To pierwsza kostka pod drogę, na której dziś są takie "dzieła" jak "Golgota Picnic" czy "Klątwa"

0
0
0
/

Naoczny świadek tak opisuje atmosferę panującą podczas prapremiery (13 I 1782) "Zbójców" Schillera w teatrze narodowym w Mannheim (większość widzów znała tekst dramatu, bo był opublikowany poprzedniego roku): "Widownia teatru przypominała azyl dla szaleńców: przewracanie oczami, zaciśnięte kłykcie, tupanie nogami i chrapliwe okrzyki. Obcy ludzie ze łzami w oczach rzucali się nawzajem w objęcia, słaniające się na nogach, omdlałe kobiety opuszczały salę. Nastąpiło totalne rozprzężenie, jak w erze chaosu, z którego zaczęły podnosić się opary nowego ładu!". Tak, to prawda, ten pierwszy w historii melodramat, który bohaterem pozytywnym uczynił bandytę, i o którym jeden z historyków napisał oksymoronicznie: "rozwlekły, lecz ekscytujący", rzeczywiście wyzwolił "opary nowego ładu", ale "ładu" szatańskiego, był - że posłużę się metaforą Donoso Cortesa - "ewangelią galerników". To pierwsza kostka pod drogę, na której dziś są takie "dzieła" jak "Golgota Picnic" czy "Klątwa" w Teatrze Powszechnym. Choć trzeba pamiętać, że sam Schiller potem z tej drogi zawrócił.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną