Włochy wolne od aborcji

0
0
0
/

Czy w dzisiejszej rzeczywistości można uwolnić państwo od aborcji i to bez jakiejkolwiek zmiany w prawie? Okazuje się, że tak. Już za kilka lat Włoch mogą być krajem, w którym nie będą zabijane nienarodzone dzieci choć prawo wciąż będzie na to zezwalało. Jak to możliwe?


Obecnie 71 proc. włoskich ginekologów odmawia przeprowadzenia aborcji powołując się na prawo do sprzeciwu sumienia. Jeśli ta tendencja utrzyma się to, jak wyliczyli eksperci, już za pięć lat proceder ten może zaniknąć całkowicie.
 
We Włoszech wciąż rocznie dokonywanych jest ok. 115 tys. aborcji. Jednak są one wykonywane przez 150 lekarzy - w większości w podeszłym wieku. Tak więc nie trudno przewidzieć, że już wkrótce będzie ich jeszcze mniej.

Młode pokolenie ginekologów niemal w całości odmawia udziału w aborcji, głównie ze względów etycznych. Niektórzy także z wyrachowania, aby z konieczności nie stać się specjalistami tylko od aborcji. W wielu szpitalach, a nawet w całych regionach, zwłaszcza na południu Włoch, doprowadziło to, z powodu braku personelu, do zamknięcia oddziałów aborcyjnych.

Z podobną sytuacją spotykają się akademie medyczne. Brakuje na nich osób, które zgodziłyby się uczyć przyszłych ginekologów, jak dokonywać aborcji. - Z konieczności uczymy się jedni od drugich, metodą empiryczną – przyznaje dr Silvana Agatone.

Dziś we Włoszech najtrudniej jest przeprowadzić tak zwaną aborcję terapeutyczną. Od 1981 r. włoskie prawo pozwala zabić dziecko aż do końca ósmego miesiąca ciąży, jeśli zagraża ona zdrowiu matki bądź płód nie rozwija się w sposób prawidłowy. W konsekwencji rozwoju badań prenatalnych z roku na rok rośnie zapotrzebowanie na tego typu „zabiegi”. Obecnie stanowią one 3 proc. wszystkich aborcji. Są jednak szczególnie brutalne, w związku z czym bardzo trudno jest znaleźć lekarzy, którzy chcieliby wziąć w tym udział.
 
Przewodniczący włoskiego Stowarzyszenia Ginekologów Katolickich przyznaje, że w kwestii aborcji terapeutycznej istnieje wiele niedomówień. Lekarze i naukowcy zatajają przed rodzicami groźbę depresji poaborcyjnej i innych negatywnych konsekwencji takiej „terapii”.
 
- W katolickiej klinice Gemelli wybraliśmy inną drogę – mówi dr Giuseppe Noia. Istnieje tu specjalne hospicjum dla śmiertelnie chorych niemowląt, w którym rodzice towarzyszą dziecku aż do zgonu. Oni też cierpią, ale potem są w stanie rozpocząć życie na nowo – tłumaczy dr Noia.

Wciąż praktykująca grupa ginekologów - aborcjonistów uznała, że ich sytuacja we Włoszech jest na tyle trudna, że założyli specjalne stowarzyszenie. W Rzymie zorganizowali swój pierwszy kongres. Jak zapowiadają, będą bić na alarm i żalić się nad sobą. Jak twierdzą, w społeczności lekarskiej nie cieszą się należytym uznaniem. Więcej, stygmatyzuje się ich za to, co robią. Najgorsze dla nich jest jednak to, że ich profesja jest zagrożona wyginięciem.

- Dziś zostało nas już tylko 150, a za pięć lat wielu z nas będzie już na emeryturze i we Włoszech nie będzie można dokonać aborcji – żali się dr Silvana Agatone, przewodnicząca włoskiego stowarzyszenia ginekologów aborcjonistów.

Postawa włoskich lekarzy pokazuje, że dla zaprzestania aborcji ważniejsza, od zmiany prawa, jest formacja ginekologów.
 
Agata Bruchwald
Na podstawie: radiovaticana.org

 

fot. sxc.hu

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną