Wobec nowego wynarodowienia - cz. I

0
0
0
/

Mówimy i piszemy dziś o wielu zagrożeniach dla naszej Ojczyzny i narodu. Skupiamy naszą uwagę na gospodarce, polityce, moralności i duchowości. Skupiamy ją na kłamstwach historycznych, które nas obrażają i bezczeszczą pamięć wielkich polskich bohaterów czy całych pokoleń, na skierowanych pod adresem Polski czy Polaków obraźliwych charakterystykach, opiniach i ocenach. Reagujemy na różne antypolskie i antykatolickie wypowiedzi i działania (choćby przez tzw. dzieła sztuki) czy wypowiedziach lub czynach bluźnierczych i posiadających znamiona profanacji. Reagujemy wreszcie na działania godzące w podstawowe wartości chrześcijaństwa i naszej cywilizacji, naruszające porządek prawa naturalnego i moralności związane z zagrożeniami dla życia nienarodzonych, pośrednio lub nawet wprost z eutanazją, ze zboczeniami. Jeden jednak problem, wydaje się że ważny, w jakiejś mierze fundamentalny, w zasadzie się nie pojawia. Jedno ważne słowo nie znajduje się na liście słów związanych z naszymi niepokojami: słowo „wynarodowienie”. Czy wynarodowienie nie jest problemem naszych czasów, czy nie dotyka naszego pokolenia, naszych dzieci i wnuków? Czy nie mamy do czynienia z nowymi, o wiele groźniejszymi niż te w przeszłości, jego formami? Wydaje się, że wystarczy chwila zastanowienia, by na te pytania odpowiedzieć, i to bez wahania, pozytywnie. Kiedyś wynaradawiano nas poprzez rusyfikację, germanizację czy, na Śląsku, również czechizację. Wynaradawiano nas zabraniając nosić pewnych ubrań, przestrzegać pewnych obyczajów, obcować z dziełami polskiej kultury narodowej, zabraniając mówić po polsku. Tego dziś nie ma. Nikt niczego nam nie zabrania. Nikt nie namawia nas, nie przekupuje, nie zastrasza, byśmy zaczęli się utożsamiać z inną narodowością. Mamy łatwy dostęp do dzieł polskiej kultury. Wszędzie mówi się po polsku, choć ten język codzienny, i nie tylko codzienny, jest coraz bardziej kulawy, niepoprawny i zachwaszczany obcymi naleciałościami. Na czym zatem polega to dzisiejsze, nowe wynarodowienie? Przebiega ono w wielu płaszczyznach. Po pierwsze, odcina się nas planowo i systematycznie od naszych zbiorowych i indywidualnych korzeni. Młodzi ludzie, a niekiedy i starsi, tracą zainteresowanie dla przeszłości, ignorują tradycję, nie interesują się historią i losami narodu i swojej rodziny. Po drugie, dokonuje się wynarodowiających manipulacji na naszym codziennym języku, a co za tym idzie, również na naszym myśleniu. Gdzieś gubią się i zanikają ważne słowa i pojęcia. Nie używa się w ich w mediach. Tworzy się taką atmosferę, że ich użycie zaczyna wielu, szczególnie młodym, wydawać się staroświeckie, śmieszne, nawet w jakiejś mierze naganne. „Naród polski”, „polskość”, „patriotyzm”, „miłość ojczyzny”, „obowiązki patriotyczne”, „obowiązki polskie” – to słowa i pojęcia, o których mamy zapominać. Rzeczownik Polska zaczyna być używany tylko jako nazwa geograficzna i nazwa państwa. Nie używa się go, szczególnie publicznie, z czcią i miłością. Przymiotników – „polski”, polska”, „polskie” nie wiąże się z wielkimi wartościami, z wielkimi sprawami, z wielką kulturą, ale bardziej dotyczą tylko… żywności czy innych codziennych, zwykłych spraw. Przymiotniki te tylko wskazują na coś prozaicznego, głównie na miejsce, na jakieś „tu” i teraz” a nie na to, co jest zawsze, co było jest i będzie i co ma wielką moralną i duchową wagę.   ciąg dalszy nastąpi... (proszę sprawdzać w zakładce "polskość")

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną