Waszyngton nie rezygnuje ze strategii destabilizacji

0
0
0
/

W cieniu ekspansji tak zwanego Państwa Islamskiego przeciwnicy syryjskich władz nie zaprzestali działań destabilizujących ten kraj. Uparte dążenie USA i jej regionalnych do „zmiany reżimu” prowadzi do krwawego impasu skutkującego i polityczną, i humanitarną katastrofą.

 

Jeszcze w połowie października specjalny wysłannik ONZ do Syrii Stefan de Mistura udał się z wizytą do Libanu – kraju pod każdym względem powiązanych z Syrią, który w dużym stopniu musi mierzyć z groźnymi dla swoje bezpieczeństwa skutkami toczącego wschodniego sąsiada konfliktu. Z drugiej strony nie można zapomnieć, że niektórzy libańscy aktorzy polityczni sami w istotny sposób wpływają na ten konflikt, co przede wszystkim dotyczy szyickiego Hezbollahu.

 

De Mistura spotykał się z przedstawicielami władz Libanu, ale także z wiceprzewodniczącym szyickiego ruchu Naimem Kassimem, co jest ruchem bez precedensu. Tego rodzaju spotkań nie odbywał nawet poprzednik de Mistury Lakhdar Brahimi doskonale znający wszystkie frakcje libańskiej sceny politycznej, bo będący mediatorem rozmów mających zakończyć tamtejszą wojnę domową w 1989 r. Spotkanie obyło się biurze Kassima na południowych przedmieściach Bejrutu. Jean Aziz cytujący dla portalu Al-Monitor „źródła zbliżone do Hezbollahu” twierdzi, że liderzy organizacji byli usatysfakcjonowani przebiegiem rozmów, które mieli odebrać jako uznanie politycznej swojej politycznej roli tak w Libanie jak i w Syrii.

 

Kassim miał szczegółowo przedstawić swoją ocenę ponad trzech lat syryjskiego konfliktu. Potwierdził dotychczasową optykę organizacji uznającej rebelię w Syrii za dzieło zagranicznych mocarstw, dla których manifestacje z wiosny 2011 r. były tylko „fasadą”. Jednocześnie jednak zaakcentował pewne nowe elementy. Zaznaczył, że konflikt syryjski może być rozwiązany tylko w sposób polityczny, z udziałem wszystkich syryjskich frakcji politycznych, „bez żadnych warunków wstępnych”. Zakłada więc konieczność pozostanie Baszara Al-Asada na stanowisku prezydenta kraju. Jednocześnie jednak jego libańscy sojusznicy zasugerowali konieczność „bolesnych ustępstw”, które odnosili także do strony rządowej.

 

ISIS jako pretekst

 

Komentarze na temat Syrii koncentrują się obecnie na postępach „Państwa Islamskiego, które coraz bardziej umacnia swoje panowanie nad północno-wschodnią częścią kraju posuwając się wzdłuż tureckiej granicy, o czym pisałem niedawno dla prawy.pl [ http://www.prawy.pl/z-zagranicy2/7262-kurdyjski-test-polityki-turcji ] Takwiryści posuwając się na tym kierunku walczą głównie z kurdyjskimi Oddziałami Samoobrony Ludowej, a w rejonie na północ od Aleppo także z innymi ugrupowaniami rebelianckimi, stwarzając zagrożenie dla ich brygad w samej metropolii naciskanych przez syryjską armię i niemal otoczonych, za wyjątkiem jednej drogi prowadzącej właśnie na północ.

 

Po sierpniowych ciężkich walkach o bazę Al-Tabka i odwrocie sił syryjskich z prowincji Ar-Rakka Syryjska Armia Arabska zasadniczo utraciła większość punktów kontaktu bojowego z ISIL. Oczywiście nie ma to nic wspólnego ze spiskową teorią rozwijaną przez amerykańską propagandę jakoby jej władze nie chciały walczyć z „Państwem Islamskim”. Po prostu z oczywistych względów priorytetem dla syryjskiego dowództwa jest bój o Aleppo – ostatnią wielką metropolię, której poważna część opanowana jest przez wspierane z zagranicy ugrupowania zbrojne.  Jeszcze ważniejsze z ich punktu widzenia są boje w południowej części kraju w bezpośrednim sąsiedztwie stolicy.

 

Pojawiły się informacje, że ekstremiści próbują wykorzystać samoloty bojowe zdobyte w bazie al-Tabka. Tak zwane Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka z Londynu, sympatyzujące z innymi ugrupowaniami walczącymi z władzami Syrii twierdzi, że 17 października pilot "Państwa Islamskiego" wykonał  pierwszy przelot wokół lotniska al-Nairab w syryjskiej prowincji Aleppo. Samolot jakiego użyto to MiG 23. Według londyńskiej organizacji powołującej się na miejscowe źródła, "Państwo Islamskie" nadal nie ma dostatecznie wykwalifikowanych pilotów by użyć myśliwców w walce, ale ściągnęło do Syrii dawnych irackich oficerów lotnictwa, którzy szkolą bojowników do wykorzystania MiGów. Według innych źródeł, cytowanych przez syryjsko-kurdyjską agencję ARA News, szkoleni przez "Państwo Islamskie" piloci już trzykrotnie odbyli loty nad al-Nairab. 22 października informację o tych lotach potwierdził syryjski minister informacji Omran Al-Zoubi, które jednocześnie poinformował, że jedna z maszyn pilotowanych przez bojownika „Państwa Islamskiego” została zestrzelona.
Ofensywa „Państwa Islamskiego” stworzyła dogodny pretekst dla otwartej zbrojnej interwencji mocarstw zachodnich na terytorium Syrii i ignorowania jej suwerenności. Także w sensie technicznym bo ekstremiści wraz z bazą Al-Tabka zdobyli także stacje radarowe pozwalające Syryjczykom ściśle kontrolować przestrzeń powietrzną nad północną częścią kraju. Jednocześnie przyćmiła to co dzieje się na południu Syrii.

 

Wzmożenie walk na południu

 

Od połowy września islamistyczne ugrupowania zaktywizowały się także w na damasceńskim przedpolu we wschodniej Ghoucie, skąd ponownie podjęły ostrzał stolicy. Skłoniło to syryjską armię do podjęcia z końcem ubiegłego miesiąca ofensywy, która zepchnęła siły złożone głównie z bojówek należących do „Frontu Islamskiego” nieco na południe usuwając je między innymi z miasta Adra położonego 25 kilometrów na północny-wschód od Damaszku. Trzon tych sił stanowiła Dżaisz al-Islam („Armia Islamu”) silnie powiązana z Arabią Saudyjską. Siły rządowe zacieśniły pętlę wokół silnego zgrupowania bojówek znajdujących się w rejonie miasteczek Dżobbar i Douma, co jest bardzo ważne w kontekście tego co zaczęło się dziać na froncie południowym.

 

27 września wybuchły walki na nieokupowanej części Wzgórz Golan. Doprowadziły do opanowania przez „rebeliantów” obszarów wokół Kuneitry a co za tym idzie znacznego umocnienia antyrządowych ugrupowań zbrojnych w rejonie miasta Dara na granicy z Jordanią. Oddziały syryjskiej armii musiały opuścić pozycje na Wzgórzach al-Harra na północny-wschód od Dary, choć część z posterunków broniła się do końca. 7 października siły rządowe podjęły kontrofensywę, ale bez znaczących efektów. Dalej kontrolują one Darę i obszar na wschód od niej (choć i tam pojawiły się wioski kontrolowane przez antysyryjskich bojówkarzy). Na zachód od Dary aż do Wzgórz Golan całe połacie terenu jest już poza kontrolą Damaszku. Syryjskie dowództwo zrezygnowało już chyba z poważniejszych kroków zaczepnych i koncentruje się raczej na oczyszczaniu terenów w bezpośrednim sąsiedztwie stolicy, dla której zresztą sukcesy rebeliantów na południu stworzyły nowe zagrożenie. Jedynie siły powietrzne kontynuują naloty na pozycje bojówkarzy na Wzgórzach al-Harra.

 

W dodatku bojówkarze opanowali przejście graniczne z Jordanią koło miejscowości Nasib na wschód od Dary, co stwarza zagrożenie tak dla sił rządowych wokół niej, jak i dla sąsiedniej prowincji as-Suwajda. Jest ona wyjątkowa na tle Syrii, gdyż większość jej mieszkańców stanowią Druzowie i chrześcijanie. Tymczasem na południowym froncie istotną rolę odgrywa będący odłamem Al-Kaida Dżabhat al-Nusra, którego stosunek do innowierców jest jednoznacznie wrogi.

 

Dolary pracują na froncie

 

Nagła i nieodziewana ofensywa bojówek na południu może świadczyć, że 500 milionów dolarów przeznaczone przez Baracka Obamę na wspieranie „umiarkowanych rebeliantów” jest intensywnie wydawane w Jordanii gdzie znajdują się prawdopodobnie największe obozy treningowe dla bojówek mających realizować koncepcję „zmiany reżimu”. Naloty na pozycję „Państwa Islamskiego” to kwiatek do kożucha, poważne środki nadal są angażowane walkę z władzami Syrii.

 

Znajduje to potwierdzenia w stanowisku politycznym Waszyngtonu – jeszcze 4 czerwca amerykański sekretarz stanu John Kerry przebywając z wizytą w libańskiej stolicy wzywał wspierających Baszara Al-Asada Kreml i Hezbollah do współdziałania razem na rzecz „doprowadzenia wojny do końca” i poszukiwania rozwiązania politycznego, co można było uznać za pewnego rodzaju komunikat skierowany do prezydenta Al-Asada. Tymczasem 30 września przedstawiciel UA przy ONZ Samantha Power stwierdziła cynicznie „wierzymy, że reżim Asada jest magnesem dla terroryzmu” a „umiarkowana syryjska opozycja stanowi najlepszą alternatywę dla reżimu Asada i najlepszą przeciwwagę dla ISIS”. Deklaracja ta padła u progu amerykańskich nalotów na pozycje Państwa Islamskiego, które wraz z Amerykanami prowadzi lotnictwo Arabii Saudyjskiej – głównego podejrzanego o wspieranie ekstremizmu w Syrii i Iraku.

 

Stanowisko Amerykanów również jasno wyraził w ostatnią sobotę generał John Allen – amerykański koordynator koalicji prowadzącej naloty na Bliskim Wschodzie. Jak mówił wywiadzie dla londyńskiego, arabskojęzycznego dziennika „Asharq al-Awsat” – „Chcemy postawić sprawę jasno, dążymy w Syrii do politycznego rezultatu wykluczającego Asada”. Jak zadeklarował Stany Zjednoczone będą dążyć do tego aby „bojownicy anty-asadowscy byli główną siłą militarną w Syrii. Oficjalnie przyznał, że Amerykanie trenują 5 tys. jako to określił „umiarkowanych bojowników”.

 

Wbrew propagandowej oprawie jaka towarzyszy działaniom „Państwa Islamskiego” i nalotom na jego pozycje, Waszyngton w dalszym ciągu poważnie traktuje cel jakim jest „zmiana reżimu” w Damaszku. Wydaje się, że komunikaty o planowanych nalotach jakie Pentagon wysyłał Syryjczykom za pośrednictwem Iranu i Iraku we wrześniu były tylko taktyczną zagrywką. Oczywiście sytuacja w której Stany Zjednoczone angażują większość środków we wspieranie innych, często nie mniej ekstremistycznych, ugrupowań zbrojnych zwalczających Baszara Al-Asada, nie prowadzi do żadnego „politycznego rozwiązania” lecz jeszcze większego zbrojnego chaosu, promieniującego w dodatku na sąsiednie państwa (przede wszystkim Liban i Irak), destabilizującego cały region. Jedynie w takich warunkach terrorystyczne siatki pokroju „Państwa Islamskiego” mogą tworzyć swoje terytorialne para-państwa. Ale być może właśnie o to chodzi. Z pewnością w Ar-Rijadzie i Tel-Awiwie zacierają ręce.
                       
 

Karol Kaźmierczak

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną