Niemcy na kacu

0
0
0
/

Skończył się czas zawieszenia. Po sześciomiesięcznych perturbacjach i miotaniu się kanclerz Merkel w próbach stworzenia rządu, socjaldemokraci z SPD opowiedzieli się w końcu za GroKo, czyli kontynuacją koalicji z blokiem chadeków CDU/CSU. Opowiedzieli się zdecydowanie, bo na „tak” głosowało 66,02 proc. delegatów. Nic nie wskórał młody Kevin Kühner z młodzieżówki Jusos, który by zmienić z góry do przewidzenia wynik, przyciągnął od stycznia ponad 16 tysięcy nowych członków, przeciwnych destruktywnej dla SDP koalicji . Młodzi z Jusos winili Martina Schulza i jego otoczenie za to, że wieloletnie trwanie w uścisku z Merkel spowodowało dramatyczny spadek notowań ich partii w społeczeństwie. Podczas wrześniowych wyborów, SPD otrzymało 20 proc poparcia, co okazało się najgorszym wynikiem tej partii w powojennej historii Niemiec. Ale tuż przed finiszem rozmów z chadekami, notowania SPD spadły do 16 proc. W lutym był nawet moment, że poparcie dla socjalistów zjechało do poziomu 15,5 proc. a przed nich – na drugie miejsce – wysunęła się o pół punktu Alternatywa dla Niemiec. U jednych spowodowało to panikę, u innych- zadowolenie. Zaczęto wreszcie mówić, że ten rząd jest żartem. Kanclerz rządzi autorytarnie, uchyla przepisy, zasady i umowy bez konsultacji z parlamentem, zasłaniając się argumentem "szczególnej sytuacji". Dotąd wszyscy temu przyklaskiwali, aż przyszła chwila otrzeźwienia. Spadek notowań chadeków, dla których poparcie spadło do 33 proc., uwidocznił Merkel, jak bolesną koalicja z SPD ma cenę i jak rozmywa wyborczy program tego konserwatywnego środowiska. Błędy Merkel stały się błędami jej partii. Zaatakowana przez własne zaplecze za akceptację lewicowych idei, które w ciągu ostatniej kadencji zdominowały program rządu, szła jednak jak taran, niewiele sobie z zarzutów robiąc. Musiała zdawać sobie sprawę, że po wyrzuceniu żalów i oskarżeń, unici CDU/CSU i tak pójdą na jej pasku, godząc się na kolejny mariaż z socjalistami przez cztery lata. Mieli za dużo do stracenia: posad, wpływów i pieniędzy. Na plecach przecież czuli oddech idącej w górę w sondażach antyimigracyjnej Alternatywy dla Niemiec, pod której hasłami podpisuje się coraz więcej Niemców. Dopiero ostatnio w mediach i w internecie pojawiły się rozważania na temat :"Merkel i erozja CDU". Przez zbyt długi czas kunktatorscy politycy obserwowali i komentowali jej poczynania życzliwie, podczas gdy obywatele mieli zaciśnięte w kieszeniach pięści i zasznurowane poprawnością polityczną usta. Teraz dopiero pada pytanie: dlaczego nie trwają analizy, nie odbywają się debaty o przyczynach rosnącej popularności partii lokujących się skrajnie z lewa i prawa. Taka sytuacja ma przecież swoje przyczyny. Coś stało się z Niemcami, skoro tęsknią do takiego kanclerza jak Sebastian Kurtz z Austrii, który otwarcie powiedział w Brukseli, że jego kraj nie będzie przyjmował emigrantów. Ale o tych tęsknotach i marzeniach nie dowiemy się od dziennikarzy, lecz z opinii komentujących aktualną sytuację polityczną czytelników np. „Die Welt”. A oni piszą wprost :” Nie tylko CDU potrzebuje nowego przywództwa. W całym kraju konieczna jest polityczna poprawka”. „Nasza GroKo ma opłakany wygląd, ze względu na obecne przywództwo. Niemcy zasługują na coś lepszego i pilnie potrzebują rozsądnego rządu… a politycy wciąż zastanawiają się, dlaczego ludzie wybierają AfD.” W 2005 roku Unia i SPD zebrały jako koalicja około 70 procent poparcia., ale po ubiegłorocznych wrześniowych wyborach miały tylko 53 procent. Dziś jest gorzej, bo na starcie tworzenia rządu 16 + 33 oznacza 49 procent poparcia, zatem gdyby wybory odbyły się teraz, Merkel i koalicjanci nie mieliby większości w Bundestagu. Dlatego wyborów nie będzie. Niemcy mówią już otwartym tekstem, że aby w przyszłości taka koalicja nie była możliwa, muszą przy urnach do głosowania okazać bardziej zdecydowane stanowisko. Wyśmiewają przy tym argument SPD, jaki poszedł wraz z komunikatem o poparciu socjalistów dla GrokKo, że "Członkowie SPD zdecydowali zgodnie z mottem: najpierw kraj, potem partia." Wcale nie! – zaprzeczają Niemcy. Hasło powinno brzmieć: najpierw dla nas kasa i konfitury. Ci partyjni bonzowie wiedzieli przecież dobrze, że tracą wpływy, ich miejsce przy władzy jest możliwe teraz albo nigdy, a na pewno bardzo długo nie będą do niej dopuszczeni, bo ich partia niknie w oczach. Proporcje siły SPD w GroKo są w poparciu społecznym prawie dwukrotnie mniejsze niż chadeków. Niemcy przewidują, że bez względu na to, jak sytuacja się rozwinie, CDU straci swój popularny status partii chadeckiej właśnie z powodu Merkel. I albo Merkel przed końcem kadencji opuści tonący statek, albo CDU straci wszystkich konserwatywnych wyborców, bo przejdą do AfD lub liberałów z FDP. Zauważają także, że obecnie przy władzy wygodnie umościli się politycy w wieku 60 +, dbający o miękkie lądowanie na intratnej emeryturze. A wzrost popularności AfD pokazał niezauważane dotąd przez mainstream problemy i koniec pewnego cyklu w Europie, wynikającego zarówno z występowania w polityce zmiany pokoleniowej, jak i pragnienia odnowienia organizacji i przedstawicieli politycznych.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną