Kremówkowy szał

0
0
0
/

Przed wiekami Bóg obiecał swoim apostołom, iż bramy piekielne nie przemogą Jego Kościoła. Trzeba jednak pamiętać, że Kościół istnieje na każdym kontynencie, więc obietnica ta nie daje gwarancji trwania wiary wszędzie. Będą narody, które upadną i orszakiem wejdą do piekła. Kościół Boży przez dwa tysiące lat swego istnienia przeżył wiele. Od tajnych spotkań ze strachu przed lwami, poprzez zawirowania historyczne i podziały, aż po okres drugowojennego pogaństwa i ateistycznego zezwierzęcenia w ramach komunizmu. Tak, Lud Boga Żywego przetrwał na Starym Kontynencie wiele. Daliśmy radę, choć często okupione to było olbrzymim cierpieniem, a nawet śmiercią wiernych w ludobójczych atakach wściekłych królów i władców. Pojawiały się herezje, schizmy, w późniejszym okresie także różnego rodzaju ideologie i -izmy, próbujące wpłynąć na mentalność chrześcijan i starające się splugawić ich duchem tego świata. Nie była to nigdy rzecz nowa, już w pierwszych wiekach Kościół musiał uporać się z herezją gnostycyzmu, doketyzmu, czy manicheizmu. Skoro więc u zarania Kościoła herezje i błędne nauki się pojawiały, naiwnością byłoby sądzić, iż nie będzie ich więcej w wiekach późniejszych... a nawet w czasach współczesnych. Każde błędne myślenie tego typu zawsze zaczyna się od stwierdzenia, że pewna część depozytu wiary, zachowanego i przekazywanego przyszłym pokoleniom przez Kościół w stanie nienaruszonym, jest błędna lub przedawniona. I tak, niektórzy podważają Trójjedyność Boga i boskość Chrystusa (na przykład Świadkowie Jehowy, choć z religioznawczego punktu widzenia to chrześcijanie nie są), gdy inni poddają w wątpliwość zwierzchnictwo papieża (różnego typu nurty protestanckie). Łączy je fakt oddzielenia się od Kościoła Matki i zakładanie własnych „Kościołów" i zborów. Dzisiaj jednak zaobserwować można dodatkowy trzon herezji, oparty na podważaniu Katolickiej Nauki Społecznej, przy jednoczesnej niechęci do otwartego wyjścia z Kościoła. Rozróżnić tutaj należy postawę trwania w grzechu, a więc łamania praw Boga pomimo wiary w ich słuszność, od podważania ich słuszności i uznaniowego podejścia do zasad wiary. Pierwsza postawa charakteryzuje wszystkich katolików, nawet świętych, bo ludzką rzeczą jest upaść i nie ma w tym niczego dziwnego, o ile człowiek dąży do poprawy. Druga zakłada, że pewne części depozytu wiary są niepotrzebne, za fundament takiego poglądu często biorąc niedopowiedzenia, ignorancję, choć zdarza się też otwarty sprzeciw i nieposłuszeństwo wobec Nauki Kościoła. Dla przykładu, mamy w Kościele ludzi, którzy uważają, że zwierzęta są równe ludziom. Jest to sprzeczne z KKK 2418, który mówi wprost, że zwierzęta nie mogą być przedmiotem uczuć należnych jedynie osobom a za „równie niegodziwe", co znęcanie się nad nimi, uznaje traktowanie ich, jako równe istotom ludzkim. I teraz pytanie, czy wszyscy ekovege zdają sobie sprawę z tego, iż ze swoich poglądów muszą się wyspowiadać i że nie mogą przyjmować Komunii Świętej, dopóki tak uważają? By była jasność, samo wyspowiadanie się, bez zmiany poglądu, nie uprawnia do przyjęcia Ciała Chrystusa, ponieważ człowiek taki wciąż trwa w grzechu. Zarazem ci sami ludzie nie dopuszczają do siebie faktu, iż są heretykami – często używają tutaj argumentu o „świętym Franciszku i braciach mniejszych". No ale herezja wciąż jest herezją, niezależnie od jej argumentowania. Podobnie ma się sprawa z rozwodami: w Kościele katolickim nie ma rozwodników. Fakt, istnieje separacja i unieważnienie małżeństwa (według konkretnych, bardzo uszczuplonych kryteriów), ale w przypadku separacji nie ma mowy o powtórnym ślubie. Wciąż jest się z tą osobą, mężem lub żoną, tyle że na odległość. Ba, powinno się dążyć do pojednania swojego małżeństwa! Nie można popierać powtórnych ślubów, jest to grzech i to w dodatku zakazany bezpośrednio przez samego Jezusa Chrystusa (jako jedno ze sprostowań dotyczących starego, mojżeszowego prawa do rozwodu). Czy to wszystkie przykłady? Nie, jest o wiele więcej, choćby kwestia antykoncepcji (zakazana przez KRK, a stosowana nagminnie), aborcji (nazywanej wprost morderstwem), związków osób tej samej płci („obrzydlistwo w oczach Boga" zapewne nic nie mówi kremówkowym katolikom), czy w końcu słynne już „wierzę w Boga, a nie w Kościół" (tutaj jednak nie będę się rozpisywał, bo nie ma po co obalać dawnych, obalonych wielokrotnie herezji). Czy katolicy, którzy uznają to wszystko, co napisałem u góry, zostali w ogóle poinformowani, że nie mogą przyjmować Komunii Świętej a ich spowiedź jest nieważna, aż do czasu ich nawrócenia – a owszem, nawrócenia, bo oni nie wierzą – na drogę nauki Chrystusowej? Raczej nie. Dosadniej mówiąc, tworzy się błędny klimat, zakłamane przekonanie, iż w Kościele istnieje demokracja i pluralizm. Powiedzmy sobie zatem jasno i jednoznacznie, szanowni Kremówkowi Katolicy, w Kościele Katolickim nie ma demokracji, nie ma pluralizmu, jest nauka Chrystusa przekazywana przez Kościół... i albo się ją przyjmuje, albo się jest poza Kościołem. Tak na marginesie, jest to dość zastanawiające: po co kremówkowi, zwani dawniej letnimi, chcą wierzyć w Jezusa Chrystusa i trwać w Kościele, skoro... ani w Jezusa, ani w Kościół nie wierzą? Poważnie, po co? By babcia dała pieniądze na chrzcinach Brajanka lub Dżesiki? Uważam, że działa tutaj sam diabeł, którego celem jest destabilizacja i w konsekwencji upadek Kościoła Bożego na Starym Kontynencie. Ostatnie zdanie głównego trzonu tegoż felietonu było opinią, wszystko powyżej: faktami, z którymi się nie dyskutuje. Można nie przyjąć nauki Jezusa i Kościoła, ale bądźmy uczciwi – skoro ich odrzucasz, odrzuć całkowicie i nie kłam, że jesteś katolikiem. Sprowadzasz bowiem na siebie tylko większy grzech, którego skali nie potrafisz sobie nawet wyobrazić.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną