Prof. Włodzimierz Osadczy: Nie idea jedności, ale idea nacjonalizmu stała się przewodnią w Kościele greckokatolickim

0
0
0
/

Z prof. Włodzimierzem Osadczym, dyrektorem Centrum Badań Wschodnioeuropejskich Ucrainicum na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim rozmawia Anna Wiejak. Jak to się dzieje, że artykuł o wielkim błogosławionym Kościoła katolickiego bp. Grzegorzu Chomyszynie spotyka się z ostrym sprzeciwem opiekuna alumnów greckokatolickich w Lublinie? - Po pierwsze słowo błogosławionego bp. Chomyszyna wydaje wielkie owoce. Niespodziewane owoce. Nawet w tej chwili jadę z piękną misją, bo mam dzisiaj odebrać nagrodę Feniksa 2018 za książkę zawierającą wspomnienia, zapiski biskupa Chomyszyna „Dwa królestwa”, który dostąpił wyróżnienia. Forum Wydawców Katolickich dostrzegło tą pozycję jako wyjątkową. Masa też podziękowań od księży biskupów dociera do wydawców książki, czyli słowo błogosławionego biskupa Chomyszyna staje się tym balsamem leczącym rany polsko-ukraińskie, które, jak wiemy, do dnia dzisiejszego nie są zagojone i które wymagają pielęgnacji. Oczywiście ta sytuacja bardzo się nie podoba tym, którzy głoszą ideologię sprzeczną z nauką bp. Chomyszyna, ideologię nacjonalizmu, którą bp Chomyszyn potępił jako herezję nacjonalizmu. Niestety takim ośrodkiem, który bardzo mocno jest związany z ideologią nacjonalizmu ukraińskiego obecnie jest Kościół greckokatolicki. Niejednokrotnie o tym wspominał w swoich wypowiedziach ks. abp. Mieczysław Mokrzycki, mówiąc o sytuacji Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie i relacji z Kościołem greckokatolickim. Niestety też docierają do nas bardzo szokujące głosy biskupów greckokatolickich, w których dochodzi do gloryfikacji postaci związanych z ideologią nacjonalizmu ukraińskiego, wręcz Bandery, Szuchewycza, a też dochodzą głosy, które zachwalają formacje winne zbrodni ludobójstwa. Chociażby z przykrością należy tutaj przytoczyć po raz kolejny wypowiedź greckokatolickiego arcybiskupa Lwowa Woźniaka, który mówił w swojej nauce pasterskiej, że Stepan Bandera to jest skarb narodu i wyświęcił tablicę gen. Romana Szuchewycza na budynku szkoły polskiej we Lwowie, zachwalając osobę odpowiedzialną za ludobójstwo jako bohatera Ukrainy. Niestety zwierzchnik Kościoła greckokatolickiego śp. kard. Huzar w liście gratulacyjnym do Kongresu Nacjonalistów Ukraińskich nazywał Organizację Ukraińskich Nacjonalistów „dniem dzisiejszym i przyszłością narodu ukraińskiego”. Że nie są to jakieś wpadki, czy nieporozumienia, świadczy chociażby to, że promocja banderyzmu w Kościele greckokatolickim trwa do dnia dzisiejszego w sposób dość nieskrępowany. 1 stycznia 2018 roku biskup kołomyjski w swoim kazaniu porównał Stepana Banderę z Mojżeszem Ukrainy. To wszystko są słowa należące do hierarchów Kościoła greckokatolickiego. Możemy mieć różny stosunek do historii, natomiast osoby, które firmowały ideologię nienawiści, ideologię, która doprowadziła do ludobójstwa, osoby te zostały potępione nie tylko przez środowiska kościelne, ale też i przez środowiska tzw. europejskie. Przypomnijmy, że gloryfikacja Stepana Bandery została potępiona przez rezolucję Parlamentu Europejskiego, no i wówczas kiedy biskupi katoliccy pozwalają sobie na tego typu wypowiedzi, świadczy to o tym, że bardzo źle się dzieje z kondycją Kościoła greckokatolickiego. Jednocześnie mamy do czynienia z wybielaniem pamięci o abp Andrzeju Szeptyckim. Zresztą to było też widać w liście ks. Pańczaka, gdzie zaprzeczał on, iż Szeptycki zaczął upodabniać ryt unicki do moskiewskiego prawosławnego, co jest udowodnione historycznie. - Oczywiście. A co może Pan powiedzieć o samym ks. Pańczaku? - Jest wielkim nieporozumieniem, że osobą, która kształci alumnów greckokatolickich w Lublinie, w seminarium, które jest związane z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim, jest ks. Pańczak, który niejednokrotnie wywoływał zgorszenie poprzez wypowiedzi, w których mieściły się treści ironiczne, wręcz bluźniercze gdy chodzi o pamięć ofiar ludobójstwa, gdy chodzi o samą walkę środowisk patriotycznych o przywrócenie pamięci na temat zbrodni wołyńskiej. Pozwolił sobie w sposób szyderczy i bluźnierczy umieszczać wpisy na stronie Seminarium Greckokatolickiego w Lublinie, za co dostał zakaz publikowania tego rodzaju treści przez metropolitę lubelskiego, i nadal prowadzi swoją oszczerczą robotę na swoim własnym blogu, po zakazie kościelnym umieszczania tego rodzaju treści. Niejednokrotnie środowiska kościelne wskazywały na wywrotową działalność tego kapłana. Przypomnę chociażby artykuł, który był zamieszczony w „Naszym Dzienniku” pt. „Nobel za szyderstwo”. Ten kapłan sobie pozwalał na tego rodzaju wypowiedzi, że Polacy, walcząc o przywrócenie pamięci na temat ludobójstwa, chcą zdobyć „Nobla”, podkreślić wielkość tego cierpienia, czyli coś, co w ustach kapłana brzmi w sposób nieprawdopodobny. Mamy tu do czynienia z osobą, która ma dość poważne problemy etyczno-moralne i ta osoba prowadzi niestety działalność edukacyjną wśród młodzieży. W tym duchu są wychowywani alumni w seminarium lubelskim. Tego rodzaju ataki należą do standardów postępowania tych środowisk. Szkoda, że kala się dobre imię Kościoła greckokatolickiego, Kościoła, za który życie oddał błogosławiony biskup Chomyszyn wraz z rzeszą męczenników, którzy byli wierni świętej unii. Wspomnę tutaj świętego Josafata Kuncewicza i pratulińskich męczenników, a także innych męczenników, którzy dla jedności poświęcili swoje życie. Natomiast teraz nie idea jedności, ale idea nacjonalizmu stała się przewodnią w Kościele greckokatolickim. Z wielką przykrością zapoznałem się z wywiadem arcybiskupa większego Światosława Szewczuka w trakcie promocji jego książki w Warszawie, kiedy on po raz kolejny powielił kłamstwo banderowskie na temat zbrodni ludobójstwa. Powiedział tezę, którą nagłaśnia Wiatrowycz i jemu podobni, generalnie banderowskie środowiska, o jakiejś wojnie polsko-ukraińskiej. Bardzo przykre, że zwierzchnik Kościoła te niewinne ofiary, które nie doczekały się w liczbie ponad 100 tysięcy pochówku, traktuje jako ofiary wojny polsko-ukraińskiej. Niechby Ekscelencja biskup wysilił się powiedzieć, w jakich okolicznościach, z kim walczyły te niewinne kobiety, niewinne dzieci, w jakich okolicznościach toczona była „wojna”, w której ponad 100 tys. osób straciło swoje życie. Mamy szeroko zakrojoną akcję kłamstwa, oszczerstwa i teraz niestety prawdopodobnie jest szykowana kolejna porcja pojednania, w duchu, w którym już kilkakrotnie próbowano je realizować, co zresztą doskonale abp Mokrzycki spuentował, że były to puste słowa bez treści. Niestety w 75. rocznicę zbrodni wołyńskiej jest wielkie niebezpieczeństwo, że znów hierarchia kościelna pójdzie tą drogą daleką od prawdy, żeby wspólnie powielać wyrazy, które nie mają treści, na której zależy tym, którzy poszukują prawdy i pojednania w prawdzie. W świetle tego, co napisał Światosław Szewczuk w swoim wywiadzie-rzece widać wyraźnie, że nie mamy do czynienia z prawdziwym pojednaniem, ale wielką manipulacją, gdzie z jednej strony jest na poziomie episkopatów potępienie dla nacjonalizmów, ale z drugiej strony episkopat ukraiński traktuje banderyzm jako patriotyzm, a nie nacjonalizm i de facto go nie potępia. - To jest właśnie to wielkie zakłamanie, ta wielka manipulacja, o której pani redaktor wspomniała. Przypomnijmy, czym był banderyzm w sensie etycznym, banderyzm, czy też ideologia integralnego nacjonalizmu ukraińskiego, ideologia bezbożna, neopogańska, którą – jeszcze raz przypomnę – bp Chomyszyn nazwał herezją nacjonalizmu, bałwochwalstwem, pogaństwem, a też ideologią o cechach satanizmu, więc to jest rozpoznanie, które daje błogosławiony biskup. Z innej strony absolutnie współczesna hierarchia z tym się nie zgadza, przymyka oczy na wszystkie treści pozbawione etycznego pierwiastka chrześcijańskiego, które się mieszczą w ideologii banderyzmu. Przypomnijmy chociażby bluźnierczy dekalog nacjonalisty ukraińskiego, w którym siódme przykazanie mówiło o konieczności dokonania każdej zbrodni, jeżeli tego wymaga dobro sprawy, czyli etyka na wskroś pogańska, na wskroś zbliżona do narodowego socjalizmu, czy też komunizmu, bolszewizmu. Stąd alians, w który wchodzi Kościół greckokatolicki z tą ideologią jest bardzo niebezpieczny, ale jeszcze bardziej niebezpieczne jest niedostrzeżenie tego niebezpieczeństwa ze strony episkopatu polskiego, że próbuje się przymykać oczy na sprawy arcyważne i pozorować pojednanie w duchu zakłamania. Jest to wielka kolejna próba, która stoi przed episkopatem polskim i chciałoby się jednak, żeby ta 75. rocznica stała się rocznicą prawdy, żeby biskupi polscy zechcieli pochylić się nad losem tych dziesiątków tysięcy ofiar ludobójstwa, którzy nie doczekali się do dnia dzisiejszego pochówku chrześcijańskiego, żeby Kościół polski zabolał ten fakt, że członkowie Kościoła polskiego, bo te ofiary należały do diecezji polskich przed II wojną światową, że tak liczne szczątki ludzkie nie spoczęły zgodnie z pochówkiem chrześcijańskim, że liczne ofiary w ludziach nie doczekały się godnego upamiętnienia modlitewnego. Nie jakichś eufemicznych modlitw za pojednanie, tylko w intencji ofiar ludobójstwa, którym należy się taka sama pamięć i cześć, jak ofiarom Katynia, jak ofiarom Auschwitz, ale też innym. Chciałoby się, żeby Kościół w końcu powiedział to słowo w duchu miłości, ale też w duchu prawdy, na które czeka społeczeństwo polskie, na które czekają katolicy. Odejście od manipulacji to jest w tej chwili podstawa pojednania. Dziękuję za rozmowę. Fot. Anna Wiejak

Źródło: prawy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną