Gersdorfiny

0
0
0
/

Biologowie twierdzą, że organizm człowieka wytwarza rozmaite związki chemiczne, które wprawiają w ruch rozmaite mechanizmy – również te zaliczane do duchowych. Zwrócił na to uwagę Antoni Słonimski pisząc: „Albowiem Matka Chemia swoje dzieci, ofiary równie, jak i winowajców, usypia grzecznie i wyrzut sumienia, ob raz morderstwa, czy pomniejsze draństwo, z kory mózgowej jak dzięcioł wydziobie.” Warto dodać, że Matka Chemia osiąga taki rezultat przy pomocy endorfin, hormonów powodujących dobre samopoczucie, zadowolenie z siebie i tak dalej. Endorfiny wydzielają się podczas orgazmu, ale również po spożyciu czekolady. Wytwarza ją mózg, czyli rodzaj galarety, składającej się z półtora litra wody, 130 gramów białka, 95 gramów tłuszczu i soli mineralnych. Ma nawet 200 miliardów neuronów, czyli komórek nerwowych, z których każda styka się z 10 lub nawet 15 tysiącami innych neuronów, tworząc w ten sposób sieć o niesłychanej gęstości. Przez tę sieć przebiegają impulsy elektryczne i wiele wskazuje na to, że to właśnie one, oddziałując na rozmaite związki białka i tłuszczu, wywołują rozmaite efekty, zwane skrótowo świadomością. Jeśli pod wpływem elektrycznych impulsów neurony zaczną wytwarzać endorfiny, pojawia się dobre samopoczucie, a nawet – rozmaite ekstazy. Wygląda zatem na to, że nie tylko „Matka Chemia” - że i elektryczność też ma w kształtowaniu świadomości wielki udział – i pewnie dlatego Stanisław Lem w jednym ze swoich opowiadań włożył w usta jednego z bohaterów opinię, że kolista więź łączy roboty z „bladawcami” to znaczy – z ludźmi. Lem pisał te rzeczy jeszcze w latach 60-tych, kiedy nikomu nie przychodziło do głowy wysuwać z powodu „bladawców” oskarżenia o „rasizm”, ale jestem pewien, że dzisiaj, za tych „bladawców” spotkałaby Lema surowa kara, że pan Rafał Pankowski, co to stworzył w Polsce rodzaj antyrasistowskiego gestapo pod nazwą „Nigdy Więcej”, z przyjemnością przytroczyłby do swojego pasa jego skalp. Porzućmy jednak nos moutons z panem Pankowskim i jego kolaborantami i wróćmy do wspomnianej „kolistej więzi”. Najsampierw tedy bladawcy próbują eksperymentować ze sztuczną inteligencją i w ten sposób dochodzi do pojawienia się obdarzonych świadomością robotów. Te z kolei, po pewnym oczywiście czasie, też zaczynają eksperymentować, czy na przykład nie dałoby się świadomości tchnąć w kisiel i kiedy próbują na białku, to zaczyna im wychodzić. I znowu wszystko zaczyna się od początku. Ponieważ teraz coraz częściej słyszymy o sztucznej inteligencji, którą wielu ludzi, to znaczy – bladawców – uważa za zagrożenie, to myślę, że warto zwrócić uwagę na taką ewentualność tym bardziej, że sztuczna inteligencja nie jest zagrożeniem tak wielkim, jak sztuczna półinteligencja, nie mówiąc już o sztucznej ćwierćinteligencji. Zwyczajny pan Rafał Pankowski w zupełności nam wystarczy, to znaczy – wystarczyłby, ale zgodnie z prawem Murphy`ego, jeśli coś złego może się stać, to na pewno się stanie, a w tej sytuacji już niedługo możemy natknąć się na cały Legion elektronicznych panów Pankowskich. „Któż widok ten opisać zdoła - zastanawiał się poeta. - Fiedin, Simonow, Szołochow? Ach, któż w ogóle go wytrzyma!” Nie wybiegajmy jednak zbyt daleko w przyszłość, bo tu rzeczywistość skrzeczy i to w dodatku głosem pani Małgorzaty Gersdorf, dlaczegoś podobnym do głosu pani profesor Joanny Senyszyn, która najwyraźniej nie chce przyjąć do wiadomości, że w bohaterskiej walce z upływem czasu została pokonana i to nawet już dawno. Oto pani Małgorzata Gersdorf, na mocy uchwały Zgromadzenia Ogólnego sędziów Sądu Najwyższego, ma pozostać pierwszym prezesem tego Sądu aż do 30 kwietnia 2010 roku. Musi zatem – po pierwsze – dożyć do tej daty, co nakłada na nią obowiązek wzmożonej czujności, żeby, dajmy na to, się nie przeziębiła, ani nie wpadła pod samochód i tak dalej. Po drugie – musi przejść do porządku dziennego nad uchwaloną przez Sejm ustawą, według której sędziowie, którzy ukończyli 65 lat, przechodzą w stan spoczynku. Zgromadzenie ogólne uznało jednak, że takie postanowienie ustawy jest sprzeczne z konstytucją, a ponieważ konstytucję można stosować bezpośrednio, to w efekcie takiej sprzeczności ustawa nie obowiązuje. Bardzo mi się ta opinia Zgromadzenia Ogólnego sędziów Sądu Najwyższego podoba, bo art. 45 konstytucji, który – podobnie jak i wszystkie inne – też można stosować bezpośrednio, przyznaje „każdemu” prawo do rozpatrzenia jego sprawy przez „właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd”. W takiej sytuacji „każdy”, mający do czynienia z sadem, czy to jako oskarżony, czy strona, czy uczestnik w postępowaniu cywilnym, powinien na samym początku składać wniosek o dostarczenie udokumentowanej informacji, czy sąd, to znaczy – każdy z członków składu sądzącego, nie był w przeszłości, ani nie jest aktualnie tajnym współpracownikiem UB, SB, Urzędu Ochrony Państwa, Wojskowych Służb Informacyjnych. Centralnego Biura Śledczego, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego, czy Policji Skarbowej. Wszystkie bowiem wymienione agendy państwowe mają prawo prowadzenia działalności operacyjnej, a tej bez agentury, czyli tajnych współpracowników, prowadzić niepodobna. Bycie zaś albo w przeszłości, albo aktualnie tajnym współpracownikiem wyklucza zarówno niezależność, jak i bezstronność, nie mówiąc już o niezawisłości. Toteż „każdy” mający do czynienia z sądem ma oczywisty interes prawny w uzyskaniu informacji co do ewentualnych powiązań członków składu sadzącego z tymi państwowymi agendami i taka udokumentowana informacja powinna mu być bez żadnego ociągania się i bez żadnych dąsów dostarczona. Mam tedy nadzieję, chociaż szczerze mówiąc, niezbyt dużą, że piastujący operetkową posadę Rzecznika Praw Obywatelskich pan Adam Bodnar, zamiast marnotrawić publiczne pieniądze na zajmowanie się głupstwami, wyegzekwuje na sądach zastosowanie się do tego obowiązku. Wymaga to jednak pewnego minimum odwagi i dlatego właśnie moja nadzieja nie jest zbyt duża. Wróćmy jednak do konsekwencji wspomnianej uchwały Zgromadzenia Ogólnego sędziów SN. Jak się odgrażają, 4 lipca przyjdą oni do pracy, jak gdyby nigdy nic, oczywiście z panią Małgorzatą Gersdorf na czele. Wyobrażam sobie w jaką euforię wpadnie z tego powodu niemiecki owczarek Franciszek Timmermans, a skoro wpadnie w euforię, to pewnie w mózgu wylęgną mu się gersdorfiny – bo tak pewnie będzie nazwana ta specyficzna odmiana endorfin. Wzmożonemu wydzielaniu gersdorfin z pewnością będzie sprzyjać okoliczność, że rząd nie odważy się użyć siły przeciwko przebierańcom z Sądu Najwyższego, więc będziemy mieli do czynienia z czymś w rodzaju strajku okupacyjnego. Niejasna w związku z tym wydaje się kwestia, czy po 4 lipca rząd będzie tym sedziom wypłacał wynagrodzenie. Jeśli nie, to oprócz strajku okupacyjnego, będziemy mieli do czynienia również ze strajkiem głodowym w ramach którego sędziowie SN będą głodowali w przerwach między posiłkami. Ta sytuacja z pewnością wywoła rezonans nie tylko wśród krajowych folksdojczów, zgrupowanych aż w 120 pozarządowych organizacjach, ale również – wśród folksdojczów zagranicznych, dzięki czemu walka o odzyskanie w Polsce politycznych wpływów przez Niemcy, nabierze nieoczekiwanych rumieńców, które jak wiadomo, są efektem oddziaływania gersdorfin na organizmy żywe.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną