I Kongres Dobrego Imienia w obronie patriotycznych elit

0
0
0
/

Rezolucją wzywającą ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego do natychmiastowego podania się do dymisji oraz konstatacją, iż jeśli chodzi walkę o dobre imię Polski, prowadzi ją społeczeństwo, nie zaś brylujące na europejskich salonach pseudoelity zakończył się w Warszawie I Kongres Dobrego Imienia.

 

Zgromadził on najwybitniejsze postacie polskich nauk historycznych i socjologicznych, adwokatów oraz polityków zatroskanych o los Narodu.

 

Autor rezolucji,  podkreślił, że "ostatnio ujawnione wypowiedzi pokazały, że Radosław Sikorski nie ma kwalifikacji moralnych do reprezentowania Polski w świecie". Zwrócił uwagę, iż jego wypowiedzi współgrają z akcją szkalującą Polskę i Polaków obecną w mediach. "W ten sposób Radosław Sikorski stanął po złej stronie, po stronie wrogów Polski" napisał Maciej Świrski w przyjętym dokumencie, argumentując konieczność jak najszybszego rozwiązania wspomnianego problemu.

 

"Rząd RP nie prowadzi systemowej polityki bronienia dobrego imienia Polski. [...] Radosław Sikorski niewiele zdziałał przeciwko oszczercom, czemu trudno się dziwić, znając prawdziwą opinię Radosława Sikorskiego na temat Polaków" podkreślił, dodając, iż dalsza obecność tego polityka w polskiej dyplomacji jest zagrożeniem dla dobrego imienia Polski. "Najwyższy czas, aby na tym stanowisku znalazła się osoba na pierwszym miejscu stawiająca honor i godność Polski i Polaków" skonstatował.

 

Z tym ostatnim nie będzie jednak łatwo, gdyż jedynym ugrupowaniem - co zresztą nie napawa optymizmem - które robi cokolwiek dla zbudowania właściwego, zgodnego z rzeczywistością wizerunku Polski zagranicą, jest Prawo i Sprawiedliwość. Wprawdzie Jarosław Kaczyński w wystosowanym do uczestników kongresu liście stwierdził, że "tylko aktywizacja społeczna pozwoli na skuteczną obronę polskiej godności", ale bez skutecznego kierownictwa elit, owa aktywizacja będzie zwyczajną szamotaniną. I odwrotnie - bez wsparcia społeczeństwa, elity niewiele są w stanie na tym polu osiągnąć.

 

Uczestnicy kongresu byli zgodni co do faktu, iż państwo, które nie zapewnia poprzez system szkolnictwa dostatecznej wiedzy z dziedziny historii własnego kraju i które nie buduje tożsamości i przywiązania do kraju na tym właśnie fundamencie, tym bardziej nie będzie czyniło tego poza granicami. Najlepszy przykład stanowi wspomniana już działalność Radosława Sikorskiego, która w kręgach polonijnych spotyka się - ze zrozumiałych względów - z przyjęciem wręcz wrogim. Nic w tym zresztą dziwnego, skoro - jak zauważył prof. Jan Żaryn z Instytutu Pamięci Narodowej - ze strony MSZ nie ma żadnej oferty dla 16 mln Polaków mieszkających zagranicą. Jego zdaniem to prosta droga do wynarodowienia tych ludzi, ponieważ "konformizm środowiskowy nakazuje młodym ludziom wykluczać się z polskiej społeczności". - Wolą integrować się z lokalnym środowiskiem i obcym otoczeniem - nie krył rozczarowania prof. Żaryn, podkreślając, iż państwo polskie powinno wspierać rodziny w wychowywaniu kolejnych pokoleń w polskości.

 

- Polska po odzyskaniu niepodległości czyli po 1989 r. nie dość, że nie uczyniła niczego dobrego, to na dodatek psuła wszystko, co emigracja zdołała wypracować w l. 1945-1990 - zauważył, cytując liczne rozmowy ze środowiskami Polaków poza Ojczyzną. - Państwo polskie jest w rękach ludzi, którzy są albo ignorantami, albo cynikami.- dodał, przypominając, że "mity i stereotypy o Polakach były lepsze w XIX wieku, kiedyśmy państwa nie mieli, niż kiedy to państwo odzyskaliśmy". Wszystko to ma jeden mianownik: nieudolność i zła wola polskiej dyplomacji.

 

Antidotum na te ostatnie mogą stanowić inicjatywy oddolne, ale one - co do tego nie ma żadnych wątpliwości - nie są w stanie zastąpić państwa. Aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom eurodeputowany Ryszard Czarnecki (PiS) zapowiedział "organizowanie konferencji, seminariów, wystaw, pokazujących prawdziwą historię wobec coraz powszechniejszego fałszowania dziejów".

 

- Niemcy przeforsowali budowę Muzeum Wypędzonych, którego inicjatorką jest nowa niemiecka eurodeputowana Erika Steinbach - stwierdził Czarnecki. - Ta walka nie może toczyć się jedynie w polskich mediach, ale we wszystkich instytucjach międzynarodowych, gdzie są obecni reprezentanci Polski, a nie oddawać to w gestię ambasadorów w krajach, gdzie dobre imię Polski jest szkalowane - tłumaczył.

 

Odkłamywanie dziejów to jednak za mało, aby znormalizować sytuację. Potrzebna jest jeszcze walka z - jak to określił Jarosław Kaczyński - obecną przez cały okres III RP pedagogiką wstydu, która zdominowała spojrzenie na siebie, swoją tożsamość, historię i miejsce w świecie. - Rządzący nie przeciwstawiają się temu zjawisku - zwrócił uwagę. Od strony prawnej kwestię tę naświetlił m.in. mec. Stefan Hambura.

Prof. Piotr Gliński ujął problem w o wiele bardziej dosadnych słowach. Zauważył bowiem, "że postawa pogardy względem do własnego narodu ma wzmacniać w Polakach kompleks niższości, ma przedstawiać Naród jako magmę, plastyczną masę, którą można urabiać, a której zadaniem jest nieprzeszkadzanie pseudoelitom w robieniu ich własnych interesów". - Stanowisko pseudoelit współgra z neokolonialną polityką władz Polski - dodał. Po ostatnio ujawnionych nagraniach najwyższych rangą osób w państwie trudno mieć wątpliwości co do prawdziwości tych słów.

 

- W społeczeństwie pluralistycznym nie ma monopolu ideowego. Istotne jest, kto kontroluje dyskurs, kto nim zarządza, kto narzuca narrację - stwierdził prof. Zdzisław Krasnodębski, podkreślając, iż obecnie "to Niemcy są strażnikami pamięci, strażnikami tych norm, a my jesteśmy ich wychowankami, tymi, którzy wielu rzeczy musieli się uczyć". Uczymy się na przykład na nowo historii, tym razem jednak z niemieckich podręczników, wydawanych często przez niemieckich wydawców, pisanej przez Niemców na nowo historii. Wielokrotnie zasłużeni naukowcy poddają się tej "obróbce" niczym plastelina, gdyż, jak zauważył prof. Jan Żaryn, "każdy boi się o stypendia, bo może nie zostaną przyznane, a może dzieci nie zostaną przyjęte na zagraniczne uczelnie".

 

- Trzeba zdać sobie sprawę z tego, iż szeroko pojęta opinia publiczna zachodnia dzieli się z dwoma zjawiskami równoległymi: cynizmu i niechęci dla polskiej pamięci historycznej oraz ignorancji (szerzej spotykanej), które to dwa światy uzupełniają się i dominują w dyskursie publicznym. Poza polską emigracją byliśmy w l.1945-1990 co najmniej skazani na totalną nieobecność, a że historia nie znosi pustki, weszły w nią inne narracje, które nie są tożsame z naszą pamięcią i umocowaniem historycznym - zauważył.

 

Nic zatem dziwnego tym co raz podkreślanym polsko-niemieckim "pojednaniu", proporcjonalnie do "wybielania" Niemiec, następuje "oczernianie" Polski. - To pojednanie polega na tym, że my milczymy, a oni patrzą na nas krytycznie - zwrócił uwagę prof. Zdzisław Krasnodębski. - To pojednanie służy jednemu - umacnianiu nad nami władzy symbolicznej, władzy ideologicznej tamtej strony. To musimy zmienić - dodał, jednocześnie podkreślając, iż sam opowiada się za jak najlepszymi stosunkami między naszymi sąsiadami oraz prawdziwym pojednaniem.

 

Walka o dobre imię Polski powinna łączyć wszystkie ugrupowania polityczne od lewa do prawa, tymczasem większość polityków łączy się, ale po to tylko, aby Polskę szkalować. Jedynymi działaniami na rzecz godności Narodu polskiego, jakie są podejmowane, to działania stricte obywatelskie, w które włączają się przedstawiciele rzeczywistych polskich elit. Na jednej platformie w postaci Reduty Dobrego Imienia spotykają się wszyscy ci, którym nie jest obojętny los Polski i Polaków.

 

Tekst i fot. Anna Wiejak

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną