Ideologia usypia rozsądek, a budzi upiory

0
0
0
/

Sytuacja na Ukrainie jest coraz bardziej przerażająca, a usypianie czujności obawiających się banderyzmu zarzutami o szerzenie rosyjskiej propagandy to poddanie się ideologizacji, niemającej nic wspólnego z trzeźwą oceną rzeczywistości - z Ewą Siemaszko, wybitną badaczką dziejów Kresów oraz specjalistką ds. Ukrainy rozmawia Anna Wiejak.

 

Coraz częściej pod adresem osób obawiających się odradzającego się ukraińskiego banderyzmu padają oskarżenia o oszołomstwo, szurostwo i szerzenie rosyjskiej propagandy. Zamiast argumentów padają epitety, tymczasem rosyjska agresja zadziałała jak katalizator banderyzmu, w którym coraz większa liczba Ukraińców widzi swoje ocalenie.

 

- To prawda. Rzeczywiście. I nawet nie można się temu dziwić, ponieważ jeżeli na Ukrainie jest albo nacjonalizm albo przywiązanie do tradycji komunistycznej, a nie ma sił, które nie są ani nacjonalistyczne, ani postkomunistyczne, to nawet nie ma się na kim oprzeć. Rzeczywiście oni mają dość trudną sytuację społeczno-polityczną, ale nawet wiedząc o tym my, jako sąsiedzi i to bardzo doświadczeni przez nacjonalizm ukraiński, nie możemy tego bagatelizować. Zarzucanie ostrzeżeń oskarżeniami o prorosyjskość, o oszołomstwo a nawet antyukraińskość wynika albo z nieświadomości i jakiegoś dziwnego wyideologizowania nakierowanego na antyrosyjskość, albo wynika z tzw. strachu przed Rosją – niektórym się wydaje, że wszystko będzie lepsze oprócz Rosji i oprócz jej wpływów. To jest bardzo uproszczone, spłaszczone widzenie rzeczywistości. Rosja z Putinem na czele z pewnością jest siłą groźną zarówno dla nas, jak i całej Europy, zatem oczywiście słuszna jest obawa przed Rosją, ale obawa przed Rosją nie może eliminować obawy przed nacjonalizmem ukraińskim.

 

Czyli te skrajne postawy Polaków nie mają nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem i trzeźwą oceną sytuacji?

 

- Tak. Oczywiście. Ja też podejrzewam tutaj oddziaływanie psychologiczno-propagandowe lobby ukraińskiego, które jest usadowione w różnych mediach, w różnych środowiskach i nie wykluczam, że to właśnie te kręgi nakręcają taką atmosferę, w wyniku której następuje lekceważenie nacjonalizmu ukraińskiego na rzecz wyolbrzymiania lub też widzenia wyłącznie zagrożenia rosyjskiego.

 

W Polsce niewielu zdaje sobie sprawę, że obecna ukraińska armia składa się w dużej części z neobanderowskich, dobrze wyszkolonych bojówek, które już na Majdanie pokazały, co potrafią. Stawia to Polskę w bardzo trudnej sytuacji. Czy Pani zdaniem walka u boku Ukraińców i angażowanie się w konflikt z Rosją, gdyż do tego miałaby służyć ta wspólna polsko-litewsko-ukraińska brygada, przy obecnym rządzie w Kijowie i słabości polskiej armii to dobra strategia?

 

- Jeśli chodzi o wspólną brygadę, uważam to za zbędne zaangażowanie, które z całą pewnością nie będzie dla nas korzystne. Polska powinna zachować daleko idącą ostrożność i nie angażować się w ten sąsiedzki konflikt.

 

Rozwój rosyjsko-ukraińskiego konfliktu jest nieprzewidywalny. Z pewnością końca jego nie widać, a jaki będzie jego przebieg – nie sposób przewidzieć. Obydwie strony tego konfliktu są i nieobliczalne i nie do przewidzenia. Właściwa nasza rola to obserwacja. Owszem można Ukrainę wspierać w kontaktach dyplomatycznych, ale bezpośredniego angażowania się nie powinno być. Może być pomoc humanitarna, a nawet mediacyjna, ale z wielką ostrożnością, z wielkim dystansem i raczej z daleka.

 

Tym bardziej, że jeżeli nasze wojska uczestniczyłyby w tzw. misji stabilizacyjnej na wschodzie Ukrainy, moglibyśmy zostać oskarżeni o rozpętanie konfliktu z Rosją i potraktowani jako agresorzy na arenie międzynarodowej, a wtedy nasi sojusznicy nie byliby zobowiązani iść nam z pomocą.

 

- Jak najbardziej. A w razie niepowodzenia walczącej strony ukraińskiej bylibyśmy wręcz oskarżani, bo tak zawsze było, że to jest nasza wina. Niestety, jak naszym sąsiadom Ukraińcom dzieje się coś złego, to winą za to obarczają Polaków.

 

Ów banderyzm wojska ukraińskiego jest w Polsce bagatelizowany. Osoby o nim mówiące określa się mianem śmiesznych...

 

- Z informacji, które do nas docierają wynika, że jednostki, które są kierowane do walki z separatystami na wschodzie Ukrainy przysięgają na Dekalog Nacjonalisty Ukraińskiego. Jeżeli tak daleko jest posunięta ta neobanderowska ideologizacja sił zbrojnych i w ogóle społeczeństwa ukraińskiego, to jest to wprost przerażające. Dzisiaj oni walczą z Rosjanami i separatystami, ale jutro czy pojutrze mogą się obrócić w inne strony.

 

A najprawdopodobniejszym kierunkiem będzie Polska...

 

- Tak, Polska jest kierunkiem bardzo prawdopodobnym. Owszem były takie chwile entuzjazmu, wdzięczności wobec Polski, kiedy był Majdan i Polacy ostentacyjnie okazywali poparcie, ale to minęło. W tamtej kulturze, obyczajowości nie ma stabilności w poglądach. Dzisiaj jest się przyjacielem, jutro można być wrogiem.

 

Tak było w czasie II wojny światowe oraz w całej ich historii, że raz z jednym raz z drugim... Trwałej linii w postępowaniu to tam nie ma. Są pewne kręgi, które reprezentują antypolskie myślenie i jeżeli będą to antypolskie myślenie narzucać i propagować to mogą wsączyć w to społeczeństwo tą antypolskość.

 

Wschód Ukrainy obecnie nie jest propolski, ponieważ przeszkadza mu wtrącanie się Polski w jego wewnętrzne sprawy. Oni to tak postrzegają, że my się wtrącamy i popieramy banderowców, których oni nie akceptują. Do tego trzeba dodać, że przecież sowiecka Rosja propagowała wizerunek Polaka-pana, który gnębił Ukraińców. Zatem antypolskość nie tylko się brała z działalności nacjonalistów ukraińskich, ale i Związek Sowiecki w jakimś tam stopniu tą antypolskość krzewił.

 

To nie oznacza, że całe społeczeństwo jest antypolskie, gdyż tak powiedzieć nie można, ale są kręgi aktywne, które takie poglądy noszą w sobie. Niestety Ukraińcy są społeczeństwem, w którym bardzo łatwo zasiać negatywne emocje. Przy odpowiedniej propagandzie nawet ludzie, którzy nie mają nastawienia antypolskiego, mogą to nastawienie zmienić.

 

Interesująca jest postawa ukraińskich publicystów, widzących w tej ideologii czynnik jednoczący przeciwko wrogiemu sąsiadowi. Czy można zatem stwierdzić, że Ukraińcy są skazani na banderyzm?

 

- Na to pytanie jest mi trudno odpowiedzieć. Oczywiście można by było szukać innego punktu zaczepienia, ale trzeba przyznać, że znalezienie go w historii Ukrainy nie jest proste. Nie oznacza to, że ten najbardziej złowrogi i kompromitujący element historii ma być taką siłą jednoczącą i mobilizującą naród do patriotyzmu.

 

Weźmy inne narody, chociażby Słowaków – przecież ich patriotyzm nie opiera się na jakichś zbrodniczych formacjach i ideologiach. Nie mają jakichś wybitnych bohaterów, a jednak są narodem scementowanym i dbającym o własny interes.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Fot. IPN


© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną