Kolejny „wolny artysta” profanuje krzyż

0
0
0
/

14 czerwca w Warszawie otwarto wystawę „12 Apostołek polskiego show-biznesu” autorstwa malarza i projektanta mody Piotra Krajewskiego. Na wystawie można zobaczyć 12 aktów popularnych aktorek i pań znanych z działalności biznesowej. Akty wywołały skandal, bo ich bohaterki nie wiedziały, że Krajewski namalował je w rozebranych pozach bez ich zgody. Sam malarz dążył do skandalu, chwaląc się, że już trzy osoby zapowiedziały złożenie przeciwko niemu pozwu. Na obrazach można zobaczyć: Magdę Gessler, Agnieszkę Włodarczyk, Małgorzatę Kożuchowską, Edytę Herbuś, Małgorzatę Sochę, Małgorzatę Foremniak, Katarzynę Cichopek, Ewę Kasprzyk. Artysta nie mógł zrozumieć oburzenia apostołek, „jak ja ich nie namaluję, to kto je tak doceni” – przekonywał. W światku celebrycko-aktorskim zawrzało. W Internecie zrobiło się o całej sprawie głośno. Mówiono o sposobie realizacji projektu, o tym, że artysta dobierał modelki zbliżone do budowy ciała bohaterek aktów. I o ich słusznym oburzeniu. Jakoś nikt nie wspomniał o innej, bardziej bulwersującej akcji performatywnej. Otóż podczas wernisażu, Piotr Krajewski przebrany za Jezusa wszedł do sali z krzyżem na ramionach, następnie na tle dwunastu aktów apostołek, sam się ukrzyżował, dzierżąc w jednej ręce pędzel umazany białą farbą, a w drugiej pędzel umoczony w farbie czarnej. Stanął na pudełku oklejonym podobizną ministra kultury, Piotra Glińskiego. Ale jak przystało na drogę krzyżową, musiał jeszcze paść pod ciężarem krzyża. O tej kolejnej profanacji krzyża przez „wolnego” artystę nikt jakoś nie wspomniał. Nie budziło to żadnego sprzeciwu wśród recenzentów i komentatorów całego zdarzenia. Czyżby nasze społeczeństwo przyzwyczaiło się już do podobnych wytworów artystycznych i zaczyna krzyż traktować w podobnych inscenizacjach jako element wyrazu tzw. wolnej sztuki. Trzeba powiedzieć, że mało zauważani artyści zdążyli nas oswoić z podobnymi profanacjami. Zwłaszcza krzyż, najświętszy dla chrześcijan symbol męki i odkupienia naszych win jest ulubionym przedmiotem do różnorodnych profanacji. Był już krzyż z zawieszonymi na nim genitaliami, krzyż wetknięty w ekskrementy, wstawiony w nocnik. Widzieliśmy już kopulację „artysty” z krzyżem, profanacje krzyża w spektaklu „Klątwa” w Teatrze Powszechnym. Mamy też tradycje z przebierankami „artystów” za Jezusa, szydzenie z Męki Pańskiej. Pamiętamy wyczyny Nergala, który przebrany za Jezusa ze swą satanistyczną grupą ”Behemoth” miał uzdrawiać i rwał Biblię, rzucając strzępami w publiczność. Gdy mamy do czynienia z pseudo sztuką, wiadomo „artysta” musi szokować, aby odbiorcy zauważyli jego dzieła. Już nikogo nie bulwersuje struganie ziemniaków, czy mycie podłogi podczas wernisażu, trzeba sięgnąć po coś mocniejszego. Idealnie nadaje się do tego nasza wiara i jej symbole. Ot, powygłupia się trochę, łażąc z krzyżem, umazany czerwoną farbą, dla lepszego efektu przewróci się ze swoim ciężarem, aby potem samoukrzyżować się, no i efekt murowany. Będzie głośno. Można bezkarnie zadrwić z tych katoli, przedstawicieli ciemnogrodu, którzy nie rozumieją wzniosłości sztuki i w swoich ciasnych buraczanych głowach nie potrafią się wznieść w wyższe rejony doznań artystycznych. Ciekawe, dlaczego ci „wielcy artyści” nie wezmą za kanwę swojej sztuki symboli islamu. Zrobiło by się o nich głośniej niż podczas profanacji krzyża. Mogliby stać się męczennikami sztuki, oddającymi życie za prawo do wolności wyrażania ekspresji artystycznej. Nic z tych rzeczy. Oni wiedzą doskonale, co im grozi za profanację islamu i siedzą cichutko. A chrześcijańskie symbole są bezpieczne, można je dowolnie bezcześcić, najwyżej ktoś z jakiegoś stowarzyszenia wniesie do sądu pozew o obrazę uczuć religijnych. Będzie trochę hałasu i na tym się skończy. A „artysta” dalej będzie bajdurzył o swobodnych ścieżkach dla swej twórczości, o wielkiej sztuce bez granic. Wystarczy posłuchać bełkotu Piotra Krajewskiego na ten temat. „Zdaniem niektórych pojęcie sztuki jest niemożliwe do kompletnego określenia, albowiem jej granice są redefiniowane w sposób ciągły i w każdej chwili może pojawić się dzieło, które w arbitralnie przyjętej, domkniętej definicji się nie mieści. Artysta tworzy z rozpędu, kierując się emocjami, najkrócej mówiąc. Ja kierowałem się potrzebą serca wykonania dzieła. To zostało wykonane w formie pastiszu”. Ciągle to samo, zasłanianie się formą pastiszu, w której wszystko jest dostępne. Wystarczy zastosować magiczne słowo „pastisz” i zostajesz rozgrzeszony ze wszystkich bezeceństw również w świetle prawa. Fot. Pixabay

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną