Siła drugiego planu

0
0
0
/

15 sierpnia 2018, z okazji rocznicy Cudu nad Wisłą, czyli Bitwy Warszawskiej, w dniu święta Wojska Polskiego, w kilkunastu miastach Polski wyświetlono widowisko plenerowe pt „Wolność we krwi”.

Recenzji spektaklu jest już trochę, (można je znaleźć przez zwykłą wyszukiwarkę) ale przeważnie koncentrują się na tym, co mogło zaszokować lub na doborze piosenek, grze aktorskiej itp.

Chciałabym uwypuklić kwestię, która jest kluczowa w odbiorze tego musicalu: rolę źródeł, materiałów archiwalnych. Fabuła musicalu jest prosta, tworzy ją opowieść głównej bohaterki, wypytywanej przez wnuczkę o historię rodzinną. Akcja zaczyna się 10 listopada 1918 roku, gdy poznajemy fakty historyczne, a 11 listopada bohaterom rodzi się dziecko – córka, która dożywa stu lat.

Ten znany sposób kreowania fabuły gra z filmem dokumentalnym, który jest wyświetlany na drugim telebimie. O ile akcja toczy się na scenie, utworzonej w formie kamiennicy, i jest wyświetlana na pierwszym z telebimów, o tyle ten drugi telebim jest istotny dla zrozumienia całej gawędy jako żywej historii.

Autorzy dzieła wykonali sporą pracę, wynajdując i dobierając materiały, które nie powinny umknąć uwadze widzów. Koncentrując się bowiem na grze aktorskiej i piosenkach, tracimy z oczu rzeczywistość, jaką ujawnia część dokumentalna spektaklu. Te materiały archiwalne, które są ujęte w filmie dokumentalnym, w przedstawieniu pełnią rolę dopowiedzenia do fabuły, a ich obecność uzasadnia wątek dziennikarski – paru bohaterów pracuje w radiu, jeden w reżimowym, a później, solidarnościowym; drugi ma prywatną stację, która podsumowuje wydarzenia historyczne przełomu XX i XXI wieku.

Piosenki, zaczerpnięte ze szlagierów i mniej znanych polskich utworów, ożywają w tym spektaklu, bo nabierają głębszej treści, niż miały w pierwotnym założeniu. Początkowo widz przeżywa szok, bo zdaje się, że wybór piosenek jest ryzykowny – a jednak, z czasem chwyta zamysł autorów przedstawienia i wsłuchuje się w teksty.

I o tym warto wspomnieć, muzyka spotyka się z filmem dokumentalnym, tworząc przejmujące połączenie, jaskrawo widać to w piosence „Witajcie w naszej bajce”, będącej ilustracją chwili wprowadzenia stanu wojennego. Za duszę chwyta także scena, w której bohater uciekając do Niemiec, musi zdecydować o pozostawieniu czy nawet, sprzedaży swojej tożsamości – szabli, przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Jego piosenkę wspiera film dokumentalny, ukazujący zestawienie świata komunistycznego i kapitalistycznego.

Narrator, który wprowadza widzów w treść sztuki – historię rodziny, (w tej roli Radosław Pazura), sugeruje interpretację fabuły, ale także wspomina o istotnych cechach i postawach polskich w historii. Bardzo mocno podkreśla siłę zjednoczenia narodowego, docenia rolę Kościoła Katolickiego, apeluje o zachowanie polskiego dziedzictwa i tej wolności, którą mamy „we krwi”.

W spektaklu zabrakło ujęć z Marszu Niepodległości czy Marszu Powstania Warszawskiego, nie jest jasne, po której stronie opowiada się najmłodsza bohaterka – poznajemy ją jako domową reporterkę, wypytującą babcię – możemy się tylko domyślać, dlaczego to robi. A jednak, dzięki jej ciekawości, otrzymujemy piękny profil polskiej rodziny: zaangażowanej społecznie, ceniącej wiarę, gotowej do poświęceń w imię wartości najwyższych.

Być może, sama historia rodzinna, opowiedziana z dużym dystansem, nie wystarczyłaby widzom, gdyby zabrakło filmu dokumentalnego, który zawiera kawał polskiej i powszechnej historii.

Dlaczego zatem recenzenci wolą koncentrować się na minusach spektaklu?

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną