KE domaga się zwiększenia profilaktyki chorób, ale nie tych spowodowanych aborcją

0
0
0
/

Komisja Europejska ubolewa, że jedynie 3 proc. przeznaczonych na służbę zdrowia budżetów krajów UE jest przeznaczanych na profilaktykę chorób, a 80 proc. - na leczenie. W ubiegły czwartek przedstawiła ona raport odnośnie do stanu opieki zdrowotnej w poszczególnych krajach, ogólną konkluzją którego była konieczność rewizji systemów opieki zdrowotnej. Jedną z postulowanych zmian ma być zwiększona promocja zdrowia i zdrowego trybu życia oraz zapobieganie chorobom i stworzenie bardziej skutecznego systemu opieki zdrowotnej, a także zniwelowanie różnic w traktowaniu lepiej zarabiających i ubogich pacjentów. Unijni eksperci wskazują na czynniki ryzyka, jakie należałoby wyeliminować ze społeczeństwa, jak palenie, alkohol, konsumpcja, niezdrowa dieta i brak aktywności fizycznej. Rzecz jasna wszystko zgodnie z celami zrównoważonego rozwoju, w szczególności zaś celem nr 3 „Dobre zdrowie i życie”, który przewiduje wśród różnych innych celów zmniejszenie do 2030 roku ilości przedwczesnych zgonów z powodu chorób niezakaźnych poprzez prewencję, przy jednoczesnym ograniczeniu liczby terapii o jedną trzecią. W listopadzie Eurostat opublikował raport z monitoringu realizacji celów zrównoważonego rozwoju wśród krajów UE, a zawarte w nim wskaźniki zostały użyte również w profilach poszczególnych krajów wspólnoty zawartych w wyżej wymienionym raporcie. Wszystko to oznacza, że UE nie zamierza wprowadzać prewencji chorób wywoływanych zabiciem dziecka w procedurze aborcji. Rzeczywiste skutki psychiczne oraz fizyczne aborcji nadal pozostają tematem tabu, a wraz z kolejnymi etapami wdrażania zrównoważonego rozwoju następuje coraz bardziej posunięta ideologizacja medycyny. Aborcja – uznana w medycynie za zabieg, a nie zabójstwo – niesie ze sobą liczne konsekwencje dla matki, która się jej dopuszcza, o czym wcześniej  na ogół nie jest informowana. Tymczasem, jak zauważył psychiatra prof. Philip Ney: "Z moich klinicznych i badawczych obserwacji, wywnioskowałem, że przerwanie ciąży jest najgłębiej krzywdzącą traumą, która nie powinna wydarzyć się żadnemu człowiekowi.". Trauma ta wiąże się z zespołem dolegliwości psychosomatycznych, z których bardzo ciężko jest kobiecie wyjść, a które w wielu przypadkach doprowadzają do samobójstwa. Większość kobiet po aborcji doświadcza licznych następstw fizycznych, które trwają od dwóch do czterech tygodni po „zabiegu”, a są to: ból brzucha, nudności, gorączka, plamienia, wymioty, biegunka. Do poważniejszych fizycznych skutków aborcji zalicza się: krwotoki, tworzenie blizn, uszkodzenie szyjki macicy, infekcje. Najgorsze jednak i najtrudniejsze do opanowania są konsekwencje psychiczne takiej decyzji, które zyskały miano syndromu poaborcyjnego. Wśród nich znaleźć można lęki, depresję, nadużywanie środków psychoaktywnych w postaci używek, stałe napięcie psychiczne, uczucie wstydu lub złości, utratę apetytu, bezsenność i problemy z snem, bóle głowy, wahania nastroju, problemy z koncentracją, izolowanie się od społeczeństwa, czy trudności w nawiązywaniu kontaktów z innymi ludźmi. Leczenie tych zaburzeń jest często długotrwałe i kosztowne, ale mimo tego Unia Europejska nie zamierza im zapobiegać poprzez zakazanie aborcji. W końcu cele zrównoważonego rozwoju zobowiązują nie tylko do wprowadzenia powszechnego dostępu do aborcji, ale i promowania dzieciobójstwa jako elementu „zdrowia reprodukcyjnego”. Skoro tak, to należy się obawiać, iż leczenie syndromu poaborcyjnego zostanie w UE zakazane dokładnie tak, jak leczenie homoseksualizmu, który przecież do 1974 roku znajdował się na pierwszym miejscu listy chorób psychicznych. Wszystko wskazuje na to, że kobiety po aborcji zostaną pozbawione jakiejkolwiek pomocy psychiatrycznej, tak jak i ludzie z zaburzeniami poczucia tożsamości płciowej.

Źródło: prawy.pl

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną