Bydlęta reagują stadnie

0
0
0
/

- Wreszcie konfident dostał po mordzie i chociaż trzeba było czekać na to aż 22 lata, to jednak sprawiedliwości w końcu stało się zadość - pisze Stanisław Michalkiewicz.

 

Wprawdzie jest to burza w szklance wody, ale w sytuacji, gdy koalicja rządowa z powodu afery podsłuchowej przeżywa próby niszczące, w następstwie których może się rozpaść, niczym „reżym komunistyczny w walce o lepszy dostęp do żłobu” (tak właśnie było napisane w ulotce, którą SB „znalazła” w gmachu Wydziału Humanistycznego UMCS w Lublinie w roku 1968), - więc w takiej sytuacji spoliczkowanie Michała Boniego przez Janusza Korwin-Mikke zawsze dostarcza chwili wytchnienia.


Opinia publiczna zareagowała raczej radośnie, wskazując, że wreszcie konfident dostał po mordzie i chociaż trzeba było czekać na to aż 22 lata, to jednak sprawiedliwości w końcu stało się zadość, a po drugie – że oto wreszcie przynajmniej jeden polityk pokazał, że potrafi dotrzymać słowa.


Inaczej Umiłowani Przywódcy i towarzyszące im medialne zaplecze w postaci konfidentów poprzebieranych za dziennikarzy niezależnych mediów głównego nurtu. Ci w zdecydowanej większości zareagowali nerwowo, co jest całkowicie zrozumiale; nie wiemy przecież ilu Umiłowanych Przywódców jest delegowanymi do Sejmu i Senatu konfidentami którejś z siedmiu działających oficjalnie w Polsce bezpieczniackich watah: CBŚ, CBA, Agencji Wywiadu, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Służby Wywiadu Wojskowego, Służby Kontrwywiadu Wojskowego i policji skarbowej.


Jeśli potraktowali oni uczynek Korwina-Mikke jako precedens, to nic dziwnego, że doszedł u nich do głosu instynkt samozachowawczy w postaci obawy, że każdego z nich spotka taka sama przygoda w przypadku dekonspiracji.


A dekonspiracja jest całkiem prawdopodobna, zwłaszcza w sytuacji, gdy bezpieczniackie watahy, czy to z inicjatywy własnej, czy też na polecenie wywiadów państw poważnych, którym się wysługują, zaczną dokonywać roszad na politycznej scenie.


Na przykład – razwiedka amerykańska do spółki z Mosadem zacznie tępić w naszym nieszczęśliwym kraju agentów niemieckich i rosyjskich, którzy oczywiście będą dekonspirowali znanych sobie agentów amerykańskich i izraelskich. Wtedy prawdopodobieństwo pojawienia się śmierdzących dmuchów staje się bardzo wysokie, podobnie jak prawdopodobieństwo mordobicia. Zatem im głośniej który wrzeszczy, tym bardziej podejrzewam go o agenturalną współpracę z bezpieką.
 


Ale są i przykłady pozytywne. Oto pani Katarzyna Maria Piekarska, „istota czująca”, twierdzi, że przed laty Korwin-Mikke ją również klepnął dłonią, tyle, że w pośladek. Korwin-Mikke nie przypomina sobie takiego incydentu, ale to nieważne, bo ważniejsze jest co innego.


Oto pani Katarzyna Maria Piekarska pamięta tamto klepnięcie po 5 latach, co pokazuje, jak wielkie musiało to na niej zrobić wrażenie. I nieważne, czy Korwin klepnął, czy nie klepnął, bo – jak twierdził w roku 1902 francuski filozof Juliusz de Gaultier - „bovaryzm” (od bohaterki powieści Gustawa Flauberta „Pani Bovary”), to znaczy skłonność do przeżywania iluzji jak rzeczywistości, jest wśród ludzi powszechna.


W przypadku pani Katarzyny Marii Piekarskiej symptomów bovaryzmu można było dopatrzyć się już w roku 1996, kiedy to za namową Leszka Millera, który lubi kreować swój wizerunek „prawdziwego mężczyzny”, przeszła z UW do SLD, a nawet została przy Leszku Millerze wiceministrem spraw wewnętrznych. Jednak musiała doznać potężnej deziluzji, skoro w ostatnich latach coraz częściej krytykowała tę partię, a w tej sytuacji nic dziwnego, że pod wpływem doniesień o spoliczkowaniu Michała Boniego, dawne wspomnienie odżyło w postaci tęsknoty za męską dłonią.


Dzisiaj pani Katarzyna twierdzi, że żałuje, iż wtedy tego nie nagłośniła, ale to nic nie szkodzi; co się odwlecze, to nie uciecze. Okazuje się, że nie tylko pani wicepremier Bieńkowska miewa „dreszcze”.
 

Z kolei Józef Oleksy wyraził nadzieję, że „nikt” nie akceptuje zachowania Korwin-Mikkego. Wypowiadając takie kategoryczne sądy Józef Oleksy upodabnia się do oberprokuratora Najświętszego Synodu w Rosji, Konstantego Pobiedonoscewa, który miał skłonność do przypisywania własnych poglądów i uprzedzeń „wszystkim ludziom rosyjskim”.


Na przykład utrzymywał, że „wszyscy ludzie rosyjscy” są zdania, że w Wielkim Poście działalność teatrów powinna być zawieszona – chociaż na te wszystkie teatralne przedstawienia mnóstwo ludzi kupowało bilety. Tę manierę Pobiedonoscewa przejęli później bolszewicy i przypuszczam, że właśnie tą drogą zaraził się nią również Józef Oleksy.


Warto w związku z tym przypomnieć, że przed 18 laty Józef Oleksy został przez ministra spraw wewnętrznych rządu, którego był premierem, publicznie oskarżony o szpiegostwo na rzecz Rosji – a mimo upływu 18 lat nikt z tego tytułu nie został pociągnięty do odpowiedzialności. A niektóre osobistości, jak na przykład brytyjska królowa Elżbieta II, musiała coś na ten temat wiedzieć, bo podczas swojej wizyty w Warszawie w marcu 1996 roku na uroczyste przyjęcie zaprosiła wszystkich byłych premierów – z wyjątkiem Józefa Oleksego, który zaraz zaczął okazywać demonstracyjne przywiązanie do ustroju republikańskiego. Wprawdzie ustrój republikański nie jest pozbawiony zalet, ale choćby na tym przykładzie widać, że i monarchia ma swoje niepodważalne zalety.
 

Na tle incydentu ze spoliczkowaniem Michała Boniego widać, jak bardzo zwiększył się dystans między Umiłowanymi Przywódcami, a większością społeczeństwa. Ten dystans w żadnym razie nie oznacza, by Umiłowani Przywódcy osiągnęli wyższy poziom moralny.


Jest odwrotnie; zgodnie z zasadą: z kim przestajesz, takim się stajesz, Umiłowani Przywódcy nawet nie zdają sobie sprawy, jak bardzo się zdemoralizowani i spodlili. Ich reakcja na wspomniany incydent pokazuje, że zatracili umiejętność rozróżniania między dobrem, a złem, co oznacza uwstecznienie się do stanu bydlęcego. A bydlęta wiadomo – reagują stadnie.
 

Stanisław Michalkiewicz
 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną