Pobudka polskiego rolnika

0
0
0
/

W piątek 13 lipca rolnicy szykują w Warszawie kolejny protest. Organizuje go Unia Warzywno-Ziemniaczana, ale pod Pałacem Kultury mają się przyłączyć również rolnicy, sadownicy i hodowcy trzody chlewnej. Protest poparli: Sadownicy RP, oddziały wojewódzkie Solidarności Rolników Indywidualnych oraz Federacja Rolna. O co im chodzi? O to, że z powodu błędnych decyzji resortu, polityki Unii Europejskiej i wieloletnich zaniedbań rządu poprzedniej i obecnej ekipy, dostają po kieszeniach. Mieszczuchy o tym nie wiedzą, a zwłaszcza warszawiacy, ale polskich rolników wykańczają bardzo niskie ceny oferowane za owoce, warzywa, maliny, wiśnie, ziemniaki, mleko, wołowinę, a także konsekwencje wirusa ASF (Afrykańskiego Pomoru Świń) skutkujące koniecznością wybijania zwierząt i likwidacji całych hodowli. Czy wiecie, że dostawcy malin do zakładów przetwórstwa owocowego dostają od 1,75 zł do 2 zł za kg, i ok. 1,25 -1,5 zł za kg wiśni? Cena agrestu to 60 gr/ kg, a za wiśnie sokówki płaci się rolnikom 1,10 zł. za kg Za czarne porzeczki, z dostawą do zakładu – od 40 - 50 gr/kg. Przestaje się polskim rolnikom cokolwiek opłacać, w dodatku tak niskich cen nie da się niczym uzasadnić. Zważywszy na fakt, że branża przetwórstwa owocowego jest od dawna w większości w niepolskich rękach, widać, że obce koncerny łapią okazje, by zarobić jak najwięcej na trudzie polskiego rolnika. Konkurencją jest produkcja malin rozwijająca się w bardzo szybkim tempie głównie na Półwyspie Bałkańskim, ale również na Ukrainie. Zbiory z innych krajów stanowią więc tak silną konkurencje dla polskich owoców, że nie sposób jej wytrzymać. Kolejnym problemem jest brak ludzi do pracy przy zbiorach. Dla sadowników była to katastrofa, kiedy ukraińskie maliny (wcześniej również truskawki sprzedawane jako polskie!) zalały polski rynek. Związek sadowników chciał nawet, by producenci malin zaprotestowali poprzez niezbieranie owoców, ale cześć rolników nawet nie dopuszczała myśli, by nie zrywać owoców, na które czekali cały rok, bo nie miała innego źródła zarobku. W tej sytuacji, rolników zbulwersowały wieści ,że Polska ma dotować sadownictwo na Ukrainie. - Oliwy do ognia dolało zapowiadane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych wsparcie dla Ukrainy – mówi organizator protestu Michał Kołodziejczak, przewodniczący Unii Warzywno- Ziemniaczanej. - Widzimy całkowity brak koordynacji i współdziałania resortów. Jeżeli sejmowa Komisja Rolnictwa mówi, że nic nie wiedziała o tym, że Polacy będą finansować zakładanie sadów na Ukrainie, jeżeli nie wie o tym minister Bogucki, że Stowarzyszenie z Kielc z fundacją z Ukrainy wystąpiło do polskiego MSZ o wsparcie kosztów zakładania sadów i nauczenia rolników produkcji warzyw i malin na Ukrainie – to jest chaos. Ktoś sobie wymyślił, że zrobi kasę na szkoleniach. Patronat objął marszałek województwa świętokrzyskiego. Nie możemy pozwolić na lekceważenie nas - tłumaczy Kołodziejczyk. W bardzo trudnym położeniu znaleźli się też hodowcy trzody chlewnej z terenów, gdzie wykryto występowanie wirusa ASF -Afrykańskiego Pomoru Świń. Wielu z nich, po stwierdzeniu, że w stadzie są zarażone zwierzęta, musiało zlikwidować hodowlę. Teraz czekają na odszkodowania. W dodatku prasa niezdrowo podgrzewa atmosferę, strasząc Polaków, że dają nam jeść zarażone mięso. Niektórzy weterynarze mówią nawet otwarcie, że ASF to „choroba gazetowa”, bo skołowani dziennikarze nie maja pojęcia o czym piszą. Dramatyzują i robią nagonkę na zakłady mięsne, gdy tylko otrzymają informację, że ze zwierząt z terenów podejrzanych o występowanie wirusa ASF produkuje się konserwy mięsne dla wojska, podczas gdy w konserwach poddanych określonej obróbce nie ma żadnych zarazków szkodliwych dla ludzkiego zdrowia. Ministerstwo Rolnictwa musiało podać w komunikacie, że :„Świnie ze stref z ASF przed wysyłką do rzeźni są kontrolowane przez lekarza weterynarii oraz pobierane są próbki krwi do badań laboratoryjnych w kierunku tej choroby” – czytamy w oświadczeniu resortu. „Mięso od tych świń jest przerabiane na produkty przy zastosowaniu różnych metod jego obróbki, takich jak obróbka cieplna w hermetycznie zamkniętym opakowaniu, tj. produkcja konserw zawierających w swoim składzie takie mięso. Obróbka termiczna w wysokiej temperaturze – podkreśla ministerstwo – daje całkowitą gwarancję bezpieczeństwa produktu, tym bardziej że wirus ASF nie jest groźny dla ludzi.” „Gazeta Wyborcza”, która wywołała temat, zaprzęga zatem ASF do walki politycznej, siejąc w społeczeństwie panikę, że rząd PiS nas truje, albo – jak można domniemywać -  podaje taką informację celowo, by zdyskredytować któregoś z producentów i pogorszyć jego pozycje na rynku na rzecz innego producenta lub mięsa z eksportu. Stosowny komunikat opublikowała więc także spółka „Sokołów”, której wyrobami z ASF postraszono solennie. Firma potwierdza, że produkowała konserwy z mięsa świń z terenów z ASF, ale do ich wytworzenia „wykorzystano surowiec wolny od wirusa ASF, pochodzący z interwencyjnego wykupu świń od rolników w strefach zagrożonych ASF”. Widać, że kłody pod nogi kładą polskim producentom różne grupy cwaniaków, żerujące na społeczeństwie, nie mającym pojęcia jak się rzeczy mają.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną