Kapitulacja władz polskich przed dyktatem żydowskim

0
0
0
/

Jest oczywistym, że polityka globalnych potęg, w szczególności Stanów Zjednoczonych, ma niebagatelny wpływ na sytuację całego świata i byłoby truizmem rozwodzić się na ten temat, zwłaszcza, że zagadnienie to jest dokładnie opisane. Chciałbym się jednak odnieść do wątku polskiego występującego w tej sprawie, ponieważ dotyczy to mnie osobiście, jako Polaka i patriotę. Jaki więc wpływ na Polskę wywiera polityka realizowana przez lobby izraelskie w USA? Zacznę od tego, że przekłada się ona zarówno na naszą gospodarkę, jak i na kieszeń każdego obywatela polskiego. Jesteśmy bowiem dużym konsumentem ropy naftowej i każde wahnięcie ceny płaconej za jej baryłkę odbija się na konkurencyjności polskiej gospodarki i zasobności naszych portfeli, a cena ta wzrosła w ostatnim czasie o około 60%. Dlaczego ceny paliw na stacjach benzynowych rosną tak szybko? Abstrahując od niewątpliwie ważnych argumentów dotyczących zbyt dużego udziału podatków w cenie litra paliwa, skupmy się teraz na innej kwestii, która ze względu na podjęty w artykule temat jest niezwykle istotna. Niedawno odniósł się do niej premier Morawiecki, który powiedział: „To, że dzisiaj benzyna jest trochę droższa, niż była wcześniej, nie ma najmniejszego związku z tym, co się dzieje w polityce polskiej. Jest to wyłącznie związane z wypowiedzeniem układu z Iranem przez Stany Zjednoczone o zakazie produkcji broni jądrowej przez Iran, jak również z niepokojami na Bliskim Wschodzie i zacieśniającą się polityką pieniężną Stanów Zjednoczonych, która powoduje, że dolar jest coraz mocniejszy – a ropę sprzedaje się w dolarach”i. Premier, jak było do przewidzenia, gdy został zapytany o możliwość obniżenia akcyzy na paliwa, zrobił unik i wyraził tylko nadzieję, że benzyna stanieje, ale jego zdaniem „zależy to od tego, czy złotówka się umocni względem dolara i od tego czy sytuacja na świecie się uspokoi”. To, że rząd nie kwapi się z podjęciem interwencji na rynku paliw akurat mnie nie dziwi, ponieważ obecna ekipa, która realizuje wiele programów socjalnych, kupując sobie w ten sposób poparcie wyborców, cieszy się z rosnących wpływów budżetowych, a te przecież powiązane są z wysokością podatków pośrednich zawartych także w cenie paliwa. Tyle tylko, że za „szczodrość” rządu płacą wszyscy Polacy, bowiem jednocześnie rosną ceny innych produktów i usług, a rodzime przedsiębiorstwa ledwo dyszą. Jednak widocznie niewiele to obchodzi dygnitarzy państwowych, liczących zapewne na mannę z Brukseli i wdzięczność możnego protektora zza oceanu. Tymczasem w kwietniu 2018 roku wpłynął do gdańskiego Naftoportu pierwszy tankowiec z ropą irańską, co skomentował prezes PKN Orlen, Daniel Obajtek, w następujący sposób: „Dostawa z Iranu stała się faktem. Ropa z kierunku bliskowschodniego daje nam wiele możliwości. Przede wszystkim umożliwia dywersyfikację kierunków dostaw i zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego państwa”ii. Dodajmy też, że pozyskiwany z Bliskiego Wschodu surowiec jest lepszy od rosyjskiego, bo zawiera mniej siarki oraz daje „możliwość wyprodukowania relatywnie dużej ilości tzw. produktów białych, takich jak benzyna, nafta i olej napędowy”. Zwiększanie więc zakupów tego surowca z Iranu ma duże znaczenie dla zmniejszenia naszego uzależnienia od Rosji i wynegocjowania korzystniejszych cen ropy dostarczanej przez koncerny rosyjskie. Jednak zapowiadane przez administrację amerykańską sankcje, które mają być nałożone na Teheran, mogą zrujnować polskie planyiii. Przyczyną tego są interesy Izraela, o które dba prezydent Trump i wspierające go lobby izraelskie. Wykazują oni w tym względzie tak wielką determinację, że nawet usuwają z Białego Domu urzędników, którzy mają odmienne zdanie w kwestii bezwarunkowego wspierania państwa żydowskiego. Przykładem tego jest zdymisjonowanie w marcu 2018 roku sekretarza stanu, Rexa Tillersona, bo sprzeciwiał się zerwaniu przez USA układu nuklearnego z Iranem. Jego miejsce zajął dotychczasowy szef CIA, Mike Pompeo, nawołujący do rozprawy z tym państwemiv. W tym kontekście powinno też niepokoić, że rosnące ceny ropy wzmacniają budżet Rosji, który jest w znacznej mierze zasilany pieniędzmi z jej sprzedaży, co umożliwia Putinowi zwiększanie nakładów na zbrojenia i łagodzi sankcje nałożone na jego krajv. Niepokojące były także wypowiedzi Trumpa przed szczytem G7 w Kanadzie, ponieważ stwierdził, że „Rosja powinna być na tym spotkaniu, powinna być jego uczestnikiem”. Dodał jeszcze, że „można się zgadzać lub nie i może to nie jest politycznie poprawne”, ale „mamy świat do zarządzania”. Jego zagranie przypomina do złudzenia politykę resetu w stosunkach z Rosją, na której przejechał się już prezydent Obama, kompletnie ograny przez Rosjan, czego negatywne skutki odczuliśmy też na własnej skórze. Kolejnym poważnym problemem w relacjach polsko-amerykańsko-żydowskich jest uchwalenie przez Senat USA – Just Act 447 – Justice for Uncompensated Survivors Today (Sprawiedliwość dla ocalonych, którzy nie otrzymali zadośćuczynienia). Został on w kwietniu 2018 roku zatwierdzony przez Izbę Reprezentantów Kongresu, która nie wprowadziła w nim żadnych zmian, ale sposób jego procedowania był podejrzany i niejasny. W kilka dni później prezydent Trump bez zmrużenia oka podpisał tę ustawę, dającą „Departamentowi Stanu USA prawo do wspomagania organizacji międzynarodowych zrzeszających ofiary Holocaustu oraz wspierania ich poprzez swoje kanały dyplomatyczne w odzyskaniu żydowskich majątków, które nie mają spadkobierców”. Ustawa zobowiązuje także „Departament Stanu do przygotowania w ciągu 18 miesięcy raportu na temat tego, jak poszczególne kraje wywiązują się z obowiązku restytucji mienia” i trzeba zaznaczyć, że państwa z byłego bloku komunistycznego mają być objęte szerszym zakresem monitoringu. Profesor Norman Finkelstein określił inicjatorów ustawy 447 mianem „hien cmentarnych”. Nie ma też wątpliwości, że „w tej konkretnej ustawie chodzi przede wszystkim o Polskę”. Ocenił również, że roszczenia wysuwane wobec Polski „nie mają nic wspólnego z samymi ofiarami, z ludźmi, którzy przeżyli Holokaust lub z ich spadkobiercami. To przedsięwzięcia oszukańczych organizacji żydowskich, które wykorzystują Holokaust jako broń służącą do wzbogacenia się. Prawdziwe ofiary lub ich spadkobiercy nic z tego nie dostają”. Sytuacja, która powstała w wyniku przeforsowania ustawy 447 w USA jest naprawdę groźna i stawia Polskę w trudnym położeniu, ponieważ ukazała nam w całej pełni siłę lobby żydowskiego w Ameryce, które dzięki swoim wpływom uzyskało potężne narzędzie nacisku, bo jak to ujął wspierający tę ustawę kongresmen Ed Royce – „Just Act pomoże wywrzeć presję na kraje ociągające się z restytucją mienia poprzez wskazanie ich i zawstydzenie”. Nie należy przy tym brać dosłownie stwierdzenia sugerującego, że w razie oporu grozi nam jedynie publiczne napiętnowanie. Żydzi bowiem podejmując się wymuszenia na nas bezzasadnych roszczeń sięgną do sprawdzonych metod, które wcześniej umożliwiły im dopadnięcie banków szwajcarskich i przemysłu niemieckiego, a mają w tym zakresie wielkie możliwości, o czym pisał już Norman Finkelstein w swojej książce „Przedsiębiorstwo holokaust”. Ocenił on zresztą w rozmowie z dziennikarzem tygodnika „Do Rzeczy”, że: „Największe niebezpieczeństwo to naciski ze strony Izraela. Netanjahu ma dostęp do ucha Donalda Trumpa i widać, że część państw boi się zrobić cokolwiek wbrew woli Izraela. Niebezpieczeństwem jest to, że rządy i jednostki będą się teraz bały szantażu: sprzeciw wobec działań Izraela może się skończyć karą ze strony USA. Boję się, że uzasadniona krytyka wobec potwornych działań Izraela na niektórych polach będzie uciszana”. I jak pokazuje rzeczywistość sformułowane przez niego ostrzeżenia mają bardzo mocne podstawy, bowiem administracja amerykańska już od kilku miesięcy wywierała silną presję na władze naszego kraju w sprawie wycofania się z nowelizacji ustawy o IPN, co współgrało z antypolskimi atakami ze strony Izraela. Doświadczyliśmy więc gróźb zawartych w listach senatorów i kongresmenów, jak również w oświadczeniu Departamentu Stanu, w którym bez ogródek stwierdzono, że „reperkusje, które wprowadza projekt ustawy, mogą mieć wpływ na strategiczne interesy Polski, a także jej relacje ze Stanami Zjednoczonymi i Izraelem”. Mieliśmy też w Warszawie wizytę rewizora zza oceanu, który odbył dyscyplinujące rozmowy z prezydentem, premierem, szefem MSZ oraz prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Jednak najdotkliwszą „karą” okazało się nieformalne uznanie polskich liderów za persona non grata w Białym Domu, co zaskutkowało tym, że zawieszono dwustronne kontakty na najwyższym szczeblu. Przekonał się o tym boleśnie Andrzej Duda, który pomimo tego, że przebywał przez tydzień w USA i czynił starania o audiencję u prezydenta Trumpa, to został przez niego ostentacyjnie zlekceważony. Amerykanie mieli też podobno grozić nam blokadą finansowania wspólnych projektów wojskowych, a przecież nie wiemy o wszystkich zakulisowych formach szantażu z ich strony, którego skuteczność obecnie wydaje się być niepodważalna. Świadczy o tym całkowita kapitulacja władz polskich przed dyktatem żydowskim, bowiem 27 czerwca 2018 roku, na wniosek premiera Morawieckiego, Sejm dokonał w ekspresowym trybie zmiany ustawy o IPN, uchylając artykuły 55a i 55b, mówiące o konsekwencjach karnych „za publiczne przypisywanie Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialności za zbrodnie nazistowskie popełnione przez III Rzeszę”. I wbrew temu, co głosi Mateusz Morawiecki, deklarujący, że: „Nie ustępujemy z niczego. Zrealizowaliśmy więcej niż zakładaliśmy, pobudziliśmy świadomość na świecie. Działamy w realiach międzynarodowych i bierzemy je pod uwagę”. To nie ma cienia wątpliwości, że Polska poniosła klęskę i doznała okropnego upokorzenia. Nie zmieni tego faktu zaklinanie rzeczywistości przez propagandę rządową, a o skali porażki i hańby świadczą najlepiej entuzjastyczne komentarze w prasie izraelskiej, która odtrąbiła zwycięstwo, podkreślając, że Polska ugięła się pod presją Izraela i USA. Można oczywiście podawać w wątpliwość: Czy perypetie związane z nowelizacją ustawy o IPN mają związek z jakością relacji polsko-amerykańsko-izraelskich? Czy zasadne jest ich łączenie z ustawą 447? Czy roszczenia żydowskie wobec Polski mogą być zrealizowane? Jednak byłoby skrajną naiwnością, gdybyśmy uwierzyli w zapewnienia specjalistów od robienia „dobrego” wrażenia i stwarzania pozorów, którzy wciąż powtarzają: „Polacy nic się nie stało”. W Polsce bowiem mamy do czynienia z potężnym lobby żydowskim, podobnym do istniejącego w USA, które ponad podziałami politycznymi działa na rzecz interesów Izraela. I łatwo można zaobserwować, że niezależnie od temperatury sporu w różnych kwestiach i stopnia nienawiści partyjnej, to wśród ugrupowań parlamentarnych panuje absolutna zgoda w sprawie stosunku do Żydów. Można wręcz rzec, że w naszym kraju jest w tym względzie znacznie gorzej, bo o ile w Stanach Zjednoczonych wspomniane lobby wywiera silny wpływ na politykę amerykańską, to w Polsce całkowicie nią zawładnęło i sprawuje bezpośrednie rządy, które przypominają już żydowski zarząd komisaryczny. Większość uczciwych komentatorów politycznych zgadza się, co do tego, że w awanturze o polską politykę historyczną, którą rząd z kretesem przegrał, chodzi tak naprawdę o przygotowanie gruntu prawnego, politycznego i propagandowego pod akcję wydojenia Polski na wiele miliardów dolarów. Dlatego kapitulacja, która miała ostatnio miejsce, wytworzyła bardzo niebezpieczną sytuację. Ujawniła bowiem porażającą skalę zależności „polskich” polityków od wpływów zewnętrznych oraz ich poniżającą uległość wobec Izraela i Stanów Zjednoczonych. Dla partii rządzącej, ale także dla opozycji, ważniejsza i atrakcyjniejsza jest rola akwizytorów obcych interesów niż lojalna służba państwu polskiemu, którego oficjalnie są przedstawicielami. Niepokojące jest również to, że w kwestii roszczeń żydowskich panuje całkowita zmowa milczenia wśród polityków z różnych opcji, którzy jeśli już cokolwiek o tym mówią, to nie biją na alarm, lecz usypiają czujność opinii publicznej. Całkowitą bierność wykazuje też „nasza” dyplomacja, zabiegająca jedynie o to, aby środowiska żydowskie robiły jak najmniejszy rejwach wokół tej sprawy, bo utrudnia to życie „polskim” politykierom, którzy muszą się tłumaczyć „ciemnemu ludowi”. Oburzająca jest również forma procedowania ustawy o IPN, czyniąca z posłów i senatorów bezwolne maszynki do głosowania, a prezydenta sprowadzająca do roli notariusza żyrującego kompletny upadek moralny parlamentaryzmu polskiego. To wstyd i hańba, że rządzą nami takie nędzne kreatury. W dodatku ukrywające przed społeczeństwem prawdziwe rozmiary swojej szkodliwej działalności. Izraelczycy ujawnili bowiem, że na prośbę polskiego szefa rządu premier Netanjahu wyznaczył dwóch zauszników, którzy potajemnie omawiali warunki polskiej kapitulacji z „dwoma parlamentarzystami PiS, bliskimi Morawieckiemu”, a działo się to w Wiedniu i „w ośrodku izraelskiego wywiadu w Giliot na północ od Tel Awiwu”xii. Potwierdził te fakty prezes Kaczyński, który stwierdził: „Nie mogę zdradzać szczegółów tych uzgodnień […]. Negocjacje zaczęły się wiele miesięcy temu i najważniejsze elementy wspólnej deklaracji też zostały wypracowane już dość dawno. Przez ostatnie tygodnie trwało doprecyzowanie szczegółów – istotnych, ale jednak szczegółów. […] Negocjacje trwały w ciszy, w wielkiej dyskrecji. Wiedziało o nich bardzo ograniczone grono osób”xiii. Nie dość więc, że potajemnie knuli z naszymi wrogami, to jeszcze od samego początku przewidywali taki rozwój wypadków. Polakom zaś wmawiali, że będą walczyć do końca o naszą godność i „nie oddadzą nawet jednego guzika”. Dlatego rację ma prof. Jacek Bartyzel pisząc, że: „Tzw. dobra zmiana, której głosiciele obiecywali obronę i wzmocnienie naszej suwerenności państwowej, nie tylko że nie uczyniła nic, aby to urzeczywistnić, ale stworzyła swoją chaotyczną i resentymentalną polityką zagraniczną nowe czynniki zagrożenia. Zmniejszył się wprawdzie stopień serwilizmu wobec Berlina, uprawianego przez poprzednią ekipę rządową, ale w to miejsce służalczość wobec amerykańskiego hegemona osiągnęła niebotyczne rozmiary. Ceną płaconą za ten protektorat, będący iluzoryczną gwarancją naszego bezpieczeństwa, jest także znoszenie coraz bardziej dotkliwych upokorzeń ze strony Izraela i całego żydowskiego »anonimowego mocarstwa«”. W tych okolicznościach nikt już chyba nie ma wątpliwości, że gdy przyjdzie stawić czoło roszczeniom żydowskim, to wtedy rządzący nikczemnicy rzucą nas na pastwę pazernych lichwiarzy, tak samo, jak to uczynili w przypadku rezygnacji z walki o naszą godność. Burza rozpętana wokół ustawy o IPN była zapewne testem naszej wytrzymałości i poligonem, na którym sprawdzano najskuteczniejsze metody paraliżowania naszego oporu. Była też zasłoną dymną przykrywającą utrącenie ustawy reprywatyzacyjnej, która nie satysfakcjonowała Żydów oraz posłużyła do odwrócenia uwagi, podobnie jak sprawa Pomnika Katyńskiego w Jersey City, od Aktu 447 forsowanego w USA. Należy więc zadać pytanie: Kto ponosi winę za klęskę? Pomimo tego, że szef polskiego rządu, który uważa się za zwycięzcę, odradza poszukiwania winnych, to ja jednak wskażę osobników, którym zawdzięczamy największe od wielu lat upokorzenie. Winę ponosi przede wszystkim grupa trzymająca władzę, a więc: Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki i Andrzej Duda, których wspomagają marszałkowie Kuchciński i Karczewski. To oni powinni zakosztować nie tylko surowego werdyktu historii, ale także osądzenia przed Trybunałem Stanu, ponieważ ich tchórzostwo przyczyniło się do przegrania batalii o polską politykę historyczną, w awanturze, którą sami rozpętali oraz otworzyło drogę do grabieży polskiego majątku. Poruszane w tym artykule zagadnienia skłaniają również do refleksji nad stanem naszych relacji z Ameryką. Dotychczas bowiem zbyt wielu Polaków uwiedzionych komplementami wygłoszonymi przez prezydenta amerykańskiego na Placu Krasińskich w 2017 roku nie dostrzegało, że w istocie Trump nie kocha Polski, lecz traktuje nasz kraj jak pionek na swojej globalnej szachownicy. W końcu jednak „rozwój wydarzeń pokazał, że spośród dwóch sojuszników Ameryki – Polski i Izraela – sojusznik żydowski jest dla władz amerykańskich znacznie ważniejszy niż sojusznik polski”. Czas więc oprzytomnieć, bo nie chodzi już tylko o naszą godność, do której zbyt wielu rodaków ma stosunek lekceważący, ale gra toczy się o bardzo wymierne kwoty. Jeśli bowiem rząd polski zgodzi się zapłacić haracz Żydom, to nie tylko postawi Polskę w szeregu sprawców odpowiedzialnych za Holokaust, lecz także cofnie nas w rozwoju cywilizacyjnym, co najmniej do początku tzw. transformacji ustrojowej. Ogromna skala wymuszenia rozbójniczego, któremu organizacje żydowskie próbują nadać sankcję prawną, jest bardziej rujnująca niż rosnące ceny paliw i inne koszty, które ponosimy w związku z bezmyślnym i bezwarunkowym popieraniem polityki amerykańskiej. Doznaliśmy upokarzającej porażki, ale jest jeszcze czas na to, aby pokazać, że „mądry Polak po szkodzie” i wystawić rachunek tym politykom, którzy ponoszą za nią odpowiedzialność, bo widocznie nie nadają się do rządzenia i jak to ujął klasyk – im raczej „kury szczać prowadzić, a nie politykę robić”.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną