Źli ludzie i okrutne traktowanie zwierząt

0
0
0
/

O tym, jak okrutny potrafi być człowiek, codziennie możemy się przekonać. Ostatni przykład spod Częstochowy, gdzie pracownicy Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt odebrali nauczycielce przyrody i jej synowi ośmioletniego, strasznie zmaltretowanego psa rasy husky. Bono był niesamowicie zaniedbany: głodzony, odwodniony, bity.   Gdy inspektorzy go zabierali, usłyszeli od pani pedagog i przyrodniczki: „Niech śmieć zdycha”. Na szczęście sprawa znęcania się nad Bono trafi do prokuratury. A byłym właścicielom psa może grozić do trzech lat pozbawienia wolności i kara finansowa od tysiąca do 100 tys. zł. I takich ludzi należy jak najostrzej osądzić i ukarać. W drugą stronę to nie działa   Również historia z ostatnich kilku dni – w Łodzi pies wydostał się z kojca i posesji swojego właściciela. Po czym przedostał się na podwórko sąsiada, gdzie bawiło się ośmioletnie dziecko. I potwornie pogryzł dziewczynkę. Od razu w internecie pojawiło się samozwańcze stado obrońców, a zwłaszcza obrończyń biednego pieska. Bo pewnie sam nie gryzie, pewnie dziecko coś mu zrobiło, ewentualnie to wina właściciela, który go źle traktował. W żadnym wypadku to nie jest wina pieska. Tymczasem zwierzęta tak jak ludzie mają swoje charaktery i też potrafią być po prostu wredne i podłe. Co prawda, jak twierdzą eksperci od zachowań tygrysów, przykładowo wśród tych kotów wredny tygrys trafia się jeden na siedem, a wredni ludzie jeden na trzech. Przykład z Niemiec – ośmioletni Chico, pies rasy staffordshire terier, który w mieszkaniu w Hanowerze zagryzł swoich właścicieli: 52-letnią kobietę na wózku inwalidzkim i jej 27-letniego syna, nie zostanie uśpiony. W obronie tego wrednego, agresywnego bydlaka podpisało się 300 tysięcy Niemców! Pracownicy schroniska, gdzie miano uśpić psa, zaczęli być nękani telefonami, w których nazywano ich mordercami. W nocy nieznani sprawcy usiłowali nawet włamać się do schroniska w Langenhagener, żeby wykraść zwierzę, ale nie udało im się to. To dopiero pokazuje, jak ludzie mają pokręcone myślenie. Ostatecznie władze Hanoweru ugięły się pod presją i odstąpiły od decyzji o uśpieniu Chico, co jest skończonym idiotyzmem, ponieważ liczba ofiar zwierzaka może wzrosnąć.   Nie będzie moheru   Ponieważ kozy angorskie, z których pochodzi wełna na moher, rzekomo cierpią przy strzyżeniu, co w swoim raporcie napisała PETA (Ludzie na rzecz Etycznego Traktowania Zwierząt), od razu wielkie sieci odzieżowe (H&M, Zara, Gap oraz Topshop) ogłosiły decyzję o rezygnacji z tego rodzaju wełny we własnych wyrobach. Ciekawe tylko, że to samo H&M, które zapowiedziało, że zrezygnuje całkowicie z wykorzystania moheru do 2020 roku i napisało w swoim oświadczeniu: „Dobre traktowanie zwierząt jest dla nas sprawą najwyższej wagi i z tego względu zdecydowaliśmy się na całkowite wyeliminowanie moheru z naszych produktów”, jakoś dalej ma gdzieś zastrzeżenia dotyczące warunków pracy pracowników w Bangladeszu, gdzie zawalił się budynek, w którym pracowali. Wówczas wypierali się faktu, że ubrania sprzedawane w sieci pochodzą z tych fabryk. Niewiele zmieniło się w życiu pracowników, a teraz pojawiła się wielka troska o cierpienie zwierząt – czysty koniunkturalizm, ponieważ bojkot sklepów groziłby spadkiem zysków. ciąg dalszy w najnowszym numerze Mojej Rodziny do nabycia tutaj:  

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną