Podczas czwartkowej wizyty w Polsce niemiecka minister obrony Ursula von der Leyen przekazała wiceadmirałowi Waldemarowi Głuszce Złoty Krzyż Honoru Bundeswehry. Wyróżnienie to – jak poinformował MON - jest „wyrazem uznania dla zaangażowania wspomnianego oficera w rozwijaniu dwustronnej współpracy między obydwiema armiami.

Powoli staje się tradycją, że osoby na najbardziej eksponowanych stanowiskach państwowych w Polsce chętnie przyjmują odznaczenia ze strony naszych niemieckich sojuszników. Do Władysława Bartoszewskiego, który w swojej licznej kolekcji medali i tytułów ma nagrodę im. Heinricha Braunsa, Złoty Medal Stresemanna, a nawet Nagrodę Pokojową Księgarzy Niemieckich oraz Donalda Tuska, uhonorowanego Nagrodą im. Walthera Rathenaua teraz zaczynają dołączać najwyżsi rangą dowódcy wojskowi.

W 2013 r. Złotym Krzyżem Honoru Bundeswehry został odznaczony gen. bryg. Kazimierz Wójcik. Kilka lat wcześniej niemiecki generał broni Rainer Korff, w imieniu Ministra Obrony Niemiec odznaczył kapitana Zbigniewa Brzęczka Brązowym Honorowym Krzyżem Bundeswehry, podpułkownika Macieja Gałązkę - Srebrnym Honorowym Krzyżem Bundeswehry oraz starszego chorążego Jacka Kuchlewskiego. Odznaczenia te zostały im przyznane za zasługi dla niemieckiej Bundeswehry oraz wyjątkowy wkład w rozwój współpracy polsko-niemieckiej na płaszczyźnie wojskowej i poza nią, cokolwiek by to znaczyło.

W tym momencie warto sobie zadać pytanie, czy przyjmowanie odznaczeń z rąk przedstawicieli obcych mocarstw nie godzi przypadkiem w oficerski honor żołnierza polskiego?

Karolina Maria Koter

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU i FILMU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst i film w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu lub filmu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.