W sieci googla czyli ludzie, podludzie i getto Internetu

0
0
0
/

W dzisiejszym świecie powiedzieć, że świat wirtualny i realny mieszają się ze sobą to mało. Trzeba wprost stwierdzić, że tzw. rzeczywistość wirtualna staje się pierwszym światem człowieka, jego naturalnym środowiskiem, miejscem gdzie nabywa wiedzy o sobie i otaczających go ludziach oraz rzeczach. Dotyczy to zwłaszcza ludzi młodych. Coraz częściej wśród studentów można zaobserwować tendencję, że nie mają oni telewizorów. Nie znaczy to jednak, że stawiają na rzeczywiste kontakty. Ich komputery, smartfony i tablety zastępują je z powodzeniem, dając nieustanny kontakt z mediami społecznościowymi, rozrywką, wiadomościami itd. Żeby oglądać tv trzeba było niegdyś siedzieć nieustannie w pomieszczeniu więc wielogodzinne oglądanie mogło dotyczyć tylko bezrobotnych i emerytów. Obecnie, kiedy telefon ma się zawsze przy sobie, korzysta się z niego w środkach komunikacji miejskiej, w toalecie, w pracy, nawet podczas spotkań z innymi ludźmi. W ten sposób spędza się w Internecie do kilkunastu godzin dziennie. Może być i tak, że nawet ktoś sobie tego nie uświadamia, bo przecież cały czas jednocześnie robi coś innego. Prawie każdy kto wchodzi do Internetu korzysta z niego za pośrednictwem wyszukiwarki Googla. Do tego stopnia jest to powszechnie oczywiste, że dla wielu Internet to Google, a Google to Internet. A przecież jest to niebezpieczne uproszczenie. Pamiętam jeszcze, jak kilkanaście lat temu w obiegu było wiele równorzędnych wyszukiwarek. Zdarzało mi się korzystać np. z wyszukiwarki Onetu... Dzisiaj wiele z nich oczywiście istnieje, ale są w mniejszości i mają często te same wady, co Google. Google, jak sama nazwa wskazuje, rości sobie pretensje do bycia przezroczystymi okularami, które pomagają nam zgłębiać świat Internetu, widzieć go dokładniej i precyzyjniej. Wielu z nas w to wierzy, bo przecież Google kieruje się komputerowym algorytmem, to automat, a nawet coś więcej: sztuczna inteligencja, która na wzór kantowskich kategorii porządkuje bezładny świat danych i prezentuje nam uporządkowane treści, w dodatku dostosowane do odbiorcy i spersonalizowane. Robot ten ma jednak swoich panów, którzy narzucają mu pewne reguły, wedle których działa. I tak, niedawno kolega powiedział mi, że nie spodziewał się, że prawicowe książki są tak popularne, bo ich reklama jest na każdej stronie, którą odwiedza. Zdziwił się, kiedy mu powiedziałem, choć nie jestem żadnym ekspertem od tych spraw, że tylko on je widzi i ci, którzy szukali tych publikacji wcześniej. Google, także poprzez gmaila, który analizuje naszą korespondencję, ustala kim jesteśmy, czym się interesujemy, co możemy kupić. Nie ogranicza się to jednak tylko do marketingu. Na podstawie tych danych algorytm ustala, jakie strony nam wyświetlić, na co natkniemy się wpisując dane słowo, z czym się zetkniemy. Buduje nam w ten sposób swoiste getto, ograniczony świat, który wydaje nam się wszystkim (bo przecież w Internecie jest wszystko). Algorytm ten, odpowiednio ustawiony, może nas odcinać od wartościowych stron, od prawdy na temat otaczającego nas świata i obudowywać nas propagandą. Już teraz każdy kto chce się przebić w Internecie, musi stosować pozycjonowanie, to znaczy działać według wytycznych algorytmu. Co będzie jeśli ktoś umieści w nim informację, że strony zawierające wyrazy "naród" i "Bóg" mają być pozycjonowane niżej? Kto to wykryje? Kto udowodni? Już wiadomo, że np. Facebook ograniczał swoim użytkownikom dostęp do konserwatywnych treści i wpływał tym samym na wyniki wyborów. Algorytm ten w przyszłości może mieć znacznie więcej funkcji i jeszcze większy wpływ na rzeczywistość. Kilka lat temu wybuchł skandal, kiedy algorytm Googla pomylił murzyna z gorylem i tak go oznaczył. Sęk w tym, że Google jako sztuczna inteligencja działa na podstawie wyrywkowych danych i jest jak koń, któremu nałożono klapki na oczy - widzi to, co ma widzieć. Czasem zdarzają mu się pomyłki, jak w przypadku murzyna i goryla. Jeśli jednak ktoś zaprogramuje go tak, żeby wartościował użytkowników w danym kluczu i uzależniał od tego dostęp do pewnych treści, możliwości i szans? Niedługo może się okazać, że Google tworzy nowy apartheid, a prawdziwy rasizm i wykluczenie przeniosły się do świata wirtualnego. Już teraz przecież Facebook coś takiego czyni. Google może jednak pójść dużo dalej. O ile bowiem można skasować konto na Facebooku, o tyle trudno żyć bez Internetu, a wiadomo – Internet to Google, a Google to Internet...  

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną