Polski antysemityzm. Klasyczne urojenie polskiej lewicy

0
0
0
/

[caption id="attachment_79764" align="alignleft" width="300"] By Konradm - Own work, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=20705449[/caption] Jednym z wielu urojeń składających na lewicową tożsamość, jest przekonanie o polskim antysemityzmie. Choć antysemityzm to pogląd oparty na przesądach rasowych, zakładający potrzebę eksterminacji Żydów lub ograniczenia ich praw, i właściwie nikt w Polsce nie opiera swoich poglądów na przesądach rasowych, ani nie domaga się eksterminacji Żydów lub ograniczenia ich praw, to i tak lewica bredzi o rzekomym polskim antysemityzmie. Lewica antysemityzmem nazywa całkowicie słuszne postulaty odebrania Żydom przywilejów, zaprzestania dyskryminacji i marginalizacji Polaków, równouprawnienia Polaków, umożliwienia Plakom partycypacji w korzyści płynących z przemian ustrojowych. Antysemityzmem ma być też polska troska o prawdę historyczną, pamięć o polskich męczennikach nie tylko tych mordowanych przez Żydów komunistów, ale też i tych mordowanych przez Niemców (bo jak się okazuje Żydzi chcą mieć monopol na bycie ofiarami holocaustu). Rzekomym antysemityzmem Polaków, są nawet przejawy sympatii wobec Żydów, jak idiotyczne wieszanie sobie obrazków przedstawiających Żyda z pieniążkiem, co ma podobno zapewnić powodzenie finansowe. Kolejnym przejawem bzdurnych utyskiwań na urojony polski antysemityzm jest, opublikowany na lewicowym portalu „Krytyka Polityczna”, artykuł Bożeny Koffty „Żyd stosowany”, w którym to lewicowa publicystka dostrzegła przejaw polskiego antysemityzmu, a nawet polskiej współodpowiedzialności za holocaust i marzec 68. Zdaniem autorki artykułu na lewicowym portalu wielu Polaków to antysemici, „w polskiej kulturze odruch antysemicki, antysemickie „wyjaśnienia”, antysemickie kalki są zawsze gotowe do startu. To, co antysemickie, staje się w Polsce neutralne”. W opublikowanym na „Krytyce Politycznej” artykule widać, że filosemicka i antypolska narracja wyrasta z komunistycznego bełkotu. Przykładem tego jest stwierdzenie autorki tekstu, że „polskiej pamięci zostali żydowscy bankierzy, lichwiarze i handlarze, a wypadł z niej polski ekonom i jego bicz, którym trzaskał po plecach chłopów niezgorzej niż dozorcy niewolników na plantacjach bawełny na południu USA”. Zdaniem lewicowej publicystki głupi zwyczaj wieszania „wizerunku Żyda z pieniążkiem” jest „polski” a nawet „wszechpolski” (czyli jak można podejrzewać Roman Dmowski nakazał go swoim zwolennikom). Dla Bożeny Koffty „wizerunku Żyda z pieniążkiem” to „odpowiedź antysemickiej kultury na nowe okoliczności ekonomiczne. Antysemickiej, to znaczy o mocno i głęboko zakorzenionym antysemickim prawzorze, który ma różne mutacje i różnie się objawia w kulturze (...), bo leży on, by tak rzec, na polskiej ziemi rodzinnej, pod językiem, pod ręką, pod nogą”. W zwariowanej lewicowej opinii Bożeny Koffty „Żydek z pieniążkiem” jest „polską odpowiedzią na kapitalizm, na polskie, neoliberalne podejście do niego, na fakt, że polskie państwo w myśl polskiego najpowszechniejszego rozumienia neoliberalizmu pozostawiło ludzi samym sobie”. Lewicowa publicystka uważa, że wieszanie obrazka z Żydem do góry nogami „jest bowiem gestem przemocy – w tym wypadku przemocy symbolicznej. To gest żądania, a nie prośby”. Antysemickie ma być też utożsamienie Żydów „z kapitalizmem, z bankiem, z interesem, z pieniądzem (…) geszeftem”. Takie podejście lewicy do sprawy jest przejawem jej myślenia odrzucającego doświadczenie historyczne, z którego wiemy, że Żydzi na ziemiach Polskich zajmowali się właśnie handlem a nie rolnictwem, że rynek finansowy od czasów monarchii był zdominowany przez Żydów – więc wiedza o historii Polski i Europy pokazuje, że taki stereotypowy obraz Żyda był jak najbardziej słuszny. Dla Bożeny Koffty „wizerunku Żyda z pieniążkiem” to przykład tego, że jednym z podstawowych paradygmatów polskiej kultury jest „paradygmat antysemicki”, i że w związku z tym paradygmatem trzeba odrzucić tradycyjną kulturę polską. Komentując taką lewicową opinie trzeba po pierwsze stwierdzić, że nieprawdą jest, że paradygmatem kultury polskiej jest antysemityzm (takie stwierdzenie jest bzdurne, pozbawione dowodów). A nawet gdyby było prawdę to zbrodnią było by usuwać z kultury polskiej Mickiewicza (za wiersz „Pchła i rabin”), Staszica, Reymonta (za „Ziemie obiecaną”), czy Sienkiewicza (za „Wiry”). Zapewne nowa nie antysemicka kultura polska składała by się z filosemickich kawałków okraszonych gejowską pornografią. Według lewicowej publicystki antysemityzm w kulturze to choroba, „antysemicki prawzór, wzorzec wtopiony w treści polskiej kultury tak mocno, tak przepleciony, zmelanżowany z innymi treściami, że dla wielu ludzi porządkowanie i pojmowanie świata bez niego jest niemożliwe”. Dla lewicowej publicystki antysemickie jest pozytywne przedstawianie Polaków „w tym znaczeniu, że zatrzymuje to, co uznane za żydowskie i używa tego w opozycji do tego, co polskie. Polacy nie potrafią szacher-macher, geszefty nie płyną w ich krwi, kręte drogi bankowości są im obce, pieniądz się do nich nie klei – bo nie są Żydami”. W filosemickie i antypolskie brednie lewicowej publicystki doskonale wpisuje się jej stwierdzenie, „że w 1968 roku, po 23 latach od zakończenia wojny, wypędzono jeszcze tę resztkę z resztki w ohydny sposób”. Przypomnę, że przedstawianie emigrantów marcowych często zbrodniarzy komunistycznych, beneficjentów komunistycznej tyrani, i ich rodzin, którzy przegrali rywalizacje o dominacje w zbrodniczej organizacji jaką była PZPR, jako ofiary polskiego antysowietyzmu, choć Polacy byli wówczas zniewoleni przez komunistów (wśród których Żydzi odgrywali znacząca role) jest jednym z najważniejszych dogmatów polskiej lewicy kształtowanej przez środowiska „Gazety wyborczej”. Zdaniem lewicowej publicystki Polaków powinno się leczyć z ich antysemityzmu. Komentując taka opinie trzeba przypomnieć o tym jak więźniów politycznych w ZSRR uznawano za psychicznie chorych na schizofrenie bezobjawową i zamykano w psychiatrykach. I o tym, że Związek Sowiecki był pierwszym państwem w którym uznano antysemityzm za zbrodnie, za którą surowo karano. W opinii lewicowej publicystki walkę z polskim antysemityzmem powinno się prowadzić w szkołach. Taka opinia lewicowej publicystki potwierdza to, że edukacja dla lewicy jest instrumentem indoktrynacji dzieci w duchu lewicowym, i by przeciwdziałać takiej lewicowej indoktrynacji należy wprowadzić czeki oświatowe i sprywatyzować szkolnictwo by polscy patrioci mogli posyłać swoje dzieci do szkół patriotycznych wolnych od lewicowej indoktrynacji. Publicystka „Krytyki Politycznej” w swoim artykule rytualnie biadoli nad chrześcijańskimi korzeniami antysemityzmu (postać Judasza miała utrwalać antysemickie stereotypy), nad tym, że biedni Żydzi byli zmuszeni zajmować się lichwą – szkoda, że lewicowa publicystka nie dostrzega tego, że zajmowanie lichwą było lekkim i zyskownym zajęciem, a praca na roli, która była udziałem polskich chłopów była zajęciem ciężkim i niezyskownym. Autorka tekstu opublikowanego na stronach „krytyki Politycznej” kreśli też nieprawdziwy, dla każdego kto ma minimalną wiedzę o historii świata zachodniego, obraz rzekomych cierpień Żydów w całej Europie. Zdaniem Bożeny Koffty „gminy żydowskie w Europie, od średniowiecza po XX wiek, podobnie w okresie Zagłady, wiedziały, że są skazane na posiadanie pieniędzy. Musieli opłacać niezliczone podatki (o wiele więcej niż chrześcijanie), musieli mieć na wykupywanie się przed wygnaniem, przed pogromem, przed szantażem. Musieli mieć pieniądze, żeby przeżyć w świecie chrześcijan, a potem żeby w nim cokolwiek osiągnąć”. Według Bożeny Koffty polski antysemicki stereotyp Żyda z pieniążkiem to też dowód na współudział Polaków w holocauście. Zdaniem lewicowej publicystki „w czasie Zagłady z przekonania o nierozdzielności Żydów i pieniędzy wynikały w Polsce bardzo konkretne sytuacje. Np. to, że Żydów z reguły najpierw grabiono, a potem denuncjowano, że ich obdzierano i wyłudzano cokolwiek mieli. Nawet butelka wody dla konających w transporcie – przepraszam za banał – kosztowała złoty pierścionek czy obrączkę. Kiedy byli już tylko wychudzonymi szkieletami, wierzono, że mają w brzuchu worek diamentów. Żydzi powinni wyłaniać z siebie złoto, srebro i dolary jak bezmierny skarbiec Ali Baby”. Zdaniem Bożeny Koffty „w czasie tzw. „suchego pogromu” w 1968 roku trzymano się tej tradycji. Celnicy, w rękach których znajdowali się wyjeżdżający, z błogosławieństwem dziesiątków przepisów, którymi wsparła ich polska administracja, obdzierali Żydów jak chcieli. Upokarzali ich przy tym do woli, dokuczali i nękali na setki sposobów”.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną