W kinach krytyczne wobec Żydów filmy – „Fokstrot” i „Żona”

0
0
0
/

Na ekranach kin w całej Polsce (w tym i w warszawskim kinie Kinoteka) można obejrzeć dwa filmy, które widzowie mogą odebrać jako krytyczne wobec Żydów – izraelski „Fokstrot” i amerykański „Żona”. Pierwszy ukazuje Izrael jako miejsce z koszmarów sennych, a drugi kreśli sylwetkę wstrętnego żydowskiego oszusta. Oglądając azjatyckie filmy często jestem zaskoczone jak emocje i pragnienia bohaterów bohaterów tych obrazów robionych przez twórców z absolutnie odmiennej od europejskiej azjatyckiej kultury, mających inne doświadczenia historyczne czy literackie, są mi bliskie, jak doskonale rozumiem wydawało by się obcych Azjatów. Równocześnie jestem niezwykle zaskoczony tym jak obcy są mi Żydzi, wyznający zdawało by się bliską religie, żyjący od wieków w naszej przestrzeni geograficznej, nieustannie konfrontujący się z nami i naszą zachodnią kulturą. Takie dojmujące wrażenie obcości Żydów potwierdza w moim odczuciu izraelski film „Fokstrot”. „Fokstrot” to doceniony na międzynarodowych festiwalach izraelski dramat obyczajowy, w reżyserii i według scenariusza Samuela Maoza (którego doświadczenia walki w szeregach armii izraelskiej niewątpliwie są odzwierciedlone w filmie). Obraz w którym wystąpili: Lior Aszkenazi, Sarah Adler, Jonathan Sziraj. Akcja filmu rozpoczyna się gdy Michael i Daphna Feldmannowie zostają poinformowani przez niezwykle profesjonalnych izraelskich żołnierzy o tym, że ich syn zginął odbywając służbę wojskową. Choć maniera filmu trochę teatralna, anachroniczna i podobna do kina lat czterdziestych czy pięćdziesiątych ubiegłego wieku, to izraelski obraz doskonale oddaje szok, który przytłacza i zniewala ojca zabitego chłopaka. W filmie ukazana jest też służba syna na terytoriach okupowanych. Pośrodku pustki, odludzia, w błocie i wszechobecnym brudzie, wielokrotnie wyznaczającym żydowską estetykę. Izrael w izraelskim filmie przedstawiony jest jak miejsce z schizofrenicznego koszmaru sennego, popkulturowe piekło pustki, brudu, beznadziei, nieszczęścia i niezaspokojonej perwersji seksualnej (to też klasyczny motyw żydowskiej kultury). W izraelskim filmie ukazane są zbrodnie izraelskie na terenach okupowanych. Traktowanie palestyńskiej ludności cywilnej gorzej niż zwierząt. W trakcie jednej z kontroli drogowych przeprowadzonych przez izraelskich żołnierzy, bohater i jego koledzy mordują niewinnych, wesołych i sympatycznych młodych arabów. Ukazana jest standardowa procedura armii izraelskiej. Żydzi zamykają drogi by nie dopuścić do miejsca zbrodni świadków, dostarczają na miejsce zbrodni koparkę i spychacz, po czym w gigantycznym dole wykopanym przez koparkę zakopują ostrzelany samochód młodych Palestyńczyków i ich zwłoki. Widać, że procedura zacierania śladów jest standardowa i sprawnie przeprowadzana przez Żydów. Widzowie izraelskiego filmu poznają też sentymentalną rodziną opowieść bohaterów filmu, o tym jak jego ojciec, po wojnie mieszkając w Europie wymienił rodzinną pamiątkę (kilkusetletnią Torę) na magazyn pornograficzny, i jak w spadku po ojcu syn otrzymał to czasopismo (posklejane spermą wszystkich kolegów ojca, którzy przez lata nad pismem się onanizowali). To pismo pornograficzne jest w żydowskiej rodzinie traktowane jak pamiątka rodzinną. Takie sentymentalne podejście do czynności seksualnych wraca w filmie kilkukrotnie w opowieściach rodzinnych. Żydzi w izraelskim filmie (może dla mnie, bo trudno mi powiedzieć co chciał przekazać widzom izraelski scenarzysta reżyser, i w co w obrazie dostrzegli widzowie zakorzenieni w żydowskiej tożsamości) przestawieni są jakby byli puści, pozbawieni wzniosłych potrzeb duchowych, i jakby ta pustka niezwykle nimi targała i czyniła ich nieszczęśliwymi, i jakby ten brak szczęścia zmuszał ich do unieszczęśliwiania innych. Taka pustka duchowa, jest moim zdaniem, niezwykle obca nam zakorzenionym w zachodniej kulturze i duchowości. Można też odnieść wrażenie, że dla Żydów ich pustka jest ważniejsza od naszej treści. https://www.youtube.com/watch?v=iNIq_mTlxAI Amerykański film „Żona” to adaptacja powieści Meg Wolitzer. Historia o tym amerykańskim pisarzu żydowskiego pochodzenia Joe Castlemanie (w tej roli Jonathan Pryce) i jego żonie Joan (w tej roli Glenn Close). W 1993 Joe Castleman zostaje laureatem literackiej nagrody Nobla. Tajemnice pisarza odkrywa dziennikarz Nathaniel Bone (w tej roli Christian Slater). Reżyserem filmu jest Björn Runge. W filmie krok po kroku widzowie poznają tajemnice żydowskiego pisarza – to, że nie on jest autorem swoich dzieł, a wszystkie napisała za niego jego żona. Sukces żydowskiego pisarza polegał na tym, że jeden z największych amerykańskich wydawców potrzebował mieć swojego żydowskiego pisarza, bo tacy pisarze byli nagłaśniani w USA. Do tej roli wielkiego pisarza w filosemickiej Ameryce nadawał się Joe Castleman. Jego brak talentu kompensowała żona, która za niego pisała książki uznane za arcydzieła. Mozna odnieść wrażenie, że mentalność pisarza jest personifikacją żydowskiej mentalności. Pisarz nawet u kresu swego życia, gdy dostaje Nobla, nie potrafi w prawdzie przyznać, że autorką jego książek jest żona. Nie dosyć że chełpi się swoim sukcesem, publicznie poniża żonę, to jeszcze prywatnie ma za złe żonie, że ta czuje się skrzywdzona tym, że jej zasługi są ukrywane przez męża. Jest to niezwykle podobne do żydowskiego stosunku wobec Polaków. https://www.youtube.com/watch?v=HTFZ8qVq3s8 Jan Bodakowski

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną