Michał Kowalczyk: Janukowycz czy Majdan?

0
0
0
/

- Niezależnie od podzielanych sympatii Polacy powinni być wstrzemięźliwi w ustosunkowywaniu się do wydarzeń u wschodniego sąsiada. Za równie tragikomiczne uważam gorące wspieranie demonstrantów pod banderowskimi flagami, jak i wychwalanie prezydenta Janukowycza oraz działań Berkutu - pisze Michał Kowalczyk o wydarzeniach na Ukrainie.

 

Ostatnie dni wzmagają coraz bardziej burzliwą debatę wokół gwałtownych wydarzeń na Ukrainie. Zarysowały się zasadniczo dwa stanowiska w dyskusjach wśród narodowców oraz na polskiej prawicy: wspierające opozycję na Majdanie lub usprawiedliwiające działania władzy na czele z prezydentem Janukowyczem.


Popierający kolejną – ponoć wreszcie przełomową – rewolucję na Ukrainie to w znacznej mierze szeroko rozumiani polscy prawicowcy, utożsamiający Wiktora Janukowycza z Moskwą. Walczącym opozycjonistom na Majdanie sprzyja zwłaszcza otoczenie Prawa i Sprawiedliwości oraz wszelcy prometeiści (są tacy również wśród polskich nacjonalistów), którzy żyją pod wpływem tzw. mitu Giedroycia o konieczności tworzenia antyrosyjskiego bloku państw na Wschodzie. W imię tego zaniedbano zupełnie interesy Polaków na Kresach, byle tylko nie drażnić Ukraińców bądź Litwinów.     
     

Nie brakuje z kolei osób w środowisku narodowym wynoszących teraz Janukowycza pod niebiosa, jako pogromcy neobanderowców. Przykładem może być głośny wpis na Facebook-u byłego lidera Obozu Narodowo-Radykalnego, Przemysława Holochera. Potępił on pogrobowców UPA i wyraził jednocześnie poparcie dla obecnej władzy na Ukrainie. Coraz więcej też w internecie inicjatyw na rzecz poparcia prezydenta Ukrainy i idealizowania go na postać nieskażoną.


Obydwie strony toczącej się debaty udostępniają wiele wzruszających zdjęć, relacji oraz nagrań świadczących o okrucieństwie drugiej strony.


Zatem zwolennicy Majdanu podkreślają brutalność ze strony Berkutu, jak choćby słynny filmik, z poniżanym przez milicjantów nagim mężczyzną, znanym aktywistą Majdanu. Posądzają również – być może słusznie – władze ukraińskie o użycie ostrej amunicji przeciwko demonstrantom.


Druga zaś strona, przychylna Janukowyczowi, prezentuje natomiast zdjęcia palących się lub poparzonych milicjantów i podkreśla, że walczący na Majdanie są w swojej brutalności jeszcze gorsi.


To tylko granie na emocjach, warto aby Polacy kierowali się polskimi interesami, nie zaś emocjonalnym uniesieniem danej chwili.  Przemoc ze strony obydwu stron będzie z pewnością rosła, śmierć kilku demonstrantów tylko rozgrzała emocje na Majdania, zaś jednostki specjalne z Berkutu coraz bardziej nie przebierają w środkach. Wielu z nich ma przed oczyma poparzonych kolegów, zaś demonstrantów postrzega jako finansowanych przez wrogie Ukrainie siły Zachodu. Wściekłość z jaką atakują Majdan, nakazuje wątpić czy czynią to wyłącznie z chęci „dobrego pełnienia służby”.


Rewolucja rozlała się już poza Kijów: demonstranci zajmują budynki rządowe w znaczącej części kraju. Jedynie południowa Ukraina, najbardziej zrusyfikowana, wydaje się być niemożliwa do opanowania dla sił wrogich rządowi.
 
    


Niezależnie od podzielanych sympatii Polacy powinni być wstrzemięźliwi w ustosunkowywaniu się do wydarzeń u wschodniego sąsiada. Za równie tragikomiczne uważam gorące wspieranie demonstrantów pod banderowskimi flagami, jak i wychwalanie prezydenta Janukowycza oraz działań Berkutu.


Wszyscy przecież pamiętamy, jak polska policja potrafiła bezprawnie postępować z manifestantami podczas Marszu Niepodległości w minionym roku, a tym bardziej rok, i dwa lata wcześniej. Wtenczas szerokiej publiczności ukazała się brutalność oraz skłonność do prowokowania zamieszek przez policję nad Wisłą. Przy działaniach ukraińskiej milicji, była to jednak tylko piaskownica i względne poszanowanie praw obywateli.


Pochwalanie zachowań Berkutu jest lekkomyślne: z jednej strony bronimy wolności zgromadzeń przy okazji 11 listopada, w drugim wypadku usprawiedliwiamy jeszcze brutalniejsze działania służb mundurowych. Nie jest istotny tutaj nasz stosunek do Ukraińców, do Rosjan, czy do zachodzących na Ukrainie wydarzeń w ogóle. Liczy się sam fakt niekonsekwencji – nie można wspierać brutalności mundurowych, kiedy samemu padaliśmy ofiarą naruszenia swoich uprawnień przez policję.     
     

Jednak co kluczowe, zarówno polscy zwolennicy Majdanu, co jego przeciwnicy, prezentują podobną względem siebie mentalność: „nic o nich bez nas”. Polacy posiadają dziwną mentalność skłonności do walki „za naszą i waszą wolność” (a nawet bardziej „za waszą”), i nie chcą rozsądnie milczeć, tam, gdzie wymaga tego nas interes narodowy.


Cały ten konflikt nie może być przez nas postrzegany przez pryzmat „kto ma rację?”. Czy jeśli nawet słuszność mają opozycjoniści (występują przeciwko zdeprawowanej władzy), to zatem należałoby ich wspierać kosztem mniejszości polskiej na Ukrainie? Dodajmy, że nie cieszącej się sympatią ukraińskich nacjonalistów. Oczywiście, że nie. Nasze narodowe interesy nie mogą więc być przesłaniane przez chęć wspierania jakiejkolwiek idei, jak bardzo szlachetną się ona nam Polakom nie wydawała. Polacy są nadal politykami w poezji, a poetami w polityce. Warto by kiedyś było inaczej.     
    

Obecnie każde wyraźne opowiedzenie się po którejkolwiek stronie będzie niekorzystne z naszego narodowego punktu widzenia. Jeżeli Polska wsparłaby opozycję, to tylko wepchnęłaby jeszcze bardziej Janukowycza w objęcia Moskwy, liczącego wtedy na pomoc Kremla w stłumieniu rebelii. Jak na razie, ciągle ma on nadzieję, iż uda mu się samemu poradzić z zaistniałą sytuacją.


Załóżmy więc, iż Rosja pomaga ukraińskim władzom, rewolucja upada, co zaś robi Zachód? Nie robi nic, gdyż Ukraina nie jest sprawą za którą ktokolwiek w Unii Europejskiej chciałby chociażby czynić sobie poważne problemy w kontaktach z Rosją (poza częścią polskich elit politycznych), a co dopiero umierać. Stany Zjednoczone mają zaś wiele poważniejszych dla siebie rewirów zainteresowań niż Europa Wschodnia.     
    

Mamy w ten sposób powtórzony scenariusz z roku 1956 w Budapeszcie, kiedy to cały Zachód zachęcał Węgry do powstania, a gdy wybuchło, to z obojętnością patrzono na tłumioną nad Dunajem rewolucję. Przy radykalizacji postaw na Ukrainie, taki pozornie przesadzony scenariusz wydaje się być coraz mniej wykluczonym. Rosja jest wówczas głównym zwycięzcą całego zamieszania. Umacnia swoją pozycję i wysuwa jasny sygnał, że nie wolno jej lekceważyć. Nie mówię o interwencji zbrojnej na Ukrainę. Wystarczy inne wsparcie ze strony Moskwy dla całkowicie brutalnego rozprawienia się z rewolucją przez władze podległe Janukowyczowi. I nie trzeba czekać na koniec igrzysk olimpijskich w Soczi. To właśnie wtedy, kiedy oczy świata będą zwrócone na Kaukaz, na Ukrainie może rozegrać się tragiczny dla wielu finał zachodzących wydarzeń.
    

Tymczasem w interesie mniejszości polskiej na Ukrainie najlepszym rozwiązaniem będzie pozostanie Partii Regionów u władzy, jest ona przecież najbardziej przychylna mniejszościom narodowym na Ukrainie.


Jednak czy powinno za tym iść udzielenie poparcia ze strony Polski dla ekipy Janukowycza? Niezupełnie, albowiem tutaj rodzi się kolejny problem. Jeżeli Polska uznałaby za słuszne wesprzeć oficjalnie Janukowycza, to istnieje zagrożenie, że w aktualnie napiętej sytuacji sprowokujemy wystąpienia przeciwko ludności polskiej na Ukrainie. Liberalna opozycja ukraińska oskarży Polskę o zdradę, a nacjonaliści zrównają nas z Moskwą, jako dwóch głównych wrogów niepodległej Ukrainy. Unia Europejska z chęcią wytknęłaby Warszawie wsparcie dla łamiącego prawa człowieka reżimu, jednocześnie umywając ręce od wydarzeń na Ukrainie.     
    

Wniosek jest taki, iż nie ma wyjścia dla Polski idealnego, każde zajęcie zdecydowanego stanowiska niesie poważne obawy. Można tylko mówić o możliwie rozsądnym. Milczenie oraz dyplomatyczne apelowanie o zaprzestanie eskalacji przemocy (to nie istotne, że strony konfliktu nie zwrócą większej uwagi na takie apele, chodzi o sygnał dyplomatyczny), jest jedynym rozsądnym zachowaniem się Polski wobec wydarzeń. Na więcej nie możemy sobie pozwolić, niezależnie od tego, jak wielkiej sympatii lub antypatii do którejkolwiek strony konfliktu byśmy nie czuli.


Michał Kowalczyk


© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

 

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną