Afganistan: wybory raz jeszcze na bagnetach

0
0
0
/

Kolejna tura wyborów prezydenckich w okupowanym przez wojska Paktu Północnoatlantyckiego Afganistanie również odbędzie się pod bagnetami „miłujących pokój demokratów” zza oceanu – szczegóły tej operacji szefowie resortów obrony państw członkowskich Sojuszu omówili podczas zakończonego w środę w Brukseli spotkania. Udział w rozmowach wziął również afgański minister obrony Bismullah Khan Mohammadi, którego rozliczono z kwietniowej, pierwszej rundy głosowania.

 

- Afgańskie siły bezpieczeństwa wykonały ogromną pracę, zabezpieczając pierwszą rundę wyborów prezydenckich, jaka miała miejsce w kwietniu. Afgańczycy wykazali się wielką odwagą, decydując się milionami na wzięcie udziału w głosowaniu. Każdy pojedynczy głos był zwycięstwem dla demokracji i dla Afganistanu – oświadczył sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen.

 

Kolejna runda wyborów prezydenckich została zaplanowana na 14 czerwca. Jak zapewniał Mohammadi, przygotowania do nich trwają, natomiast sami Afgańczycy „są zdeterminowani budować na swoich osiągnięciach”. Te ostatnie najlepiej oddaje zadowolenie, z jakim Mohammadi przyjął informację o pozostawieniu przez Stany Zjednoczone 9 800 żołnierzy po 2014 roku – bez ich obecności nikt z obecnego rządu nie byłby w stanie utrzymać się przy władzy.

 

Tym samym niejako zaprzeczył mitowi o miłujących „demokrację” Afgańczykach, którzy chętnie narażają życie, aby uczestniczyć w wyborach. Gdyby bowiem ludność afgańska tak bardzo wierzyła w demokrację, jak usiłują to przedstawić kolaborujący z rządem w Waszyngtonie, obecność wojsk Sojuszu nie byłaby potrzebna. Ten rodzaj demokracji, demokracja bagnetowa, posiadająca – z czym zapewne można polemizować – cechy ustroju totalitarnego, nijak ma się do szafowanych przez Amerykanów górnolotnych słów, jakimi opisują serwowaną wszystkim ideologię.

 

Wystarczy jedno proste pytanie: jakim sposobem tak wielu Afgańczyków dociera na głosowanie, skoro wielu z nich żyje w górskich ostępach, bądź innych nie mniej odludnych miejscach, gdzie o stworzeniu komisji wyborczej nie może być mowy, nie mówiąc już o dotarciu do niej? Wielu Afgańczyków nie posiada samochodów, zatem, jakim sposobem udaje im się wziąć udział w głosowaniu?

 

Te oraz wiele innych kwestii, w tym uniemożliwianie niezależnym międzynarodowym obserwatorom śledzenia przebiegu wyborów pozostawiają wiele miejsca na podejrzenia, że obecna afgańska władza centralna nie ma narodowej legitymacji i została narzucona przez przedstawicieli okupantów.

 

Nie inaczej wygląda sytuacja jeśli chodzi o tegoroczne wybory prezydenckie. Nie jest wcale jasne, kto tak naprawdę stał za serią zamachów, które wypłoszyły zagranicznych gości podczas trwania pierwszej tury. Jedyne, co nie ulega wątpliwości to fakt, że 14 czerwca po raz kolejny Afgańczycy będą świadkami „komedii demokracji”. Odpowiedzialne za to będą – po raz kolejny zresztą – przede wszystkim Amerykanie, dokładnie ci sami, którzy od czci i wiary odżegnują Rosję za analogiczne praktyki na Krymie.

 

Karolina Maria Koter

 

Fot. Materiały prasowe NATO

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną