Przymusowa zrzutka na TVN?

0
0
0
/

Do tej pory łożyliśmy tylko na media publiczne. Teraz z naszych pieniędzy pożywią się też TVN, czy Polsat, gdyż minister kultury mówi, że bardzo zależy mu na tym, „aby w ustawie o opłacie audiowizualnej znalazły się zapisy gwarantujące możliwość korzystania z zebranych środków także przez media prywatne na realizację projektów misyjnych” i dodatkowo, żeby „ten procent w każdym roku był powiększany o określony stopień”.

 

„Wszystkie dotychczasowe starania, takie jak (...) instytucja abonamentu, mające prowadzić do ochrony mediów publicznych przed nadmiernym upolitycznieniem, okazały się wyłącznie instrumentami – mówię to z pełną odpowiedzialnością – wyłudzania pieniędzy od Polaków na rzecz budowania propagandowej machiny rządowej" – mówił w listopadzie 2007 roku premier Donald Tusk na temat dalszego istnienia abonamentu radiowo-telewizyjnego. W kwietniu 2009 roku poszedł jeszcze dalej i nawołując do niepłacenia i likwidacji abonamentu RTV nazwał go „archaicznym sposobem finansowania mediów publicznych, haraczem ściąganym z ludzi”.

 

Przywykliśmy, że jak premier Tusk zapowiada, że czegoś nie będzie, to należy się takich zapowiedzi bać jak ognia. Wieści z ostatnich dni są więc takie, że – owszem – abonament ma zniknąć, ale zastąpi go opłata audiowizualna, która jak to oznajmił 12 stycznia minister kultury Bogdan Zdrojewski „nie będzie pobierana za faktyczne korzystanie z programów nadawców publicznych, ale za możliwość odbioru programów. Będzie obowiązkowa i powszechna. Państwo zagwarantuje każdemu obywatelowi usługę, a to czy z niej skorzysta, zależy od niego”. Tak więc jeden haracz zostanie zamieniony na inny, ale o wiele bardziej łupieżczy. Kowalski będzie płacił już za to, że państwo polskie daje mu „możliwość odbioru programów”. Może więc nigdy w życiu nie kupić telewizora ani radia, ale to rządu nie interesuje. Zrzucać się na media będzie musiał, bo państwu złodziejskiemu chodzi jak zwykle o wyciągnięcie od nas kolejnych pieniędzy, co propagandowo nazywa się „poprawą poziomu ściągalności opłaty, by telewizja mogła lepiej realizować swoją misję”.

 

No właśnie, tylko o jaką telewizję chodzi i o jaką misję?

 

Które projekty będą uznawane za misyjne, a które nie? I kto będzie o tym decydował? W latach 2008-2012 rząd Tuska zasilił TVN reklamami i ogłoszeniami o wartości 6,5 miliona złotych. Jeśli kryteria nie będą jasne i środki będą przyznawane uznaniowo na zasadzie ręka rękę myje, np. właśnie koncernowi ITI, ponieważ należące do niego media sprzyjają obecnej władzy, to okaże się, że jest to kolejne wyłudzenie, kolejna odsłona państwa opresyjnego. Tyle tylko że tym razem pod płaszczykiem realizowania misji i zapewnienia równego dostępu do środków publicznych wszystkim podmiotom. Skoro już musimy wypełniać ten PIT to nie prościej i uczciwiej by było zrobić tam rubrykę, dajmy na to, „kultura”, w której podatnik już sam by wpisywał na co ma pójść część jego podatku, czy na telewizję TVN, czy Trwam, czy na radiową Jedynkę, czy na Teatr Wielki na przykład. Tylko takie rozwiązanie byłoby przejrzyste, a nie o to przecież chodzi.

 

Piotr Jakucki

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną