Nowy etap konfliktu w Syrii

0
0
0
/

Masakra jakiej „Islamskie Państwo” dokonało w syryjskiej prowincji Homs jest próbą zakwestionowania militarnych i politycznych sukcesów władz Syrii ostatnich miesięcy. Podobnie jak w Iraku zwycięstwo nad tą organizacją i innymi ugrupowaniami zbrojnych może być osiągnięte przede wszystkim na płaszczyźnie politycznej.

 

W ostatni czwartek bojówkarze organizacji „Islamskie Państwo” zaatakowali pole złóż gazu ziemnego położone niedaleko Palmiry w prowincji Homs. To głęboki rajd przez Pustynię Syryjską na obszary, które generalnie uznawane są za kontrolowane przez władze w Damaszku. Atak pociągnął za sobą śmierć 270 osób – zarówno żołnierzy Syryjskiej Armii Arabskiej jak i cywilów. Część z nich zginęła nie w czasie walki lecz została zgładzona po wzięciu do niewoli. Los około stu pracowników obsługujących instalacje wydobywające gaz nie jest znany. Wojsko syryjskie rychło zaatakowało ekstremistów. Według londyńskiego Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka wyeliminowało około 40 z nich. Tego samego dnia bojówki Al-Bagdadiego zajęły także złoże naftowe Al-Omar w tej samej prowincji, przepędzając z niego oddział Dżabhat Al-Nusra.

 

Atak ten można uznać za demonstrację siły terrorystycznego „kalifatu”, który zasygnalizował że mimo ofensywy w Iraku, nie zamierza przechodzić do defensywy na froncie syryjskim. Z pewnością nie jest także przypadkiem, że atak ten zastąpił nazajutrz po zaprzysiężeniu Baszara Al-Asada na kolejną kadencję na stanowisku prezydenta Syrii. Takwiryści chcieli w ten sposób przełamać wrażenie sukcesu jakie nowy-stary prezydent odnosi w procesie stabilizacji państwa. Wybory z 3 czerwca okazały się jego politycznym zwycięstwem i nawet nieprzyjazne mu zachodnie i arabskie media nie były w stanie zaprzeczyć masowemu udziałowi Syryjczyków w elekcji – zarówno w kraju jak i za granicą – w tym samym czasie gdy wrogie oficjalnemu Damaszkowi emigracyjne organizacje i rebelianci wzywały do bojkotu wyborów. [ http://www.prawy.pl/z-zagranicy2/5966-podwojne-zwyciestwo-baszara-al-asada ]

 

Priorytety militarne

 

Syryjskie siły zbrojne i prorządowe milicje odniosły w ostatnich miesiącach szereg sukcesów o charakterze strategicznym. Zdziesiątkowały antyrządowe zgrupowanie pod Damaszkiem. Niemal całkowicie przejęły kontrolę nad pograniczem libańskim zabezpieczając Damaszek i jego linie komunikacyjne z najważniejszą – północno-zachodnią częścią kraju. Zdusiły w zarodku wspieraną przez Turcję wiosenną ofensywę Dżabhat Al-Nusra w prowincji Latakia. Osaczyły swoich wrogów w niegdyś największym mieście syryjskim Aleppo, gdzie rebeliantów łączy ze światem zewnętrznym wąski korytarz i którego zajęcie przez armię wydaje się przesądzone. Symboliczny wymiar miało odbicie „stolicy rewolucji” czyli Homs będącego prawdziwym sworzniem kraju w połowie drogi między stolicą a ludnymi północno-zachodnimi prowincjami. Co ważne władze osiągnęły to nie tylko przez twardą kampanię bombardowań i ścisłego oblężenia ale także porozumienie zakładające możliwość wycofania się rebeliantów z miasta, zresztą część z nich wykorzystała tę okazję aby się poddać.

 

W wymiarze strategicznym syryjskie władze mają dwa priorytety. Przede wszystkim przejąć kontrolę nad pograniczem jordańskim, gdzie przez Darę, szkoleni przez Amerykanów i prawdopodobnie Brytyjczyków bojownicy przenikają niemal od razu w bezpośrednie sąsiedztwo Damaszku. Może to stać się o tyle łatwiejsze, że jak poinformował 12 lipca libański prawicowy dziennik „Daily Star” władze jordańskie stają się coraz bardziej oporne wobec CIA i coraz bardziej niechętne goszczeniu na swoim terytorium obozów szkoleniowych dla potencjalnych rebeliantów (w tej chwili przebywa tam 1300 amerykańskich wojskowych). Zmianę jordańskiego stanowiska wobec władz Syrii potwierdził dziennikarzowi portalu Al-Monitor Osamie Al-Szarifowi, w dość niezawoalowany sposób, szereg jordańskich prominentów.

 

Drugim priorytetem dla oficjalnego Damaszku jest najpewniej zdobycie Aleppo a potem konsekwentne odpychanie tamtejszych sił rebelianckich, stanowiących głównie mieszaninę bojówek powiązanego z Al-Kaidą Dżabhat Al-Nusra i salafickiego Islamskiego Frontu oraz resztek oddziałów używających marki „Wolnej Armii Syrii”. Tu działania będą o tyle trudniejsze, że ugrupowania te zakorzeniły się także na wiejskiej prowincji w dodatku korzystają z praktycznie otwartej asysty Turcji. [ http://www.prawy.pl/prawy.pl/z-zagranicy2/4515-kto-walczy-z-wladzami-syrii ]

 

W związku z takimi wymuszanymi przez względy geostrategiczne priorytetami siły rządowe zachowywały się wobec „Islamskiego Państwa” raczej defensywnie, koncentrując na obronie kontrolowanych przez siebie enklaw wokół prowincjonalnych stolic Hasaka i Dajr az-Zaur. Trudno powiedzieć na ile koncentracja ekstremistycznej organizacji we wschodnich regionach Syrii była przemyślanym planem a na ile konsekwencją tego, że jest ona niejako „przerzutem” z Iraku. Jednak wycofanie się na z góry upatrzone pozycje, jakie bojówkarze „Islamskiego Państwa” przeprowadzili w marcu po starciach z innymi ugrupowaniami rebelianckimi w prowincjach Idlib i Aleppo może wskazywać na to, że przy całym fanatyzmie, takwirystów stać było na opracowanie wyrafinowanej strategii. Okopanie się na peryferiach Syrii, gdzie wszakże mogli bogacić się na sprzedawanej do Turcji ropie z tamtejszych pól Rumajlan, pozwoliło im na zaprawianie swoich oddziałów w bojach z lokalnymi oddziałami kurdyjskimi (YPG) i przygotowanie ofensywy w Iraku. Ta ostatnia zapewniła im niezwykle obfite łupy w postaci sprzętu bojowego ale i środków finansowych, które jak widać są wykorzystywane nie tylko przeciw władzom irackim.

 

Al-Golani chce być emirem

 

Pozostałe ugrupowania też zresztą próbują zmobilizować siły. 12 lipca Manara al-Baida obsługująca medialnie Dżabhat Al-Nusra potwierdziła autentyczność nagrania, które wcześniej wyciekło do Internetu, a które zawiera słowa lidera tej będącej skrzydłem Al-Kaidy organizacji – Abu Mohammada Al-Golaniego. Mówił on o dążeniu do proklamowania „emiratu” obejmującego obszary syryjskich prowincji Aleppo i Idlib. Potwierdza to oświadczenie jego organizacji z 8 lipca ogłaszającej, że wycofuje się ona z rady szariackiej w prowincji Aleppo, łączącej do tej pory różne ugrupowania zbrojne.

 

Według informacji Aleppo Media Center na lipcowej naradzie dowódców Frontu Al-Golani, po raz pierwszy wobec tak licznej grupy, miał wystąpić bez zasłony na twarzy. Jego słowa o tym, że „nie pozwoli aby żadna osobą zagarniała owoce dżihadu jak to się już stało” sygnalizują, że deklaracja ta i ewentualna proklamacja są przede wszystkim elementem walki z „Islamskim Państwem” z rąk którego Dżabhat Al-Nusra ponosił ciężkie porażki w prowincji Dajr az-Zaur w okresie od kwietnia do czerwca. Mohammed Khatib w artykule z 18 lipca zinterpretował zresztą tę licytację proklamacji przede wszystkim jako mechanizm konkurowania o zagranicznych ochotików szukających pola walki dla światowego dżihadu.

 

16 lipca odbyło się zaprzysiężenie Baszara Al-Asada. W swoim przemówieniu prezydent ponownie zinterpretował konflikt jaki czwarty rok toczy Syrię, przede wszystkim jako wojnę pośredników – proxy war, wynik zewnętrznej interwencji. Triumfował twierdząc, że obywatele Syrii działają w myśl hasła jego kampanii wyborczej – „razem”. Wzywał do zjednoczenia narodowego. Gratulował Syryjczykom głosowania i w referendum w 2012 r., i ostatnich wyborach, które przebiegały „w ogniu”. Podkreślał, że poparli go także ci Syryjczycy, których wojna wypędziła poza granice kraju. Prezydent może triumfować, gdyż w istocie wybory z 3 czerwca znaczą dla jego pozycji i rozwoju sytuacji w Syrii równie wiele co zwycięstwa wiernych mu sił zbrojnych.


„Wezwanie o wolność, demokrację i sprawiedliwość wyszło z najbardziej opresyjnego i tyrańskiego kraju” – mówił Al-Asad mając na myśli rolę Arabii Saudyjskiej w syryjskim konflikcie, którą określił wręcz jako „państwo stojące za intelektualną i religijną dewiacją, moralnym upadkiem”. „Gdzie są ich dżihadyści? Dlaczego nie wyślą ich do obrony narodu Palestyny?” pytał retorycznie oskarżając Saudów o realizację agendy politycznej Waszyngtonu i Tel Awiwu. Syryjską wojnę pośredników umieścił w kontekście najazdu na Irak i jego obecnego stanu, okupacji Palestyny czy nawet podziału Sudanu, opisując je jako etapy destabilizacji świata arabskiego, zresztą cofnął się aż do kontekstu lat 70 i walki swojego ojca Hafeza z Bractwem Muzułmańskim, które określił mianem „szatańskiego” [ https://www.youtube.com/watch?v=gw28ZMOZY18 ]

 

Reformy polityczne

 

Wybory potwierdzają zresztą to co sygnalizowały już dane omawiane przez sztab NATO w zeszłym roku jak i sondaże, chociażby ten opublikowany na samym początku 2012 roku przez organizację „Doha Debate” (projekt „YouGov Siraj poll on Syria”. Warto podkreślić, że „Doha Debate” jest częścią fundacji emira Kataru, wówczas zawziętego wroga Syrii, wzywającego do zbrojnej interwencji w tym kraju i tłoczącego wielkie środki materialne na wsparcie dla rebeliantów). Większość Syryjczyków woli Syryjską Republikę Arabską jaką znają z Al-Asadem na czele niż alternatywę jaką przedstawiali im przez te z górą trzy lata jego przeciwnicy.

 

„Wolna Armia Syrii” okazała się fikcją, większość pozostałości po niej skupił skrajny salaficki Front Islamski. Zadziwia wręcz kompletna polityczna impotencja wrogów syryjskich władz, którzy nie byli w stanie tworzyć żadnych struktur administracyjnych na obszarach, które przecież nierzadko kontrolowali miesiącami. Ta niezdolność może być zresztą także świadectwem niskiego poparcia, przynajmniej ze strony lokalnych elit. Tylko jedno walczące z Syryjską Republiką Arabską ugrupowanie wykazywało dużą zdolność do tworzenia struktur władzy – było to Islamskie Państwo Iraku i Lewantu, które zresztą dzięki temu stało się zdecydowanie najsilniejszym z nich. Tyle, że swój „kalifat” organizuje w ramach takiej agendy ideologicznej i takimi metodami, których nie życzą sobie najpewniej ani Syryjczycy ani którzykolwiek z ich sąsiadów.

 

Na konsolidację poparcia dla władz może wpływać jeszcze jeden czynnik. Walka z Izraelem zawsze stanowiła istotną część legitymizacji systemu. Syria zawsze starała się być czempionem walki z tym państwem a antyizraelskie stanowisko okazało się żywotnym elementem panarabskiej ideologii partii Baas. Dziś prezydent Al-Asad może z powodzeniem odwoływać się do antyizraelskich argumentów i nie przypadkowo poświęcił im tyle miejsca w swojej mowie po zaprzysiężeniu.

 

Izrael nawet już nie ukrywa, że przyjmował i leczył rebeliantów poszkodowanych w walkach w południowej Syrii. Rejon Kunajtiry przy linii demarkacyjnej na Wzgórzach Golan jest obszarem ich nasilonych działań. Arabskie media obiegły wypowiedzi szefa wywiadu „Wolnej Armii Syrii”, który 14 maja, w Ammanie mówił dziennikarzowi „Times of Israel”, że jego bojownicy „mogą po cichu kooperować z Izraelem” a kwestię okupowanych Wzgórz Golan „trzeba zostawić na później”. Słowa takie są wręcz obrazoburcze dla sporej części syryjskiej opinii publicznej i z pewnością pozwalają syryjskim władzom szukać poparcia społecznego. Zresztą Izraelczycy nie przepuszczają okazji aby bezpośrednio uderzać w Syrię. Tylko 22 czerwca izraelskie lotnictwo zaatakowało 9 celów wojskowych właśnie w okolicy Kunajtiry. To tylko uwiarygodnia słowa Al-Asada.

 

Jeszcze istotniejszym czynnikiem stabilizacji sytuacji jest fakt, że Al-Asad odpowiedział na konflikt nie tylko militarnie ale i politycznie. Większość komentatorów nie docenia tego jak poważnych zmian dokonał prezydent w ustroju i systemie politycznym kraju. Reforma konstytucyjna z 2012 zniosła hegemonię partii Baas, choć jednocześnie podtrzymano specyficzną zasadę systemu partyjnego to jest zakaz tworzenia partii opartych o ideologie bądź więzi religijne, etniczne, klanowe. Co prawda parlament nie ma kontroli nad władzą wykonawczą skoncentrowaną w ręku prezydent jednak, jak wskazuje Łukasz Fyderek w swojej pracy „Syria. Pretorianie i technokraci”, odgrywa ważną rolę jako miejsce artykulacji interesów grup społecznych poza skostniałymi nieformalnymi sieciami klientelizmu.

 

Pluralizacja będzie tym bardziej realna, że w kraju funkcjonują już partie, które z jednej strony określają się jako opozycyjne a z drugiej akceptują reguły systemu i sprzeciwiają się ugrupowaniom zbrojnym zwalczającym władzę. Czołowym przedstawicielem tak rozumianej opozycji jest Syryjska Partia Socjal-Nacjonalistyczna, niegdyś zwalczana, obecnie ciesząca się swobodą działalności. Na samą partię Baas reformy podziałały mobilizująco, obecnie, poprzez powołanie własnych batalionów, próbuje ona, szczególnie w Aleppo i Damaszku, próbuje zaznaczyć swoją pozycję także na polu bitwy.

 

Jeszcze poważniejszą zmianą jest wprowadzenie alternatywnych wyborów prezydenckich i ograniczenia maksymalnego okresu sprawowania tego urzędu do dwóch siedmioletnich kadencji. Jest to zmiana o tyle fundamentalna, że prezydent nadal koncentruje w swoich rękach pełnię władzy wykonawczej, zwierzchnictwo nad władzą sądowniczą i wpływ na legislację.

 

Kluczowe znaczenie ma jednak fakt, że syryjskiej elicie udało się mimo wszystko uniknąć przekształcenia konfliktu w wojnę religijną i pozostała ona wierna ideologii zasadniczo świeckiego nacjonalizmu, która ciągle wyznacza świadomość większej części społeczeństwa jak dowodzi Victoria J. Gilbert w pracy „Syria for the Syrians. The rise of syrian nationalism 1970-2013”. To raczej wrogowie władz reprezentują w coraz większym stopniu ekskluzywizm religijny czy wprost takwiryzm. Nawet przedstawiany na zachodzie jako czołowy reprezentant „umiarkowanych rebeliantów” Michel Kilo, w majowych wypowiedziach dla libańskiego dziennika „Al-Nahar” pozwolił sobie na uwagi, że „kościoły chrześcijańskie odegrały negatywną rolę” w  syryjskim konflikcie.

 

Tymczasem syryjskie struktury państwowe ciągle mogą liczyć na poparcie obywateli różnej konfesji i z różnych grup etnicznych. Nie bez znaczenia jest tu fakt, że wszyscy liderzy religijni popierają stronę rządową i jest tak nawet w przypadku głównych kleryków sunnickich z Wielkim Muftim Republiki Ahmadem Badrem Al-Din Hassunem na czele, którego syn został zresztą zabity przez rebeliantów w ramach kary za stanowisko ojca. Szpicą oddziałów rządowych w niezwykle ciężkich walkach o Aleppo są bataliony partii Baas, w ogromnej większości składające się z sunnitów właśnie. Funkcjonuje nawet prorządowa Narodowa Inicjatywa na rzecz Kurdów Syryjskich, której przewodzi deputowany parlamentu Omar Al-Oussi. To sprawia, że struktury państwa syryjskiego są znacznie silniejsze niż postbaasistowski Irak, którego elity nie mogą uciec od sekciarskiej logiki. To dlatego Syria wytrzymuje czwarty rok krwawego konfliktu, podczas gdy jedna ofensywa „Islamskiego Państwa” zachwiała w posadach systemem Iraku.

 

Oczywiście reformy polityczne niosą pewne zagrożenia z punktu widzenia stabilności. Dominację wolnego od religijnych resentymentów sekularnego nacjonalizmu zapewnił wpływ ideologii baasistowskiej. Korzystając ze swojego wyjątkowego statusu partia Baas niemal od półwiecza obecna była w zakładach pracy, armii, na uczelniach, w szkole. Jak w niezwykle zróżnicowanym religijnie i etnicznie społeczeństwie elity będą podtrzymywać niezbędny dla trwania społeczeństwa minimalny konsensus tożsamości i celów politycznych? Odpowiedź na to pytanie przesądzi o powodzeniu i szybkości rekoncyliacji po niszczącym konflikcie zbrojnym.

 

Kwestia kurdyjska

 

Kwestia kurdyjska jest być może najpoważniejszym politycznym wyzwaniem dla prezydenta Al-Asada. Czołowa partia Kurdów – Demokratyczna Unia Zjednoczenia (PYD) z pomocą Partii Pracujących Kurdystanu i własnych Oddziałów Samoobrony Ludowej zdołała ustanowić własną niezależną administrację na trzech rozległych obszarach przy granicy tureckiej. [ http://prawy.pl/z-zagranicy2/4694-kurdowie-razem-czy-osobno ]

 

Liderzy PYD nie szczędzą krytyki dawnemu systemowi politycznemu Syrii, a 5 czerwca rzecznik YPG Jan Pulat mówił nawet, iż podział Syrii jest nieunikniony. W praktyce Kurdowie walczą głównie z bojówkami różnych organizacji, przede wszystkim „Islamskiego Państwa”, które permanentnie naciska na ich autonomię, chętnie posługując się przy tym zamachowcami-samobójcami. Kurodwie bardziej obawiają się polityki Ankary (uważając ją za protektora ekstremistów) niż Damaszku. Charakterystyczne, że także we wspomnianej wcześniej odezwie lidera Dżabhat Al-Nusra jako wrogów jego przyszłego emiratu wskazywano nie tylko państwo syryjskie ale także struktury powołane przez syryjskich Kurdów. Tymczasem walki z oddziałami rządowymi są obecnie sporadyczne i choć kurdyjska administracja zbojkotowała wybory prezydenckie z 3 czerwca, to jednocześnie nie przeszkadzała w ich organizacji tam gdzie pozostały jeszcze jakieś struktury państwowe, ani w samym głosowaniu.

 

Do tej pory syryjscy prominenci w ogóle nie odnosili się do kwestii administracji kurdyjskiej.  Kurdyjsko-syryjska, niezależna agencja ARA News z uwagą odnotowała nową jakość w postaci głosu znanego syryjskiego politologa i komentatora medialnego Taliba Ibrahima, uważanego za zwolennika władz. 20 czerwca mówił on, że kolejna kadencja Al-Asada „będzie pełna radykalnych reform struktury politycznej struktury reżimu, struktury państwa i rządu”.  Mówił także, że „Kurdowie zawsze byli częścią syryjskiego społeczeństwa”. Pozytywie ocenił administrację PYD jako „broniącą Kurdów przed Dżabhat Al-Nusra i ISIL, oraz zaspokajającą pewne potrzeby społeczne” i jako taka „nie jest uznawana za wrogą” przez oficjalny Damaszek, jak twierdził. Wzywał YPG do kooperacji z syryjską armią a nawet wspominał o takich przypadkach w przeszłości.

 

Syryjskie siły zbrojne w najbliższych miesiącach będą koncentrować się na walkach na północnym-zachodzie i południu kraju, co oznacza, że „Islamskie Państwo” nadal będzie okopywać się na jego wschodzie. Syryjczycy próbują dezorganizować jego struktury uderzeniami lotniczymi. W tym roku konflikt syryjski może wejść w nową fazę. Stabilizacji politycznej mogą towarzyszyć sukcesy militarne władz, zaś konflikt będzie przenosił się na jego peryferie, co jest dla Syryjczyków dobrą prognozą. W dłuższej perspektywie całkowita eliminacja „Islamskiego Państwa” będzie trudna tak ze względu na uwarunkowania obszaru w jakim operuje, poważne zasoby jakie zgromadziło, jak i na fakt jego umiędzynarodowienia, wyznaczanego przez zakorzenienie „kalifatu” w irackiej prowincji Al-Anbar i popularności jaką zdobyło wśród ekstremistów z całego świata, przez co może liczyć na ich stały dopływ.
                                
 

Karol Kaźmierczak

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną