Abp Marek Jędraszewski: Od Reformacji zaczęła się degradacja człowieka

0
0
0
/

Od momentu, kiedy zaczął się proces Reformacji, zaczęła się degradacja człowieka. Początek Reformacji, ten dramatyczny podział, jaki nastąpił w chrześcijaństwie zachodnim, nie jest momentem wielkiego świętowania, raczej sprzeniewierzenia się chrześcijan testamentowi, jaki w Wieczerniku postawił Pan Jezus, abyśmy się wzajemnie miłowali. 500 lat temu tej miłości zabrakło, rozpoczął się czas antyświadectwa, które doprowadziło do tego, co mamy dzisiaj – powiedział metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski podczas październikowych Dialogów u św. Anny, tłumacząc mechanizm, który od rozłamu w chrześcijaństwie doprowadził aż do negacji człowieka i narzucenia -ideologii gender.
- 500 lat temu rozpoczął się proces Reformacji, nie tyle reformy, co reformacji – mówił, podkreślając, za kard. Gerhardem Müllerem, że w zamiarach i Lutra, i Kalwina i Zwinglego absolutnie nie było chęci odrzucenia doktryny Kościoła. - Już te elementy doktrynalne pokazują, jak my chrześcijanie jesteśmy sobie ciągle bliscy - zaznaczał.
- Prawdziwy rozłam nastąpił, że reformatorzy potępili Kościół w tym kształcie, w jakim on był. Negując Kościół, mówili tak: Chrystus tak, Kościół nie. To co stało się później, nie tylko dyskusje, ale przede wszystkim okrutne wojny religijne sprawiły, że walczono ze sobą w sposób bezlitosny w imię Chrystusa, co poza innymi złymi rzeczami, które nasyciły historię, doprowadziło wielu myślicieli do następującego pytania: „Czy warto w takim razie wiązać się z Chrystusem, skoro On nas tak dzieli i prowadzi do tak okrutnych wojen, czy nie lepiej zrezygnować z chrześcijaństwa i uznać, że jest jakaś idea Boga, którą my możemy przyjąć nie tyle drogą wiary, co samego rozumu, przyjąć, że jest jakaś przyczyna świata?” - tłumaczył hierarcha.
Przypomniał, że XVII wiek to okres silnego rozwoju fizyki i mechaniki. Uważano, że mechanika jest kluczem do zrozumienia świata – ludzkie ciało traktowano jako wielki, skomplikowany mechanizm, a serce – jako pompę ssąco-tłoczącą. Stąd, skoro mechaniką można było wytłumaczyć fizjologię człowieka, to stwierdzono, że Bóg jest takim wielkim zegarmistrzem, mechanikiem – tak się narodził deizm. Nie było w nim miejsca na Bożą Opatrzność, na to, że tylko Bóg może świat zbawić.
- Doszło w połowie XVIII wieku do wydarzenia, o którym się mało co mówi, a to jest jedna z największych katastrof, a stało się to 1 listopada 1755 rok w Lizbonie. Jest uroczystość Wszystkich Świętych, ludzie idą rano do Kościoła, Msze Święte się zaczynają, dochodzi do gwałtownego trzęsienia ziemi, ludzie w kościołach są zasypywani fragmentami murów. Ci, którzy mogą, uciekają nad morze i dochodzi do ogromnego tsunami, które pochłonęło ocalałych. Lizbona płonęła. Pod gruzami znajdowało się wielu żywych ludzi, którzy żywcem się palili. Ocaleńcy uciekają w góry, gdzie wielu z nich umiera z zimna. Do tego doszli rabusie, którzy próbowali znaleźć skarby pośród rumowisk. Ryciny pokazują, że Lizbona jest otoczona wianuszkiem szubienic, bo złodziei od razu wieszano. Zginęło 70-90 tys. osób – kreśli dramat, który stał się kanwą do całkowitego odrzucenia Boga.
- Dla ludzi żyjących deistyczną filozofią coś nie pasowało: świat, który miał być doskonały, nagle okazało się że funkcjonował fatalnie. Wolter świetnie wiedział, że deistyczna teoria legła w gruzach i co zrobił? Oskarżył chrześcijańskiego Boga, że jest nieczuły na tragedię ludzi. Napisał największy antychrześcijański poemat o zburzeniu Lizbony. Myśliciele doszli do wniosku, że człowiek powinien odrzucić Boga, że trzeba z Bogiem i religią walczyć – przypomniał abp Jędraszewski.
- Ruszyła lawina, która 500 lat temu się zaczęła: zakwestionowano autorytet Kościoła, potem zakwestionowano chrześcijaństwo, a następnie zakwestionowano Boga. Obecnie mówi się, że nie ma już człowieka. Ideologia gender mówi, że nie ma już biologii, że płeć jest kwestią wyboru człowieka. Wszystko zaczyna się rozchodzić, pękać. Człowiek zostawiony samemu sobie, bo odrzucił wszystko, osiąga granice absurdu. Jest ściana, za którą jest tylko przepaść i żadnego z tej przepaści ratunku – diagnozował obecną sytuację.
- Od momentu, kiedy zaczął się proces Reformacji, zaczęła się degradacja człowieka. Początek reformacji, ten dramatyczny podział, jaki nastąpił w chrześcijaństwie zachodnim, nie jest momentem wielkiego świętowania, raczej sprzeniewierzenia się chrześcijan testamentowi, jaki w Wieczerniku postawił Pan Jezus, abyście się wzajemnie miłowali - uwrażliwiał. - 500 lat temu tej miłości zabrakło, rozpoczął się czas antyświadectwa, które doprowadziło do tego, co mamy dzisiaj - skonstatował.
Źródło: gość.pl
Fot.  Archidiecezja Łódzka

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną