Sejm przyjął ustawę wprowadzającą do Polski tylnymi drzwiami uprawy roślin GMO

0
0
0
/

W czwartek w Sejmie została przegłosowana ustawa o zakazie uprawy roślin modyfikowanych genetycznie, dająca ministrowi rolnictwa prawo do wyrażenia zgody na uprawę roślin GMO po spełnieniu określonych w ustawie warunków. To oznacza de facto otworzenie Polski na rośliny GMO i początek końca ekologicznego rolnictwa w naszym kraju. Za przyjęciem ustawy zagłosowało 230 posłów, przeciw było 198. 1 poseł wstrzymał się od głosu. Sejm przyjął przy tym zaledwie jedną z dziewięciu poprawek Klubu Kukiz'15, dotyczącą podniesienia dolnej granicy kary pozbawienia wolności dla osoby, która w wyniku wprowadzenia uprawy GMO spowodowała zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi z 3 miesięcy do 2 lat, przy górnej granicy 5 lat. Odrzucone poprawki miały na celu takie uszczelnienie przepisów, aby prowadzenie upraw roślin GMO w Polsce było niemożliwe. - Kukiz'15 zgłosił 9 poprawek, które zabezpieczałyby Polaków przed takimi uprawami ale Sejm uwzględnił tylko jedną. Nadzieja w Senacie i starej praktyce PiS, że nasze poprawki w Sejmie odrzuca ale w Senacie uwzględnia jako... swoje – komentował na gorąco na swoim profilu na jednym z portali społecznościowych Paweł Kukiz, zwracając się jednocześnie do senatorów, aby uwzględnili złożone przez jego klub poprawki. - Wypuśćcie je nawet jako "swoje" ale proszę – uwzględnijcie! - apelował. Długofalowym skutkiem zapisów ustawy w tym kształcie będzie koniec polskiego rolnictwa i oddanie pola w tym obszarze gospodarki wielkim korporacjom produkującym żywność modyfikowaną genetycznie, a wszystko wbrew woli obywateli. Projekt ustawy o zmianie ustawy o mikroorganizmach i organizmach genetycznie zmodyfikowanych oraz niektórych innych ustaw dokonuje nowelizacji obowiązującej obecnie ustawy z dnia 22 czerwca 2001 r. o mikroorganizmach i organizmach genetycznie zmodyfikowanych (Dz. U. z 2015 r. poz. 806 oraz z 2016 r. poz. 2003). Jak stwierdza rząd w oficjalnym uzasadnieniu, podstawowym celem projektu ustawy jest: „1) uzupełnienie wdrożenia do polskiego porządku prawnego postanowień dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2001/18/WE z dnia 12 marca 2001 r. w sprawie zamierzonego uwalniania do środowiska organizmów zmodyfikowanych genetycznie i uchylającej dyrektywę Rady 90/220/EWG (Dz. Urz. WE L 106 z 17.04.2001, str. 1, z późn. zm; Dz. Urz. UE Polskie wydanie specjalne, rozdz. 15, t. 6, str. 77), zwanej dalej „dyrektywą 2001/18/WE”, regulującej kwestie zamierzonego uwolnienia organizmów genetycznie zmodyfikowanych (GMO) do środowiska, wprowadzania do obrotu produktów GMO oraz ich stosowania w uprawach, 2) zwiększenie stopnia bezpieczeństwa dla zdrowia ludzi i dla środowiska przez ustanowienie mechanizmów umożliwiających skuteczną kontrolę oraz ograniczanie upraw GMO”. Problem w tym, że uzasadnienie to jest delikatnie mówiąc nielogiczne, biorąc pod uwagę, że Polska była dotychczas – przynajmniej oficjalnie – krajem wolnym od GMO. – Jest mi trudno uwierzyć, że tak nieprecyzyjny, niejasny dokument prezentuje się nam, Polakom, jako propozycję ustawy mającej zabezpieczyć Polskę w stu procentach przed uprawami GMO. To jest nie do pomyślenia, że to jest dokument, który nazywa się ustawą – oceniła Jadwiga Łopata z Międzynarodowej Koalicji Dla Ochrony Polskiej Wsi jeszcze na etapie prac w komisji. Apelowała wówczas do posłów „aby nacisnęli na hamulec i wspólnie ze stroną społeczną, z wyborcami zrobili konkretne zmiany, które zabezpieczą Polskę przed GMO”. – Co to znaczy: „pod jakimi warunkami minister zaakceptuje prowadzenie uprawy”? Kto poniesie koszty, jakie będzie musiał ponieść rolnik, któremu zanieczyszczono uprawy? Kto poniesie koszty procesów, jakie korporacje wytoczą rolnikom, którym zanieczyszczono pola, upominając się o tzw. prawa autorskie? Nawet nie chcecie państwo dopuścić do tego, żeby wprowadzić ubezpieczenie. Wszyscy wiemy, że jest to możliwe i że wprowadzenie takiego ubezpieczenia to jest taka bariera, o którą podobno chodzi – mówiła Łopata, przypominając, iż wszystkie sejmiki wojewódzkie przyjęły uchwały, że chcą, aby ich województwa były wolne od GMO. Strona społeczna zauważyła, że nie potrzeba ustawy o przedłożonej treści, aby zabezpieczyć Polskę przed GMO, co usiłuje wmówić strona rządowa – wystarczy zawrzeć w ustawie zapis, że w Polsce uprawy roślin GMO są zakazane. Ministerstwo Rolnictwa twierdzi jednak, że wprowadzenie takiego zakazu w drodze ustawy jest niemożliwe [sic!]. Jeżeli tak, to po co w drodze ustawy tworzyć warunki dopuszczalności upraw GMO, jeżeli nie ma się zamiaru zezwolić na ich prowadzenie? Otóż, nie jest prawdą, co usiłują wmawiać niektórzy politycy, że UE zakazuje wprowadzania zakazu upraw GMO w poszczególnych krajach członkowskich – zgodnie z obowiązującymi obecnie regulacjami unijnymi każde państwo członkowskie samo decyduje, czy zezwala na uprawy roślin GMO, czy też nie. Może to uczynić drogą rozporządzenia Rady Ministrów, a w obliczu dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2015/412 z dnia 11 marca 2015 r. w sprawie zmiany dyrektywy 2001/18/WE w zakresie umożliwienia państwom członkowskim ograniczenia lub zakazu uprawy organizmów zmodyfikowanych genetycznie na swoim terytorium wszelkie wcześniejsze zapisy dyrektywy, wydane przed złagodzeniem przez UE przepisów ws. wprowadzania zakazu upraw GMO powinny stać się nieobowiązujące i zapewne tak jest.   Fot. Pixabay

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną