Orgia lewicowej propagandy. Czarne Bractwo w kinach

0
0
0
/

Wyświetlany na ekranach kin w całej Polsce (w tym i w warszawskim kinie Kinoteka), niezwykle dynamiczni, zabawny i dobrze zrobiony film Spike'a Lee „Czarne Bractwo BlacKkKlansman” to świetna lewicowa propaganda, pro żydowska, rasistowsko afroamerykańska i marksistowska, która jest wzorem jak się robi dobrą rozrywkową, a przez to skuteczną propagandę.
[caption id="attachment_79395" align="alignnone" width="814"] fot. materiały prasowe[/caption]
Akcja filmu, jak zapewniają (wbrew faktom) jego twórcy jest opartego na rzeczywistych wydarzeniach (opisanych w ''autobiografii'' przez głównego bohatera filmu), dzieje się w 1970 roku. Bohaterem filmu jest pierwszy czarnoskóry policjant w Departamencie Policji w Colorado Springs - Ron Stallworth (w tej roli John David Washington). Po awansie z archiwum policyjnego (gdzie non stop ma do czynienia z policjantami białymi rasistami), trafia do policyjnego wywiadu. Jako tajniak postanawia infiltrować Ku Klux Klan. W ramach idiotycznej konstrukcji scenariuszowej, murzyn przez telefon rozmawia z rasistami, a w bezpośrednich kontaktach (z racji na jego czarną skórę) wyręcza go biały kolega Żyd Flip Zimmerman (w tej roli Adam Driver) - tak jak by sprawniej i bezpieczniej nie było by gdyby za kontakty odpowiadała jedna i ta sama osoba (wyobraźmy sobie możliwość dekonspiracji tajnego agenta, który w bezpośredniej rozmowie zdradza, że nie wie o czym jego telefoniczny zmiennik rozmawiał przez telefon) – logika kolejny raz okazuje się jednak faszystowskim zabobonem dla lewicy. Wszyscy biali bohaterowie filmu to fizycznie szpetni, czeto otyli, zawsze prymitywni rasiści, którzy wyznają zbiór poglądów na który składa się rasizm, antykomunizm, chrześcijaństwo i antysemityzm. Niezwykle podkreślany w filmie antysemityzm białych przejawiać się ma w twierdzeniu, że mieszanie ras i wielokulturowość to dzieło Żydów. Wielokrotnie w filmie powtarzana jest teza, że biali policjanci to mordercy kolorowych, w jednej ze scen biali policjanci poniżają, prześladują i molestują seksualnie murzynki. Gdy w filmie bohaterka murzynka jest wykształca i niezwykle atrakcyjna seksualnie, to biała kobieta jest ukazana dla kontrastu jako tłusta i głupia rasistka. Sprawna propaganda może więc wykorzystywać nawet ordynarnie prymitywne środki (wroga przestawiać jako fizycznie szpetnego i pozbawionego wykształcenia). Wszyscy czarni Afroamerykanie przedstawieni w filmie są piękni i młodzi, wykształceni, sympatyczni. Działaczki afroamerykańskie są niezwykle seksi. Rasistowskie poglądy murzynów wzywających do wojny rasowej z białymi ukazane są jako coś szlachetnego. Podobnie jako szlachetne są ukazane murzyńskie wezwania do zachowania czystości rasowej, dymy ze swojego czarnego dziedzictwa, twierdzenia czarnych o rasistowskiej pop kulturze, wezwania do solidarności rasowej i walki z opresją, krytyka obcych rasowo polityków i policjantów. Identyczne tezy głoszone rzez białych ukazane są w filmie jako odrażające. Jest to klasyczna narracja lewicy, która nie pozwala białym mieć takich poglądów jakie mają kolorowi. Jedynymi sprawiedliwymi białymi, według twórców filmu, są Żydzi, którzy jako jedyni wspierają walkę czarnych o prawa. Głównym przesłaniem filmu jest sojusz Żydów z murzynami (choć realnie organizacje Afroamerykanów nie kryj swojej niechęci do Żydów – gdy biali są karani za krytykę Żydów, murzyni mają do tego prawo). Rasiści z KKK nie dosyć, że nienawidzą czarnych to i negują Holocaust. Oczywiście w filmie nie pana ani razu informacja, że rasistowski KKK jako organizacja protestancka za wroga uznawał też katolicyzm i katolickie nacje, w tym i Polaków i Irlandczyków. Dzięki konfrontacji z antysemickim KKK (który narzeka na to, że w USA jest przymus kochania Żydów) zlaicyzowany i wykorzeniony Żyd tajniak powraca do swojej żydowskiej tożsamości. W trakcie filmu jest wiele prostackich aluzji do współczesnej sytuacji politycznej w USA. Rasiści z KKK posługują się hasłami konserwatywnej i patriotycznej TEA Party, oraz tymi z kampanii Trumpa i twierdzą, że celem KKK jest zdobycie Białego Domu. Działacze KKK w filmie noszą koszulki z krzyżem gnostyckim mającym być zapewne krzyżem celtyckim i napisem „biała siła”. Widać w dobrej propagandzie politycznej nie ma nic złego w posługiwaniu się dość prostackimi kodami wizualnymi (równie dobrze tajni agenci powinni nosić bluzy z napisem „undercover agent”). Jako rasistowska teza przedstawiana jest opinia, że USA stają się krajem w którym biali są dyskryminowani rasowo. Film kończą zdjęcia archiwalne z bieżących wydarzeń politycznych, zapewne przeznaczone dla tych z lewicowych widzów, którzy nie skojarzyli nachalnych kreślonych rzekomych analogii między KKK a dzisiejszymi amerykańskimi patriotami. Dzięki wstawkom dokumentalnym największe lewicowe tępaki mają zrozumieć, że dzisiejszy KKK, że dzisiejsi rasiści chcący wymordować czarnych, to prezydent Trump, młodzież a Alt-right, a obrońcami murzynów są Żydzi i komuniści (pod czerwonymi szmatami z sierpem i młotem atakujący białych). Wyrazem antyamerykańskiego przesłania filmu jest ostania scena filmu w której amerykański sztandar wisi do góry nogami. Autorami scenariusza do filmu są: Spike Lee, Charlie Wachtel, Kevin Willmott, David Rabinowitz. Według dystrybutora filmu „film „Czarne bractwo. BlacKkKlansman” to nielukrowany, prawdziwy portret stosunków rasowych w Ameryce lat siedemdziesiątych, jak się okazuje, bardzo dziś aktualny”, który „spotkał się z entuzjazmem krytyków na całym świecie”, wymieniany jest jako kandydat do Oscara, zdobył Grand Prix Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes, i odniósł komercyjny sukces w USA – co nie dziwi bo jest nachalnie promowany przez zdominowane przez lewice media w USA („Los Angeles Times”, „New York Times”. W filmie jako obrońca praw człowieka przedstawiony jest jeden z działaczy terrorystycznej komunistycznej rasistowskiej organizacji Afroamerykanów Kwame Ture, który z czasem zaczął się dystansować od czarnych Panter z racji na współprace Czarnych Panter z białymi – sam był zwolennikiem wojny rasowej i krwawej rozprawy z białymi. Kwame Ture twierdził, że tylko Adolfa Hitlera wśród białych uważał za geniusza, i miał seksistowski stosunek do kobiet – o czym film oczywiście nie wspomina. Po swoim wyjeździe do Afryki był działaczem Wszech-afrykańskiej Ludowej Partii Robotniczej wspieranej przez Turcję. Kwame Ture niezwykle cenił Fidela Castro za jego walkę z amerykańskim imperializmem, kubański dyktator odwdzięczał się mu również podobnymi opiniami. Kwame Ture za bohatera uważał komunistycznego zbrodniarza Che, a idee zbrojnej rewolucji komunistycznej za swoje (łączył zbrodniczy komunizm z czarnym rasizmem). Wielokrotnie gościł w krajach komunistycznych Chinach i na Kubie. W filmie w czasie swojej działalności operacyjnej tajniak murzyn zakochuje się w aktywistce afroamerykańskich organizacji marksistowsko rasistowskich Patrice Dumas, która jest liderką organizacji afroamerykańskich studentów na lokalnym uniwersytecie. Filmowa postać jest fikcyjna, lecz rzeczywista liderka czarnoskórych studentów była feministką komunistką. Podobnie fikcyjną postacią jest współpracownik murzyna tajniaka Żyd tajniak – co świadczy jak bardzo naciągane są deklaracje twórców filmu, że jest on oparty na faktach, i jak nachalnie skłania się murzynów w USA do pokochania Żydów. Prawdziwą postacią w filmie jest David Duke ówczesny lider Ku Klux Kalnu (który chciał KKK przemienić z subkultury w organizacje stroniąca od nieodpowiedzialnej przemocy), oskarżany o rasizm i nazizm, antysemita, antykomunista, krytyk polityki dyskryminacji białych w celu uprzywilejowania kolorowych w USA, mający tajemnicze związki z Rosją. Jan Bodakowski     

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną