Nie mogę kandydować do samorządu, bo jestem przeciwnikiem socjalizmu

0
0
0
/

Realizm w polityce jest dla mnie wartością. Realistycznie oceniając preferencje wyborcze uważam, że wszelkie środowiska patriotyczne powinny iść do wyborów z jednej listy. W naszej polityce wśród wyborców patriotycznych dominuje partia lewicowa (gospodarczo i obyczajowo), która mieni się prawicową. O władze z nią konkuruje groteskowa opozycja, obyczajowo jeszcze bardziej lewicowa, a do tego zdecydowanie wroga Polsce i Polakom (gdy w partii monopolizującej głosy patriotów zdarzają się zacni prawicowcy). Groteskowa opozycja dominuje w samorządach więc Polska zyskała by gdyby środowiska antypolskie straciły swoją dominującą pozycje w organach władzy lokalnej. Podzielone środowiska wolnościowe i narodowe, na własne życzenie, rozbijając swoje poparcie, się nie liczą.
By w pełni odebrać groteskowej opozycji jej pozycje w samorządzie lokalnym, partia monopolizująca glosy polskich patriotów powinna była otworzyć swoje listy na młodych działaczy z środowisk narodowych i wolnościowych. A kiedy tego nie zrobiła sami młodzi działacze narodowi i wolnościowi powinni się postarać o start z list tej partii. Arytmetyka wyborcza wskazuje, że te kilkanaście procent poparcia jaki dostają narodowcy i wolnościowcy, dominującej partii zapewniło by absolutne zwycięstwo. Brak tych kilkunastu procent może sprawić, że pomimo wygrania wyborów dominująca partia nie zdobędzie większości i będzie w opozycji. Mieszkam na przedmieściach Warszawy. Moim miastem od kilkunastu lat rządzi dzisiejsza groteskowa opozycja. Pomimo, że Warszawa jest stolica jednego z europejskich krajów, nie mam na naszym osiedlu kanalizacji (są szamba), część dróg jest nieutwardzona, wiele domów nie jest podłączona do nowego wodociągu (stary biegnie pod domami, składa się z rdzy i dziur, i w każdej chwili grozi zalaniem piwnic, też tych osób które przyłączyły się do nowego wodociągu), podobnie stary gazociąg wygląda tak jakby miał eksplodować. Postanowiłem więc ubiegać się o miejsce do rady dzielnicy (to w Warszawie najniższy stopień władz samorządowych, poziom rad gminnych) z list partii monopolizującej głosy wyborców prawicowych. W mojej dzielnicy środowiska patriotyczne nie działają, tylko kilka osób wykazuje kilka razy do roku jakąś patriotyczną aktywność, więc uznałem, że moja 30 letnia działalność (kolportaż dziatek tysięcy patriotycznych książek, autorstwo kilku tysięcy patriotycznych artykułów i wideo reportaży, czy uczestnictwo w setkach patriotycznych demonstracji, wyższe wykształcenie związane z polityka, doświadczenie pracy zawodowej w sektorze prywatnym, instytucjach badawczych i urzędach samorządowych, specjalistyczne kursy i certyfikaty) uprawniają mnie by jednym z 90.000 kandydatów na radnych. Nie oczekiwałem miejsc zapewniających mandat, tylko możliwości startu, by móc osobiście przekonać wyborców do poparcia mojej kandydatury (bo na ulotki mnie nie stać). Kilka miesięcy przed wyborami zgłosiłem się do monopolizującej głosy patriotycznych wyborców partii (i jej satelitów) z propozycją umieszczenia mnie na liście wyborczej. Moje starania poparły emerytki związane z środowiskami parafialnymi. Podejrzewałem, ze moje starania nie przyniosą efektu, ale postanowiłem nie ulegać swoim, jak okazało słusznym, przeczuciom. W ostaniach dniach, po rejestracji list, okazało się jednak, że nie ma mnie na liści. Z plotek dowiedziałem się, że osobom odpowiedzialnym za tworzenie list wstyd było powiedzieć mi, że nie mogę startować. Jak się dowiedziałem wiadomo było o tym już od miesiąca. Dzięki temu zwodzeniu, brakowi informacji, że nie jestem godnym być zapchaj dziurą na liście, nie zaangażowałem się w start z innej listy na której proponowano mi miejsce. Bardzo się tym nie zmartwiłem, ale przykre jest to, że zostałem potraktowany jak śmieć, i to, że podejrzewam, że nie tylko mnie tak potraktowano. Pomimo swoje długoletniej działalności, upowszechniania patriotycznych książek, udziału w demonstracjach, pisania artykułów, mam wrażenie, że moje wysiłki nie przynoszą efektów. Czasami tylko moją prace docenia rosyjska agentura, która w zemście za pisanie przeze mnie krytycznych wobec Rosji artykułów, szkaluje mnie pod każdym moim tekstem a nawet organizuje różnych chuliganów by atakowali mnie w czasie gdy robię relacje z wydarzeń w Warszawie (kilkukrotnie środowiska pro rosyjskie usiłowały mnie napaść, a adresy IP i adresy mailowe prorosyjskich komentatorów, oraz stałe godziny aktywności, wskazują, że piszą oni z terenu Federacji Rosyjskiej). Czując się niedocenionym, rozczulił mnie powód dla którego nie mogę kandydować z listy partii monopolizującej głosy polskich patriotów. Jak dowiedziałem się z plotek, powodem dla którego nie mam dla mnie miejsca na listach, nie mogę dostać miejsca, które i tak nie dawało by mi szans na mandat, nie mogę być jednym z 90.000 kandydatów na listach, czyli jak rozumiem nie ma dla mnie miejsca w nowej lepszej Polsce, jest to, że jestem przeciwnikiem socjalizmu. Niewątpliwie logiczne jest to, że lewicowa gospodarczo i obyczajowo partia, nie chce na swoich listach przeciwnika socjalizmu – nie po to monopolizuje głosy polskich patriotów by ci patrioci mieli okazje zagłosować na reakcjonista. Jak dowiedziałem się z plotek (informacja dotarła do mnie kilkukrotnie, z kilku źródeł), decyzje w mojej sprawie podjął przedstawiciel władz centralnych partii. Poczułem się doceniony, nie tylko Łubianka, ale i politycy w Polsce, dostrzegają i krytycznie oceniają moją działalność. Więc te wszystkie manifestacje, artykuły i książki nie poszły na marne, zaskarbiłem sobie nimi niechęć możnych tego świata (choć wkurzanie możnych nie było moim celem, to trzeba się cieszyć z tego co życie daje). Tą plotkę o powodach niechęci centrali partii do mojej osoby uprawdopodobnia przyczyna dla której władze partii zadbały bym nie był jednym z 90.000 kandydatów, i to takim bez szans na mandat. Według plotek moja niechęć do socjalizmu została zdefiniowano jako to, że jestem rzekomo związany „z Korwinem i Wolnością” (co prawdą nie jest). By wytłumaczyć dlaczego taki powód uprawdopodobnia plotkę trzeba cofnąć się o 20 lat. Kiedy byłem nastolatkiem, od 13 roku życia, od 1990 do 1998 (kiedy oficjalnie wywalono mnie z funkcji bycia sympatykiem, za zbytni nacjonalizm i prawicowość) byłem aktywnym sympatykiem UPR. W programie UPR odnalazłem te postulaty, które do dziś uważam za ważne (niskie podatki, likwidacja szkodliwych przepisów, kara śmierci, upowszechnienie własności). Jak wielu innych sympatyków UPR (partii wówczas konserwatywnej, katolickiej i antykomunistycznej), pomimo wspierania UPR, uważałem, że prezes tej partii (Korwin) jest osobowością destrukcyjną (prywatnie sympatyczną, ale politycznie szkodliwą). Obwieszony znaczkami UPR, z transparentami podpisanymi UPR, pojawiałem się na antykomunistycznych manifestantach – a, że moje plakaty były lepsze od innych, często zdjęcia z moim udziałem ilustrowały te protesty. Na moje nieszczęście moja aktywność niepomiernie wkurzała niektórych organizatorów tych protestów (żywiących lewicową nienawiść do narodowców oraz prawicy, i liczących się z zdaniem „Gazety Wyborczej”), którzy chcieli mieć monopol na bycie antykomunistami. Po latach ówcześni studenci, dziś są w centralnych władzach partii, mają ciągle żywe bolesne dla nich wspomnienia sprzed kilku dekad, co sprawiają, że jakiś wkurzający ich sprzed kilku dekad dzieciak, dziś, po latach, nie ma praw być jednym z kandydatów do samorządu. Każde doświadczanie jest cenne. Dzięki doświadczeniu uniemożliwienia startu w wyborach samorządowych mogę powiedzieć, że usiłowałem się odnaleźć w nowej Polsce, ale zostałem poinformowany, że w nowej Polsce, podobnie jak w PRL bis, nie ma dla mnie miejsca. Otwartą kwestią pozostaje to czy moje doświadczenie jest wyjątkowe, i tylko ja tak zostałem doceniony, czy jest uniwersalne, i sytuacja tak wygląda w całej Polsce, i dotyczy wielu innych osób. Jeżeli nie tylko mnie, partia monopolizująca głosy polskiej prawicy. poinformowała o tym, że nie ma dla mnie miejsca w nowej Polsce, to oznacza, że jeżeli chcemy coś zmienić w Polsce, sprawić by władze zadbały o kanalizacje, wodociągi, drogi i gazociągi, to musimy sami się organizować. A gdy ktoś będzie nam mówił, że rozpraszamy siły to możemy uczciwie powiedzieć, że chcieliśmy iść razem ale nas przegnano. Nie obrażam się. W tym wyborach pewnie zagłosuje na partie monopolizująca głosy patriotów. Środowiska wolnościowe i narodowe wystawiły kilka lis co sprawia, że nie są wstanie przekroczyć progu wyborczego. Do głosowania, na nową Polskę, w której nie ma dla mnie miejsca, przekonuj mnie groteskowa opozycja i jej histeryczna obrona wszelkich patologii III RP i sprzeciw jakichkolwiek pozytywnych działań rządu. To, że od kilkunastu lat groteskowa opozycja nie jest wstanie zrobić w stolicy Polski kanalizacji, dróg, wodociągów i gazociągów, zmusza mnie do tego by nie dopuścić ponownie do władzy groteskowej opozycji. Jan Bodakowski  

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną