Ambasador Ukrainy w Polsce złamał ustawę o IPN?

0
0
0
/

Banderyzująca Lwowska Rada Obwodowa zajęła się sprawą poniedziałkowej demonstracji narodowców przed Ambasadą Ukrainy w Warszawie, podczas której podeptano flagę zbrodniczej OUN-UPA i spalono zdjęcia czołowych ukraińskich zbrodniarzy, mających zresztą na rękach krew nie tylko Polaków, ale i tych Ukraińców, którzy nie godzili się z polityką wyrzynania Polaków na Kresach. Spalenie portretów Stepana Bandery i Romana Szuchewycza oraz sponiewieranie barw ludobójców przez posła Ruchu Narodowego Roberta Winnickiego tak bardzo rozsierdziło lwowskich radnych, że chcą oni - jak poinformował portal Kresy.pl - zwrócić się do MSZ Ukrainy z żądaniem uznania rzeczonego parlamentarzysty za persona non grata. - Jak dalej mędrcy we Lwowie będą tak robić, to za rok ich zakazy mogą nie obowiązywać na znacznych obszarach Ukrainy. Ja od dawna mówię, żeby nie zawracać sobie nimi głowy, włącznie ze współpracą gmin w ramach programu miast partnerskich. Niech sobie uchwalają co chcą, nawet że są potomkami ojców cywilizacji czyli Sumerów - skomentował całą awanturę dr hab. Andrzej Zapałowski na swoim profilu na jednym z portali społecznościowych. Ale jak tu się nie przejmować, jeżeli w obronie barw zbrodniczej OUN-UPA staje... Ambasada Ukrainy w Polsce. "Ambasada Ukrainy w Polsce potępia manifestację zorganizowaną przez niektóre polskie organizacje nacjonalistyczne w dniu 19 marca 2018 roku pod Ambasadą w Warszawie, w czasie której głoszono antyukraińską propagandę" napisali przedstawiciele ukraińskiej ambasady w specjalnie wydanym oświadczeniu mimo że podczas demonstracji narodowców nie padły antyukraińskie hasła, ale jedynie antybanderowskie. "Świadomie lub nieświadomie, ale ich działania i wypowiedzi podsycają nietolerancję i grają na korzyść Kremla, w którego polityce imperialnej nie ma miejsca na istnienie wolnej Ukrainy, wolnej Polski i demokratycznej Europy" po raz kolejny ukraińska dyplomacja przytoczyła ten starty już slogan, niewytrzymujący zresztą zderzenia z rzeczywistością, ponieważ na korzyść Kremla jest, aby na Ukrainie utrwalał się banderyzm i to podkreślali wielokrotnie różni eksperci, w tym także dr hab. Andrzej Zapałowski. W tym miejscu rodzi się poważne pytanie, czy ambasador Ukrainy Andrij Deszczyca, odpowiedzialny za dokonaną przez ukraińską placówkę dyplomatyczną obronę symboliki ludobójców, nie naruszył ustawy o IPN, zakazującej propagowania i afirmowania symboli systemów totalitarnych, w tym także banderowskich. Nawet jeżeli jego działanie w tej konkretnej sprawie nie stanowi naruszenia zapisów wspomnianej ustawy, to i tak powinien zostać uznany za persona non grata z powodu banderowskich, a więc tym samym antypolskich przekonań, natomiast strona polska powinna wystosować do władz w Kijowie notę dyplomatyczną, w której uzależni przyjęcie kolejnego ambasadora od jego poglądów na postać Stepana Bandery i ideologii banderowskiej. To nie Polacy są nietolerancyjni i podsycają nienawiść, co zarzuca im wielu Ukraińców, ale sami Ukraińcy, hołdując mordercom bezbronnej polskiej ludności. Nie tak znów dawno ulicami Lwowa przeszedł antypolski marsz upamiętniający rocznicę śmierci (4 marca) dowódcy zbrodniczej Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) Romana Szuchewycza. Niesiono na nim transparent treści „Miasto Lwów nie dla polskich panów”. Padło na nim wiele antypolskich haseł, a przyczynkiem do nich była przyjęta w Polsce ustawa penalizująca banderyzm. – Wyszliśmy dziś na ulice, by pokazać, że Lwów jest miastem banderowskim i nikt nie będzie nam mówił, kogo mamy czcić – mówił wówczas uczestniczący w owym marszu przedstawiciel Korpusu Narodowego Swiatosław Siryj, cytowany przez portal Zaxid.net. Co ciekawe taka postawa nie spotkała się z potępieniem ze strony władz w Kijowie, które powinny w imię dobrych relacji z Polską ukrócić tego typu praktyki.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną