Zdaniem eksperta „za sprawą Włoch możemy być świadkami początku końca Unii, jaką znamy”. Zobacz jak Rosja skorzysta na rozpadzie dotychczasowej solidności USA z UE

0
0
0
/

Na stronie Centrum Analiz Jagiellońskiego ukazał się, doskonale ukazujący sprzeczne interesy krajów europejskich, artykuł „Polska pod europejską ścianą. Koniec Unii, jaką znamy?” autorstwa Marcina Kędzierskiego (pracownika naukowego Katedry Studiów Europejskich Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie). Zdaniem eksperta „za sprawą Włoch możemy być świadkami początku końca Unii, jaką znamy”.   Do wydarzeń, które wskazują kierunek w którym zmierza Unia Europejska ekspert zaliczył ograniczenie transferów w ramach polityki spójności. Zdaniem eksperta „kraje naszego regionu stracą kolejno: Czechy, Estonia, Litwa oraz Węgry po 24%, Polska 23,3%, Słowacja 21,7%, Łotwa 13%, Słowenia 9,2%, a Chorwacja – 5,5%. Zyskają z kolei takie kraje jak Bułgaria, Rumunia i Grecja (8%), Włochy (6,4%) oraz Hiszpania (5%). Trzeba pamiętać, że wykaz ten nie uwzględnia jeszcze obniżenia o mniej więcej 15% środków na Wspólną Politykę Rolną”. Ekspert zwrócił też uwagę na to, że Niemcy, Francja i Wielka Brytania „zadeklarowały gotowość respektowania porozumienia” nuklearnego z Iranem, zerwanego przez USA, „nawet za cenę amerykańskich sankcji”. Kolejnym przykładem zmian na zachodnim kontynencie jest to, że Francji, Wielka Brytania i Niemcy wysuwają propozycje sojuszy militarnych alternatywnych dla zdominowanego przez USA NATO. Ekspert przypomniał również, że Francja domaga się zatrzymania rozszerzania Unii Europejskiej, i chce by UE była bardziej zintegrowana. Francja oczekuje też od Niemiec by zaprzestały prowadzenia „polityki prowadzącej do nadwyżki budżetowej i handlowej, ponieważ cele te osiągane są kosztem innych państw”. Niemcy oczywiście odrzuciły francuskie oczekiwania gospodarcze, i zapowiedzieli ograniczenie transferów w ramach UE. Dodatkowo kontynuowana jest współpraca gospodarcza Niemiec i Rosji, a we Włoszech władze przejęła koalicja Ligi Północnej (LN) i Ruch Pięciu Gwiazd (M5S), której politycy deklarują opuszczenie strefy euro, zatrzymanie nielegalnej islamskiej imigracji, i rozwoju transferów socjalnych. W Grecji zaś rozpoczynają się strajki przeciwko ograniczaniu sfery socjalnej. Do kolejnych problemów Unii Europejskiej ekspert zaliczył też to, że „pod zarzutami korupcyjnymi upadł w Hiszpanii centroprawicowy rząd Mariana Rajoya. Na razie władzę przejął lider socjalistów Pedro Sánchez, ale scenariusz przyśpieszonych wyborów jest bardziej niż prawdopodobny”. Oceniając niestabilną sytuacje w Europie ekspert stwierdził, że „mamy do czynienia z trzema kryzysami”, które niewątpliwie są na rękę Rosji. Pierwszy z kryzysów to rozpad sojuszu Ameryki Północnej z Europą. Państw Unii zapowiadają odwet wobec amerykańskich ceł, więc mamy do czynienia z wojną celą. Zdaniem eksperta rozpad solidarności zachodu Rosja może wykorzystać do interwencji zbrojnej w Naddniestrzu, Donbasie, Abchazji, Osetii Południowej, Górskim Karabachu, Łatgalii i Estonii. Zdaniem eksperta „cięcia w polityce spójności wzmacniać będą podział na „stare” i „nowe” państwa członkowskie. Wbrew powszechnym opiniom pojawiającym się w polskiej debacie publicznej, decyzja ta nie wynika z fatalnego wizerunku polskiego czy węgierskiego rządu w Brukseli. Co najwyżej może ułatwić uciszenie naszego sprzeciwu. Te zmiany były bowiem planowane już od 2014-2015 roku, kiedy władzę sprawowała jeszcze „proeuropejska” Platforma Obywatelska. Powód jest prosty ‒ poziom dochodu na głowę mieszkańca w Polsce jest wyższy niż w Grecji i porównywalny z Portugalią. Problem w tym, że problemy państw Południa nie wynikają wprost z uczestnictwa w rynku wewnętrznym, a właśnie to stało u podstaw polityki spójności” Według eksperta „mając zaś na uwadze, że nie tylko nie udało się nam dokończyć budowy rynku wewnętrznego w obszarze swobody przepływu usług, z której najbardziej korzystają biedniejsze państwa członkowskie, ale dodatkowo z inicjatywy prezydenta Macrona wprowadzane zostają w tym zakresie ograniczenia poprzez nowelizację dyrektywy o pracownikach delegowanych, płatności kompensacyjne w ramach polityki spójności wobec krajów Europy Środkowej powinny zostać co najmniej utrzymane na tym samym poziomie. Tym bardziej, że od samego początku beneficjentami polityki spójności były także te państwa, które je finansowały – mechanizm ten działał m.in. poprzez zamówienia publiczne (vide program budowy autostrad) czy wyższy popyt wewnętrzny w krajach korzystających z unijnych funduszy”. W opinii eksperta problemy państw Południa wynikają z „wadliwej konstrukcji strefy euro, która m.in. wobec niewystarczającego poziomu transnarodowej mobilności pracowników i braku mechanizmów redystrybucyjnych/solidarnościowych nie jest w stanie poradzić sobie z narastającymi nierównowagami na rachunkach obrotów bieżących”. Ta wadliwa konstrukcja UE sprawia, zdaniem eksperta, „że Francja i Włochy domagają się od Niemiec co najmniej radykalnej reformy Unii Gospodarczo-Walutowej, na którą jednak Berlin z wielu powodów nie wyraża zgody. Reforma taka wiązałaby się bowiem z koniecznością finansowania długów Południa z kieszeni niemieckich podatników i/oraz „uwolnieniem” realnych płac, co zdaniem Niemców uderzyłoby w konkurencyjność ich gospodarki, a w dłuższej perspektywie przełożyłoby się na wzrost bezrobocia”. Zgoda na zmiany w UE, kosztowna dla niemieckiego podatnika, zapewne doprowadziła by do tego, że głosy rządzących chadeków przejęła by Alternatywa dla Niemiec, do czego chadecy nie dopuszczą. Konflikt w Europie polega więc „na tym, że podczas gdy południe Europy uważa Niemców za swoich „gospodarczych katów”, to nasi zachodni sąsiedzi uważają się za dobroczyńców i nie potrafią zrozumieć niewdzięczności „leniwych” Greków, Włochów czy Hiszpanów”. Sytuacja ta doprowadziła, do tego, że niemieccy chadecy (by zachować władze w Niemczech) w ramach UE kasę w ramach polityki spójności odebrali krajom Międzymorza by dać ją państwom południa Europy. Jak informuje ekspert „konstrukcja Funduszu Spójności została zmieniona w taki sposób, aby środki nie trafiały bezpośrednio do regionów, ale pozostawały do dyspozycji rządów centralnych, co dodatkowo potwierdza tezę o realnych intencjach stojących za zaproponowanymi zmianami”. Jednak w opinii eksperta żonglerka finansowa niemieckich chadeków nic nie da, bo „te kilka miliardów euro więcej będzie dla państw Południa jedynie kroplówką, która podtrzyma pacjenta przy życiu przez kilkanaście miesięcy, do wybuchu nowego kryzysu”. Dzieje się tak bo „strefa euro nie jest w stanie dłużej wytrzymać nierównowagi pomiędzy państwami członkowskimi i bez poważnej reformy nie przeżyje”. Permanentny kryzys ekonomiczny w Unii Europejskiej sprawia, że biurokracji z Brukseli, tracą nerwy i jawnie zaczynają odrzucać demokracje, co tylko wzmacnia w Europie siły przeciwne integracji – co najlepiej obrazuje to co co się dzieje we Włoszech, które w przeciwieństwie do Polski i Węgier mają realny wpływ na Unie Europejską. Brak pomysłu europejskich biurokratów na rozwiązanie kryzysu UE pokazują histeryczne ataki na Polskę, mające zastraszyć południowa Europę, a tylko wzmacniające sceptycyzm krajów południa wobec Brukseli. Kryzys ekonomiczny w Grecji, Hiszpanii, Portugalii czy republice Włoskiej sprawia, że kraje te opuszczają miliony przedstawicieli klasy średniej. Według eksperta „podobnie jak w przypadku naszego kraju, drenaż kapitału ludzkiego będzie miał swój negatywny wpływ na długofalowe tempo odbudowy gospodarczej”. Zdaniem eksperta permanentny kryzys w UE, może doprowadzić do zerwania bezprzedmiotowych rozmów na forum Unii przez Włochów. „Tym bardziej, że taką akcję można wcześniej odpowiednio przygotować, a „nowy” minister spraw zagranicznych Enzo Moavero Milanesi, (..), znany jest ze sporych zdolności w poruszaniu się po meandrach brukselskiej polityki. Najlepszym dowodem na skuteczność włoskiej dyplomacji w Unii jest fakt, że politycy z tego kraju sprawują aż trzy kierownicze stanowiska – Federica Mogherini (nieoficjalna minister spraw zagranicznych UE), Mario Draghi (prezes Europejskiego Banku Centralnego) i Antonio Tajani (przewodniczący Parlamentu Europejskiego)”. Skuteczna polityka włoskich polityków może więc doprowadzić do spełnia żądań Włochów bo „Berlin nie może sobie pozwolić na Italexit. Oznaczałby on de facto nagłą śmierć strefy euro, której Niemcy są największym beneficjentem”. W opinii eksperta „dziś karty w rozgrywce o przyszłość Europy leżą w Rzymie. To właśnie od strategii negocjacyjnej nowego włoskiego rządu będzie zależeć, czy uda się przeprowadzić reformy strefy euro i uchwalić nowy budżet UE na szczycie w rumuńskim Sibiu 10 maja 2019 roku, jeszcze przed wyborami do Parlamentu Europejskiego (PE). Jeśli tak się stanie, choć to scenariusz bardzo mało prawdopodobny, Polska pozostając poza strefą euro, zostanie w praktyce wypchnięta z Unii. Jeśli nie, szanse na reformę strefy euro przy nowym, prawdopodobnie eurosceptycznym składzie PE, spadną do zera. To będzie oznaczać początek końca Unii, jaką znamy – w najgorszym wypadku budżet UE na lata 2021–2027 może okazać się nic nieznaczącym świstkiem papieru”. W ocenie eksperta „decyzją o wyborze scenariusza leży jednak zupełnie poza nami. Dziś nikt w Brukseli nie jest specjalnie zainteresowany tym, co myślą Czesi, Węgrzy czy Polacy. Jedyne, co możemy zrobić, to przygotować odpowiednią strategię łagodzenia skutków potencjalnych turbulencji. Trzeba otwarcie powiedzieć – biorąc pod uwagę brak naszej politycznej i gospodarczej gotowości do przyjęcia wspólnej waluty, nie ma sensownej odpowiedzi na pytanie, co robić, jeśli Włosi do spółki z Francuzami przekonają Niemców do reformy strefy euro”. Ekspert uważa, że „w przypadku wystąpienia drugiego scenariusza kluczowa z perspektywy Warszawy będzie budowa jak najsilniejszej więzi z Niemcami, naszym najważniejszym partnerem gospodarczym, i innymi państwami naszego regionu. Ponadto fundamentalne znaczenie będzie mieć znalezienie kompromisu w relacjach transatlantyckich. Berlin z powodów zarówno gospodarczych, jak i bezpieczeństwa, na dłuższą metę nie może sobie pozwolić na konflikt z Waszyngtonem. Dlatego w przeciwieństwie do Francuzów, kanclerz Merkel wciąż szuka wyjścia z impasu, choć niemieckie elity polityczne w ostatnich latach z coraz większą niechęcią patrzą na USA”. W ramach troski o polską racje stanu, zdaniem eksperta, Polska musi „w pierwszej kolejności wspólnie z Niemcami (...) przekonać unijnych liderów do łagodnej odpowiedzi na amerykańskie cła (...). W drugiej kolejności naszym zadaniem jest jak najszybsze rozwiązanie sporu wokół IPN i udobruchanie amerykańskiego prezydenta podczas szczytu Trójmorza w Bukareszcie. Sfinansowanie kosztów funkcjonowania amerykańskiej bazy wojskowej w Polsce może stanowić jakiś element negocjacji”.   źródło: http://jagiellonski24.pl/

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną