Co sezon słyszymy historie, jak ta, że turyści szli do Morskiego Oka, zapadł wieczór, a oni wystraszyli się i wezwali GOPR. Służby musiały oczywiście przyjechać i bezpłatnie przewieźć ich do domu. Podobnych przypadków są dziesiątki. Mimo to nie robi się nic, żeby to zmienić. Wystarczy zaś zrobić tak, jak nasi słowaccy sąsiedzi, którzy po swojej stronie Tatr proponują albo wykupienie ubezpieczenia przed wyjściem w góry, albo poniesienie wszelkich kosztów w razie akcji ratunkowej. Wystarczyło by zresztą karać nieuzasadnione wezwania i wystawiać faktury roszczeniowym turystom, ale do tego trzeba zmiany przepisów.