Konopnicka – rozwydrzona bezbożnica?

0
0
0
/

Jakiś czas temu, w wydawnictwie Bellona, ukazała się książka Iwony Kienzler pod intrygującym tytułem – „Rozwydrzona bezbożnica”. Książka nie jest rozprawą na temat twórczości poetki, ale przedstawia Konopnicką, jak możemy przeczytać na okładce, „…jako kobietę uwikłaną w skomplikowane związki emocjonalne oraz borykającą się z problemami życia codziennego”. O jej prowadzeniu się i związkach emocjonalnych napisano już wiele rozpraw, a dyskusje na ten temat są prowadzone do dziś. Nie to zatem godne jest odnotowania w omawianej książce. Tym, co najbardziej porusza w historii Konopnickiej to obraz matki wychowującej sześcioro dzieci.       Relacja Konopnickiej z dziećmi to bardzo ciekawy temat do analiz dla współczesnych psychiatrów, psychologów, pedagogów i być może specjalistów z innych dziedzin. Poetka troszczyła się o dzieci w dość nietypowy dla swoich czasów sposób. Ciężko na ich utrzymanie pracowała m.in. udzielając korepetycji, dbała o ich wykształcenie, pomagała im poprzez swoje znajomości w znalezieniu pracy, troszczyła się o ich zdrowie. W swoich wyborach jednak kierowała się przede wszystkim swoimi potrzebami i oczekiwaniami. Tak było kiedy opuściła męża wyjeżdżając do Warszawy gdzie wielokrotnie zmieniała miejsce zamieszkania. Dzieci, które ze sobą zabrała miały: najstarsze 15, 12, 11 lat, a najmłodsze 10, 9, 8 lat. Ostatnie 20 lat swego życia poetka spędziła z Marią Dulębianką, o 19 lat młodszą malarką, podróżując po Europie, a właściwie tułając się z miejsca na miejsce. Nigdy nie chciała – mimo propozycji – zamieszkać z którymkolwiek z nich. O dzieci troszczyła się do końca życia, prowadząc z nimi bogatą korespondencję. Ale był jeden wyjątek – córka Helena. Jak pisze Iwona Kienzler „Paradoksalnie o średniej córce poetki, przyczyny zmartwień i problemów dla całej rodziny, zachowało się najmniej informacji. Nie dysponujemy jej zdjęciem ani metryką, nie posiadamy żadnego napisanego przez nią listu, nie zachował się pisany przez Helenę pamiętnik, nie znamy nawet dokładnej daty jej urodzenia. Wszystkie wymienione dokumenty dotyczące tej córki poetki bezpowrotnie zaginęły, nie tyle na skutek zawirowań dziejowych, ile za sprawą wewnętrznej rodzinnej „cenzury”, skrupulatnie dokonywanej zarówno przez samą Konopnicką, jak i przez jej pozostałe córki – Zofię oraz Laurę. Nic dziwnego dokumenty te zawierały bowiem informacje mogące poważnie zaszkodzić „nieskazitelnemu” wizerunkowi „troskliwej mateczki”, tak starannie budowany przez autorkę Pana Balcera”.

Poetka opuszczając męża i wyjeżdżając do Warszawy zabrała ze sobą wszystkie dzieci. Helenę odsyłała jednak często to do ojca to do innych krewnych. Gdy Helena urodziła nieślubne dziecko Konopnicka pisała w liście do najmłodszej córki Laury: „[…] spadł mi na kark ciężar nowych znów opłat za dziecko Hel. i obowiązek dalszego utrzymywania go. Bo kto się nim zajmie? Potem trzeba będzie koniecznie umieścić go na wsi, ale przez parę lat jeszcze płacić wypadnie”. Helena odizolowana od dziecka, matki i rodzeństwa chwytała się różnych sposobów by zwrócić na siebie uwagę: kradła, urządzała publiczne sceny, odwiedzała znajomych matki skarżąc się na rodzinę, która pozbawiła ją i jej dziecko środków do życia prosząc o finansowe wsparcie.

W liście do stryja Maria pisała: „Mogę tylko Stryjeczkowi powiedzieć, że z moich sześciorga dzieci mam teraz tylko moich poczciwych chłopaków tudzież moją dobrą Zośkę i równie zacną Lorkę. A że nie śmierć zabrała mi trzecią, Helenę – nad tym boleję”. Okrutne słowa. Trudno uwierzyć, że napisała je matka. W końcu Helena próbowała popełnić samobójstwo. Informacja o tym dostała się do prasy. Konopnicka użyła wszystkich swoich wpływów aby sprawę zatuszować żałując nie córki, ale tego, że naprawdę nie odebrała sobie życia. Poetka próbowała wyrzec się córki, wszystkie listy od niej darła nie czytając lub odsyłając do nadawcy. Nawet imię Helena zastępowała w korespondencji skrótem (całe nie przechodziło jej przez pióro) pisząc Hel. lub tylko H. Ojciec Heleny, a zwłaszcza jej brat Jan współczuli dziewczynie. Jan chciał nawet by zamieszkała u niego, czemu stanowczo sprzeciwiła się matka.

Za liczne kradzieże Helena stanęła wreszcie przed sądem, który uznał ją za chorą umysłowo i skierował do przytułku dla nieuleczalnie chorych. Później przebywała jeszcze w innych zakładach i instytucjach. Na tym kończą się informacje o jej życiu. Nie wiadomo kiedy zmarła ani co stało się z jej dzieckiem. Iwona Kienzler komentując zachowanie Konopnickiej wobec Heleny pisze: „Być może taka obojętność, okazywana córce przez Marię wynikała także z lekarskich wskazań, bowiem w owych czasach za jedną z metod leczenia histerii, o którą podejrzewano Helenę, było odsunięcie chorego od najbliższej rodziny i jego najbliższych przyjaciół”. Nie przeszkodziło to jednak pozostałym członkom rodziny okazywać Helenie ludzkich uczuć.

Historię Heleny, z pewnością tragiczną, dziś w czasach rozkwitu psychologii, psychoterapii, coachingu itp. można tłumaczyć rozpaczliwym wołaniem córki o miłość matki. Konopnicka, kobieta wyzwolona z więzów małżeńskich, bohatersko starająca się zapewnić utrzymanie i wykształcenie swoim dzieciom, realizowała się jako kobieta (w różnych związkach), a przede wszystkim jako poetka i pisarka. Nie wdając się w ocenę postawy Konopnickiej warto zastanowić się nad skrajnym, jak się wydaje, przykładzie jej relacji z córką nad dzisiejszym modelem takiej relacji. Dzisiaj, najprawdopodobniej odebrano by wszystkie dzieci pisarce choćby z tego powodu, że nie miała stałego miejsca zamieszkania lub z powodu okresowych braków środków finansowych.

Nigdy wcześniej nie troszczono się, przynajmniej w deklaracjach, o potrzeby dzieci. Sprawa stała się na tyle ważna, że zajmują się tym rządy, organizacje pozarządowe, sądy, instytucje międzynarodowe, które doszukują się za wszelką cenę krzywd wyrządzanych dzieciom przez rodziców. Złe warunki finansowe, niedostatecznie dobre warunki mieszkaniowe, a nawet klapsy mogą być wystarczającym powodem do odebrania dzieci rodzicom i oddania nowym, „lepszym” rodzicom. Skazuje się przy tym dzieci na sieroctwo rzekomo dla ich dobra, w imię ochrony ich godności, tak jakby pieniądze, wymuskane mieszkanie, czy cokolwiek innego mogło zastąpić miłość rodziców. A dla mam i ojców przypomnienie, żeby w pogoni za dobrami mającymi uszczęśliwić dzieci nie zapominali o tym, że dziecko gdy dorośnie wybaczy brak różnych rzeczy i atrakcji poza jednym – brakiem miłości.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną