wdzięczności zaczął więc spłacać z nawiązką. W tamtym czasie Okińczyc rozpoczął propagandowe „podróże" po Polsce, głównie po instytucjach państwowych, gdzie wypowiadał nieprzychylne opinie o działaczach z Wileńszczyzny zrzeszonych w ZPL (Związek Polaków na Litwie). Ten czarny pijar w jego wykonaniu dotykał posłów. Trwało to długo, choć najbardziej bulwersująca była misja jaką podjął z poruczenia Landsbergisa w 1991 roku (w czasie walki z polską samorządnością na Litwie), gdy odwiedził polski Parlament. Podczas rozmów podnosił sprawę rzekomego zagrożenia dla sajudisu i samego Landsbergisa, prosząc o wsparcie dla nich. Przedstawiał polskich posłów z Wileńszczyzny jako rzekomych przeciwników niepodległości Litwy. Niebawem otrzymał też wysokie stanowiska, został doradcą prezydentów i premierów Litwy do spraw mniejszości narodowych, a następnie jako konsultant do spraw polityki zagranicznej. O jego związkach z adwersarzami ZPL świadczy też kandydowanie w 1992 roku do Sejmasu z listy socjaldemokratów. Radio ZW promowało i nadal promuje litewskie partie i litewskich polityków, ze szkodą dla polskiej społeczności. Wielokrotnie nagłaśniano również rozbijackie projekty polityczne. W 1996 roku radio ZW prezentowało Alians Mniejszości Narodowych, który startował w wyborach w kontrze do ZPL. W 2007 roku radio emitowało spoty ewidentnie koncesjonowanej, rozbijackiej, tak zwanej Polskiej Partii Ludowej. Chodziło wprost o podzielenie i osłabienie Polaków na Litwie. Gdy haniebne próby wzniecenia podziałów nie udały się, środowisko Okińczyca zaczęło „przyklejać się" do AWPL, polując na intratne posady. Zwłaszcza wtedy, gdy partia brała udział w rządzeniu krajem. A gdy w imię zasad wyszła z koalicji, to w radiu ZW ponownie rozpoczęły się bezpardonowe ataki na polityków i działaczy AWPL. W wyborach samorządowych w 2015 roku nachalnie reklamowano litewskich liberałów (którzy w 2011 roku przygotowali nowelizację ustawy oświatowej dramatycznie pogarszającej sytuację polskiego szkolnictwa) z ich kandydatem na mera Wilna Šimašiusem (który usiłuje zniszczyć polskie szkoły w Wilnie). Popierano tę partię liberalną, która zasłynęła z największego skandalu korupcyjnego w historii Litwy. Natomiast w ubiegłorocznych wyborach do Sejmasu radio ZW zaangażowało się w promowanie kanapowej frakcyjki przy kolejnej litewskiej partii liberalnej. Tak wyglądają fakty. Wiedząc o tym, że dla Polaków na Litwie od wieków wiara, tradycja i szacunek dla przodków stanowią podwaliny tożsamości i w tych sprawach polska społeczność mówiła zawsze jednym głosem, okińczycowe radio i jego dziennikarze wzięli udział i nagłaśniali litewską wersję tzw. czarnego marszu. Tym samym poparli inicjatywę proaborcyjną, skierowaną przeciwko życiu poczętemu i nauce społecznej Kościoła. Czarny marsz zawitał na Litwę przejęty od skrajnie lewicowych i antychrześcijańskich ruchów z Polski. Co prawda wileńska pikieta miała kuriozalny charakter, bo zgromadziła zaledwie kilkanaście osób (bo Polacy na Litwie potrafią odróżnić dobro od zła i nie dają sobą w prostacki sposób manipulować), to jednak udział w tym ludzi ZW (między innymi wspomnianej Małgorzaty Kozicz i innych) pokazał, jaki świat wartości, a raczej antywartości, oni wyznają i popierają. Trzeba tę pikietę postrzegać jako próbę wywołania na Litwie ideologicznego konfliktu, a wszystko to przeciwko Polakom na Litwie i przeciwko obecnym władzom w Polsce z PiS (z Prawa i Sprawiedliwości). To również uderzenie w prorodzinny i chrześcijański system wartości propagowany przez AWPL-ZChR (Akcja Wyborcza Polaków na Litwie – Związek Chrześcijańskich Rodzin). Obrazu antypolskiej, lietuviskiej propagandy i gry prowadzonej przez radio ZW dopełnia lista komentatorów i pseudo ekspertów udzielających się na antenie, których powiązania z lietuviską władzą mówią same za siebie: Aleksander Radczenko – etatowy pracownik kancelarii rządu RL; Andrzej Pukszto – na posadzie uczelnianej w Kownie; Artur Zapolski – urzędnik instytucji państwowej; Jacek Komar – doradca zwalczającego polskie szkoły mera Wilna; Renata Widtmann – żona urzędnika litewskiej dyplomacji; Agnieszka Filipiak – korespondentka liberalno-lewicowych Gazety Wyborczej i Newsweeka. Ewelina Mokrzecka – w swoim czasie wolontariusz parady gejowskiej w Warszawie. To galeria postaci gwarantujących lietuviski i antychrześcijański punkt wiedzenia w linii programowej radia ZW. Owszem, radio ZW stwarza nierzadko pozory radia polskiego, puszcza polską muzykę czy reklamy polskich firm. Zdarzają się jakieś pozytywne programy, bo radio nie może zawsze wprost atakować. Ale to typowy kamuflaż mający ukryć prawdziwe intencje okińczycowego środowiska. To listek figowy na potrzeby zdobycia słuchaczy i pozyskiwania środków finansowych z Polski, stanowiących dofinansowanie mediów polonijnych, z których ZW czerpie pełnymi garściami. To pozory, na które mają się nabrać polskie instytucje i fundacje rozdzielające środki. W efekcie okazuje się, że z pieniędzy polskiego podatnika finansowane jest radio, a od niedawna również portal ZW, które uderzają w jedność organizacyjną Polaków na Litwie i są tubą lietuviskiej propagandy. Przykładem na to są niedawne prowokacyjne sondy przeprowadzane przez dziennikarzy ZW wśród mieszkańców polskich miejscowości. Podstępnie pytano o istnienie antysemityzmu na Wileńszczyźnie czy o stosunek do obecności wojsk NATO na Litwie. Takie tendencyjne pytania, bazujące na negatywnych stereotypach, miały pokazać rzekome uprzedzenia Polaków na Litwie i ich wydumaną prorosyjskość. A wszystko po to, aby przedstawić ich w złym świetle i pozbawić poparcia władz RP dla zgłaszanych postulatów, chroniących polską społeczność przed dyskryminacją. Patrząc na działalność ZW i poczynania Okińczyca, nie powinno zatem panią Kozicz dziwić, że generalnie środowisko polskie bojkotuje udział w programach politycznych takiego radia, które z obroną polskiego interesu na Litwie ma niewiele wspólnego. To właściwy i zdrowy odruch przed wystawianiem się na manipulacje i nieczyste gierki niektórych ludzi ze środowiska ZW, których celem jest ewidentne szkodzenie polskości na Wileńszczyźnie. Wielu porządnych dziennikarzy z tego powodu zrezygnowało z pracy w ZW. A poza tym od samego powstania radio ZW to projekt lietuviski, wypełniający znamiona „produktu agenturalnego", stworzonego na potrzeby walki z polskimi organizacjami i działaczami na Litwie. To rodzaj medialnej „agentury wpływu" i żaden kamuflaż w postaci niektórych pozytywnych programów tego nie ukryje. Antoni Matulewicz

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną