Internowanie nie było sielanką

0
0
0
/

Z Józefem Nowakiem, działaczem białostockiej „Solidarności” internowanym w stanie wojennym, który przez 4 miesiące był więziony w trzech różnych ośrodkach w Polsce, rozmawia Adam Białous. W jakich okolicznościach odbyło się pana internowanie, dokonane 13 grudnia 1980 roku? - Do naszego mieszkania w Białymstoku przyszli między drugą a trzecią nad ranem. Nie chcieliśmy im otworzyć, więc wyłamali drzwi. W tym czasie w mieszkaniu byliśmy z żoną i dwiema małoletnimi córkami. Był też u nas gościnnie mój, wówczas 82-letni, ojciec i moja siostra. Żona i córki były przerażone. Funkcjonariusz SB, żeby je uspokoić, powiedział, że wprawdzie muszą mnie zatrzymać, ale za dwie godziny wypuszczą. Te dwie godziny okazały się 4 miesiącami bezprawnego internowania. Funkcjonariusze SB i MO, którzy mnie zatrzymali mieli obowiązek okazać mi decyzje o internowaniu. Nie zrobili tego, nie okazali mi żadnego dokumentu, dlatego to było bezprawie. Papier zatytułowany „decyzja o internowaniu nr 2” pokazali mi dopiero na komendzie MO przy ulicy Sienkiewicza w Białymstoku, była to też siedziba SB. Dopiero tam dowiedziałem się, że wprowadzono stan wojenny. Odmówiłem podpisania dokumentu, stwierdzającego że otrzymałem decyzję o internowaniu. Wezwano więc towarzysza o nazwisku Stupak. Ten zaczął na mnie krzyczeć żebym podpisał i grozić mi, że jak nie podpiszę już po mnie itp. Wtedy przyszły mi na pamięć instrukcje zawarte w małej podziemnej broszurce pt „Obywatel a SB”. A tam, m.in., była podana jasna instrukcja „nic nie podpisywać i nic nie mówić”. Na tej komendzie zgromadzono wszystkich internowanych. Jeden z nas zaintonował „Jeszcze Polska nie zginęła…” Później wszczęto postępowanie, mające wyjaśnić kto to zrobił. Cztery miesiące internowania spędził pan, w trzech różnych ośrodkach. Do którego trafił pan najpierw? - Internowany byłem w Białymstoku, Suwałkach i Kwidzynie. Zaraz po internowaniu przewieziono nas, wszystkich zatrzymanych, do Aresztu Śledczego w Białymstoku przy ulicy Kopernika, który otrzymał wówczas oficjalny status ośrodka odosobnienia. Przypomnę, że po wojnie było to więzienie karno-śledcze UB. W tym więzieniu Polaków mordowali Niemcy i Sowieci, a UB wykonało tu około 200 wyroków śmierci na Niezłomnych. Z racji na te fakty, jest to miejsce bardzo ponure. Kiedy przewieziono nas tam, zaraz kazano wysiadać i goniono przez szpaler utworzony przez zomowców w pełnym rynsztunku, z pałami i, trzymanymi na smyczy, ujadającymi wściekle psami. Nazwano to „ścieżką zdrowia”. Strach łapał za gardło. Później był on również nieodłącznym towarzyszem mojego internowania. Przychodziły bowiem ciemne myśli, do czego ci towarzysze są zdolni, co oni mogą z nami - którzy dopominamy się o niezależność, prawdę, wolność - zrobić? Kiedy byliśmy już w areszcie na Kopernika, kazano nam się rozebrać do naga, co było strasznie upokarzające, i przeprowadzono rewizje osobistą. Zabrano nam wszystko, nawet łańcuszki z krzyżykami czy medalikami. Jak wyglądała pana działalność w Solidarności? - W Solidarności działałem od samego początku jej powstawania. Struktury Solidarności współtworzyłem w moim ówczesnym miejscu zatrudnienia tj. w Okręgowej Dyrekcji Państwowej Komunikacji Samochodowej (PKS) w Białymstoku. Z racji wykonywanej tam funkcji często wyjeżdżałem do oddziałów PKS znajdujących się na terenach ówczesnych województw – białostockiego, łomżyńskiego i ostrołęckiego. W tych oddziałach pomagałem organizować Solidarność. Widać te moje działania były efektywne, gdyż jak czytałem w dokumentach sporządzonych przez SB na moją osobę, „miał dobre dotarcie do pracowników załóg PKS”. Zostałem też powołany do Prezydium Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego w Białymstoku, który pełnił rolę zwierzchnią nad Komitetami Zakładowymi Solidarność. Czy był pan inwigilowany przez SB? - Kiedy była już taka możliwość, przeglądałem w IPN dokumenty jakie sporządziło SB podczas inwigilowania mnie. Oczywiście jest tam cała masa papierów ukazujących moją działalność „wywrotową” w Solidarności. W dokumentach operacyjnych SB wyczytałem też m.in. „uczestniczy we Mszach św., jeździ na pielgrzymki, należy do wspólnoty Domowego Kościoła, utrzymuje kontakt z księżmi z Suchowoli i z Warszawy”. Chodziło im o moje spotkania z ks. Jerzym Popiełuszko i ks. Stanisławem Suchowolcem, zamordowanych później przez SB. Zarzucano mi „fanatyzm religijny” związany z moją katolicką wiarą. Postępowaniem operacyjnym objęto wówczas również moją rodzinę w tym 17-letnią córkę, która uczyła się wtedy w liceum prowadzonym przez Siostry Nazaretanki w Warszawie. To były bardzo ciężkie, czasy. Stan wojenny był dla mnie tragedią. Dziękuję za rozmowę.   Fot. Adam Białous

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną