„Amerykańska iluzja”

0
0
0
/

Myślałem, że dużo łatwiej przyjdzie mi porzucenie felietonistycznej działalności. Jednak polityka świata, jak i naszego grajdołka potrafi bodźcować tak dynamicznie, że pomimo świadomości znikomego oddziaływania pisanego tekstu, postanowiłem skreślić kilka słów.

Pamiętam, jak wielka euforia nastąpiła w narodzie, gdy wuj Sam ze zwichrzoną czupryną użyczył mięsisty kawał swojego amerykańskiego serca Polakom, wychwalając pod niebiosa bohaterstwo naszych przodków. Nastąpiła wielka radość, że mamy wreszcie szczerego i oddanego sojusznika, który w razie konieczności krew przeleje za naszą sprawę. Duma rozpierała każdego, którego dusza od zawsze polana była biało-czerwoną konfiturą.

Nowe poczucie bezpieczeństwa coraz częściej pozwalało moim Rodakom na prowokacyjne wywalanie rozedrganego jęzora naszym ruskim czy pruskim sąsiadom. A i mnie zdarzyło się zaproponować jakiemuś germańcowi zamianę moich 25% krwi niemieckiej na płyn Borygo.

Podbudowany kilkutygodniową świadomością nowej jakości bezpieczeństwa, ruszyłem w miasto, by nałapać ostatnich promieni jesiennego słońca.

Zupełnie bezwiednie trafiłem do parku, w którym przy betonowym stoliku, grywał w szachy pan Mieczysław. Pomny ostatniego spotkania nie miałem ochoty na rozmowę. Skaleczył wtedy moje rozumienie rzeczywistości, paskudząc mi całe popołudnie i kolejnych kilka dni. Zwłaszcza, że park epatował radosnym patriotycznym nastrojem zbliżającego się Święta Niepodległości. Rozejrzałem się uważnie, chcąc uniknąć kontaktu. Gdy dostrzegłem jego przygarbioną postać, było już za późno. Patrzył mi prosto w oczy, uśmiechając się zapraszająco.

- Witam pana Mieczysława. – Powiedziałem, podchodząc do stołu.

- Co tam panie w polityce? – Odpowiedział pytaniem na moje powitanie.

- No chyba nie najgorzej – odpowiedziałem, spoglądając sugestywnie na łopocącą, biało- czerwoną flagę.

- Mamy co świętować, co? – zagadnął. - Nowa jakość. Nowe sojusze. Nowe znaczenie na świecie. Wszak ramię w ramię z mocarstwem. To ci dopiero możliwości.

- A cóż konkretnie ma pan na myśli? – zapytałem, wiedząc dokładnie o co mu chodzi.

- No jak co? Oczywiście, że sojusz z niewielką częścią szesnastomilionowej społeczności świata. Najbardziej nacjonalistycznej, najcwańszej, ale także najbłyskotliwszej.

- A no tak, pan jak zwykle z tą fobią żydowską – głośno westchnąłem.

- No mam nadzieję, że nie miałeś na myśli Stanów Zjednoczonych, których polityka od lat dwudziestych poprzedniego stulecia zawsze jest zgodna z interesami kilku sprytnych rodzin żydowskich. A już od czasu, gdy pojęli łajdacki geniusz mechanizmu spekulacyjnej bańki finansowej Johna Lowa, to hulaj dusza piekła nie ma. Temu Szkotowi udało się zbiec przed kijami wkurzonych Paryżan, więc i oni wierzą, że przechodzą nawet najgrubsze numery. Zobacz ilu ludzi mija na Manhattanie tablicę z pędzącymi cyframi zadłużenia USA. Nikt nie przystanie jednak przed tym strumieniem liczb, i nie zada sobie sakramentalnego pytania:

Kuźwa! komu właściwie są winni tyle bimbalionów? No przecież nie Jowiszowi!”.

Kiedy kilku starozakonnych spryciarzy stało się właścicielami Banku Rezerw Federalnych, dolar bez pokrycia w złocie, stał się świstkiem, który mogą drukować do woli, kreując sytuację rynkową na świecie. Pomyśl, kto dostał po nosie w ramach ostatnich wojennych szaleństw USA? Otóż najbardziej ucierpiało dwóch arabskich dżentelmenów, którzy zamarzyli sobie wykreowanie waluty ogólnoarabskiej, z relatywnym pokryciem w złocie. Był to pan Husejn i pan Kadafi. Dzisiaj nie tylko ich nie ma, ale także setek tysięcy ich rodaków. Ich kraje, spustoszone i zniszczone, tubylcy będą odbudowywać pod światłą egidą bezwartościowego dolara.

- Panie Mieczysławie, Stany mają nowego prezydenta, który ma zrobić z tym porządek – przerwałem.

- Niby nie głupi z ciebie chłop, a gadasz takie brewerie. Musisz wiedzieć, że na konwektyklu diaspory żydowskiej, przed wyborami w Stanach Zjednoczonych, cała czereda kandydatów na prezydenta wygłosiła czołobitne przemówienia. Ich treść można włożyć w jedną, uniżoną gębę, któregokolwiek z nich. Pominięto tylko kandydata Sandersa, ale jego wazeliniarstwa wszyscy od dawna byli pewni. Zatem nie ma to większego znaczenia kto zostanie prezydentem. Ważne jest to, że wiedzą komu mają służyć.

- Myślę, że pan trochę przesadza. Trump jednak już zatrząsnął dotychczasowymi pryncypiami.

- A myśl sobie co chcesz. Nie zwykłem wróżyć z fusów tylko z faktów. Trump fajny gość jest. Sprawnie przeczytał piękne przemówienie w Polsce. Napisane zresztą przez Polaków. Świetnie opowiada o sojuszach, jednak jak to się ma do oświadczenia najważniejszego generała USA w NATO, który oficjalnie twierdzi, iż granicą Paktu, dla Stanów Zjednoczonych, jest linia Odry. A czytałeś może opublikowaną, aktualną doktrynę strategiczną naszego zamorskiego sojusznika? Otóż głosi ona wszem i wobec, że najtęższe umysły Ameryki nie zakładają żadnej możliwości, ani potrzeby, angażowania się w potencjalne konflikty na terenie Europy środkowo-wschodniej.

- Wojska jednak przysłali – wtrąciłem.

- Te kilka tysięcy chłopa?! Toć Putin, gdyby chciał, wysłałby ich w kosmos z całym usprzętowieniem, w jedną sekundę. Taka ilość wojska na naszym terenie zastanawia tylko w kontekście wewnętrznych spraw Polski. Jaki i kto ma interes sprowadzenia do nas gości, którzy mogą bezkarnie hasać po kraju, uzbrojeni w ostrą amunicję? A dzięki pierwszemu obywatelowi Dudzie, także poza terenem poligonu. Przy jednoczesnym, konsekwentnym rozbrajaniu własnych obywateli. Kto i do czego użyje tych paru uzbrojonych po zęby chłopa? Czy, aby ich bytność nie jest związana z nową ustawą o służbie geologicznej? Czy nie mają stanowić gwarancji dla realizacji uroszczeń żydowskich od naszego Państwa? Czy nie mają być straszakiem wobec naszych zachodnich „braci”, aby ci przestali wreszcie wierzyć w słowa wypowiedziane w 1847 przez Bismarcka; że „Po to Pan Bóg stworzył Żydów, żeby szpiegowali w Polsce na rzecz Niemiec”. Dzisiaj, nawet niespecjalnie rozgarnięty człowiek widzi, że siedzimy po uszy w kieszeni potomków Hohenzollernów. Wysysają nas, a to w ramach polityki koncernów, a to za pośrednictwem Unii Europejskiej. Najsmutniejsze jest to, że obce nacje prężą muskuły próbując ustalić: „Kto tu rządzi”, mając za przedmiot swoich uzurpacji terytorium Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Natomiast, Rosji ta garstka chłopaków w kolorze khaki nie spędza, w żadnym razie, snu z powiek.

- Pan, panie Mieczysławie żyje w świecie teorii spiskowych – podsumowałem niby logiczny wywód.

- Ja tylko zadaję pytania. I raczej przestałem wierzyć w przypadki. A pytań współczesny świat mnoży w postępie geometrycznym. Nie wiem czy pamiętasz batalię USA przeciwko kolumbijskiemu kartelowi narkotycznemu. Nikt nie zastanawiał się wtedy, dlaczego siły rządowe światowego mocarstwa przejawiają taka determinację w zwalczaniu przestępczych organizacji obcego państwa. Po tamtych krwawych jatkach nic się nie zmieniło, prócz głównych decydentów. Dzisiaj ilość narkotyków jest większa niż kiedykolwiek, lecz wieść gminna niesie, że nie ma nawet jednego skręta na świecie, bez udziału starozakonnej mamony. Oczywiście należy doceniać spryt i umiejętność tworzenia i wykorzystywania koniunktur na świecie. Mają genialny przepis na mielenie skołatanych umysłów współmieszkańców matki ziemi. Wysil się kiedyś i zaobserwuj każdy hollywoodzki produkt. Niemal zawsze występują w nim starozakonni gwiazdorzy. Jeśli film nie zahacza o tematykę żydowską to zazwyczaj dostrzeżesz w drugim planie, albo to charakterystyczny świecznik, albo to zbłąkanego obywatela wszechświata z dłuższymi pejsami, albo to inne symbole naszych „starszych braci w wierze”. Funkcja Rabina niezmiennie otoczona jest szacunkiem, podczas gdy ksiądz występuje z reguły jako pedofil, albo co najmniej człowiek pogubiony, pełen niezdecydowania i wewnętrznych rozterek. Rytuał Bar micwy, dotyczący szesnastomilionowej społeczności jest bardziej znany na świecie niż Komunii Świętej, który było nie było, obowiązuje około miliarda ziemskiej populacji. A sformułowanie „mazeł tow” usłyszałem niedawno z ust jednego z podsklepowych biesiadników, wznoszącego radośnie butelkę biedronkowego wina, za cztery złote i dwadzieścia groszy. Zatem widzisz jak perfekcyjnie, podprogowo mielą nam łby. Szacun!

Jeszcze tylko trzeba opanować media i niebawem uwierzysz, że Hitler wypowiedział wojnę tylko Żydom i zginęło ich dwadzieścia milionów na szesnaście możliwych. Dzisiaj, nawet żydowscy historycy, nieśmiało korygują liczbę zabitych w czasie drugiej wojny Żydów, z obowiązujących sześciu milionów, do około dwóch. Nad każdą ofiarą szkopskiego bestialstwa należy się pochylić, jednak jakim prawem całe wojenne cierpienie może zawłaszczać jeden naród! My Polacy, których w ramach wojny wybito prawie siedemnaście procent populacji, i to najzacniejszych z nas, wiemy co znaczy „Holokaust”, nie promując na świecie słowa „Polokaust”. Nawet nie wspomnę jaki przez następnych kilkadziesiąt lat po wojnie nasi „starsi bracia w wierze” mieli udział w odbudowie polskości i odrodzeniu Polaków Gdyby ktoś usłyszał, nie mógłbym już spokojnie grać w szachy w tym parku. Wiesz na pewno jak wielkie znaczenie u izraelitów ma pochodzenie „po kądzieli”. Czy zatem nie zadajesz sobie pytania, dlaczego nasze ostatnie „pierwsze damy” mają pochodzenie żydowskie? Zatem patrz na fakty i zadawaj pytania, i nie pieprz mi o teoriach spiskowych.

- No ok, ale przecież mówiliśmy o polityce Stanów Zjednoczonych, a nie strategii żydowskiej- zatrzymałem monolog, chcąc skierować rozmowę na pierwotne tory.

Pan Mieczysław spojrzał w niebo, jakby szukając w nim pomocy.

- Chłopie! – powiedział podnosząc głos. – Czy ty niczego nie pojmujesz? Przecież chyba rozumiesz, że w każdej firmie na świecie rządzi szef z kasą, a nie robotnik. A jeśli jeszcze ten szef ma drukarkę do powielania kasy w dowolnej ilości, to już mu nikt nie podskoczy. Tak właśnie jest na tym naszym łez padole. Wbij sobie do twojej główki, że nie ma czegoś takiego jak polityka amerykańska jest polityka kasy, żydowskich rodzin i kilku familii pożytecznych gojów!!

- Muszę już iść, jestem z kimś umówiony – wymyśliłem, nie chcąc być świadkiem narastającej ekscytacji pana Mieczysława. – To do następnego razu.

- Bywaj dobry człowieku, a pozdrów krewnych w Pacanowie – usłyszałem na odchodnym.

Wredny dziad – pomyślałem, udając że ostatnie słowa do mnie nie dotarły.

Kiedy uznałem, że już jestem poza zasięgiem wzroku mego znajomego, zwolniłem. Szedłem przed siebie, bezwiednie myśląc o poruszanych przed chwilą tematach. Przypomniałem sobie tablicę długu publicznego wiszącą w Warszawie przy rondzie Dmowskiego. Choć dług publiczny jako zmienna, a zwłaszcza sposób jego naliczania, jest lekko nieczytelny dla przeciętnego zjadacza chleba, uderzyła mnie jego wysokość, przekraczająca jeden bilion złotych. Gdy uzmysłowiłem sobie, że czteroosobowa, polska rodzina jest winna ponad sto tysięcy złotych, przystanąłem gwałtownie i zapytałem nieistniejącego adwersarza;

- „Ale, kurna KOMU ?!”

Leszek Posłuszny

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną