Czy klapsy to przemoc domowa? – paranoja lewicy

0
0
0
/

Wynik sondażu agencji SW Research, opublikowany 1 czerwca, mówi, że niemal połowa Polaków stwierdziła, że akceptuje karanie dzieci za pomocą klapsów, a tylko niewiele ponad jedna trzecia nie daje na takie kary przyzwolenia. Łukasz Warzecha, prawicowy publicysta, skomentował ten wynik, jako znak, że w Polsce panuje jeszcze normalność. Lewica podniosła krzyk, że jest to pochwała przemocy domowej. Rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar stwierdził z kolei, że najmniejszy klaps to atak na godność dziecka i forma przemocy silniejszego nad słabszym.   Identyfikowanie wszelkich kar cielesnych z przemocą domową jest ideologicznym nieporozumieniem, które doprowadziło Zachód do tego, że rodzice boją się własnych dzieci (które za byle co mogą ich zadenuncjować), a te o tym wiedzą i rosną na egoistyczne jednostki, przekonane, że wszystko kręci się wokół nich. Powoduje to też, że z byle powodu odbiera się dzieci rodzicom i zamiast zająć się realną przemocą w niektórych rodzinach, ściga się normalnych rodziców. Kary fizyczne, w tym klapsy, były stosowane od tysięcy lat, także w najbardziej rozwiniętych cywilizacjach. Surowe wychowanie zwykle cechowało arystokrację i ziemiaństwo przygotowujące swoje dzieci do podejmowania obowiązków publicznych i radzenia sobie w najtrudniejszych czasach wojen i epidemii. Z całą pewnością dawało dobre rezultaty o czym świadczy przykład tysięcy ludzi, odpowiedzialnych, twardych, którzy potrafili sobie zawsze poradzić. Dziś natomiast, kiedy dominuje bezstresowe wychowanie, a zwykły Kowalski jest przewrażliwiony na swoim punkcie, brakuje ludzi uczciwych i bezinteresownych, zdolnych do ofiar i pracy dla innych. Widać to po stanie polskiej polityki. Młodzi ludzie są często nadwrażliwi, skłonni do chorób psychicznych, rozstrojeni emocjonalnie, nie zdolni do zawarcia małżeństwa (świadczą o tym statystyki rozwodów, a także fakt, że główną przyczyną kościelnego unieważniania małżeństw jest niedojrzałość emocjonalna). Wszystko to jest m.in. skutkiem tego, że dorastali w szklanej bańce, skupieni na sobie, własnym ego, z którymi obchodzono się jak z jajkami. Arystoteles, największy filozof starożytności, wskazywał na to rodzice mają dwojaką władzę nad swoimi dziećmi królewską i despotyczną. Ta pierwsza charakteryzuje relacje pomiędzy dwoma wolnymi ludźmi. Polega na przekonywaniu i odwoływaniu się do rozumu. Nie stosuje się w niej przemocy. Arystoteles twierdził, że tak powinien traktować rodzic swoje dziecko, kiedy dojdzie do zdolności używania rozumu i jest w stanie odpowiedzieć na racjonalne argumenty. Wcześniej jednak, kiedy dziecko jest jeszcze małe, pozostaje władza despotyczna – wolnego nad niewolnym. Małe dziecko nie reaguje na argumenty, kieruje się instynktami, pragnieniami, często irracjonalnymi i niebezpiecznymi dla niego. Rodzic musi wtedy reagować gwałtownie. Matka, której dziecko nie chce nałożyć w zimie czapki „bo nie”, musi mu włożyć ją siłą na głowę, a jak nie daje to rezultatu podnieść głos bądź użyć klapsa. Inaczej dziecko zrobi sobie krzywdę. W żaden sposób nie uderza to w godność dziecka, ani go nie krzywdzi. Uczy je jednak przy okazji, że jest jakiś autorytet, władza, którą musi szanować i z którą musi się liczyć. Mówienie o tym, że klaps to przemoc, to absurd. Chcąc być konsekwentnym należałoby powiedzieć, że matka nie może nigdy podnieść głosu na dziecko, niczego mu nakazać, ani podjąć żadnej decyzji wbrew jego woli. Gdybyśmy znaleźli nawet gdzieś taką matkę, należałoby stwierdzić, że źle opiekuje się dzieckiem i w żaden sposób go nie wychowuje. Wychowanie wiąże się bowiem z nakierowaniem, które musi odwoływać się do autorytetu, wzbudzać szacunek i wymuszać czasem pewne zachowania, gdy dziecko jest jeszcze małe i niezdolne do racjonalnego działania.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną