Żłobki – smutna konieczność

0
0
0
/

Instytut Ordo Iuris przy współudziale z innymi organizacjami prorodzinnymi opracował raport na temat funkcjonalności żłobków. Wynika z niego, że ponad połowa polskich rodziców w ogóle nie bierze pod uwagę posyłania dziecka do żłobka. 85 proc matek chce samej opiekować się dzieckiem, lub opiekę nad nim powierzyć komuś z rodziny. Polska nie jest w tych preferencjach odosobniona. Podobne wyniki ma Francja, Kanada, Czechy. Dlaczego tak się dzieje? Do trzeciego roku życia dziecko wbrew powszechnie panującej opinii nie potrzebuje wielogodzinnego kontaktu z innymi dziećmi. Potrzeba socjalizacji pojawia się dopiero w 2,5 – 3 roku życia. Rodzice uważają, że dla tak małego dziecka najlepszą opieką są oni i tylko pod ich kuratelą dziecko jest bezpieczne. Drugim antyżłobkowym czynnikiem jest niedojrzały system immunologiczny u takiego malucha. Nie potrafi on sprawnie zwalczać infekcji, różnych chorób zakaźnych. Z badań wynika, że dziecko wykorzystuje w żłobku jedynie 60 proc. czasu, 40 proc. to choroby, które uniemożliwiają przebywanie w żłobku. Negatywnie na rozwój dziecka wpływa duża liczba godzin, którą malec zalicza w placówce opiekuńczej. W skali tygodnia to średnio 39 godzin. W skali całej Europy średnia wynosi ok.26,4 godzin, a w wielu krajach Zachodu znacznie mniej. Z europejskich państw jedynie dzieci Portugalczyków przebywają tak długo w żłobkach jak w Polsce. Psychologowie biją na alarm. Wielogodzinne przebywanie dziecka z dala od najbliższych bardzo źle wpływa na jego rozwój w zakresie budowania więzi międzyludzkich. Im dłużej dziecko jest oddalone od rodziców, tym większe prawdopodobieństwo wystąpienia u niego w przyszłości różnego rodzaju dysfunkcji czy zaburzeń. W Polsce cały czas, wzorem PRL, forsuje się rodzaj żłobkowej opieki. Jest to zresztą zgodne z dyrektywami unijnymi, które zalecają objecie taką opieką ok. 30 proc. dzieci. Tylko, że inne kraje unijne nic sobie nie robią z tej dyrektywy. Unia swoje zalecenia opracowała kierując się nie dobrem dziecka, ale efektywnością zawodową rodziców. Na tle państw europejskich Polska jest ewenementem w tym zakresie. Jedynie Niemcy partnerują nam w statystykach dotyczących opieki żłobkowej. Ale w Niemczech, pomimo olbrzymich środków polityka prorodzinna uznawana jest za najmniej efektywną, a dzietność w landach ma najniższy współczynnik. W innych państwach odchodzi się wyraźnie od tego zinstytucjonalizowanego modelu opieki nad dzieckiem. W 2012 roku w Czechach funkcjonowały zaledwie 44 państwowe żłobki. Na Węgrzech pomimo rozwinięcia sieci żłobków, państwo inwestuje w inne rodzaje opieki. Na przykładzie Finlandii i Francji widać, że taka dodatkowa pomoc państwa przyczyniła się do wzrostu dzietności. W Polsce nadal rząd forsuje rozwój opieki żłobkowej. Oczywiście część rodziców chce korzystać z takiej formy opieki nad dzieckiem, ale trzeba pomyśleć o innych. Dobry znak, to, że minister Rafalska stwierdziła, iż celem resortu nie jest, aby wszystkie dzieci chodziły do żłobków, ale jako priorytet traktuje się wolę rodziców. Dla tych, którzy nie chcą korzystać ze żłobków rząd powinien wprowadzić ,wzorem innych państw europejskich, bon wychowawczy, który trafiałby do rąk rodzica. I to on decydowałby, jaka formę opieki nad dzieckiem wybiera: czy bon ma trafić do członków rodziny, zostanie wykorzystany przez samego rodzica, czy wspomoże wynajęcie niani, doinwestuje punkty opieki dziennej organizowane przez sąsiadów w ich mieszkaniach, wspomoże rozwój miniżłobków czy klubów malucha. Obecnie osoby zatrudniające nianię mogą liczyć na symboliczną pomoc w opłacaniu części składek ZUS. Nie wiadomo dlaczego z ulgi nie może korzystać matka dziecka, która przebywa na urlopie rodzicielskim. Mitem jest także opinia, że opieka żłobkowa jest tańsza. Średni koszt utrzymania dziecka w warszawskim żłobku to ok. 1,6tys. zł. Ponad 1,3 tys. zł. to dofinansowanie z puli publicznej. Okazuje się, że bon byłby tańszym rozwiązaniem. Założenie jest takie, że bon miałby charakter powszechny. Można by do tego dochodzić stopniowo. Najpierw taką formą opieki objąć rodziców dwojga, trojga dzieci. Jeżeli na początek przeznaczyć na ten cel np.500 złotych, czyli mniej niż połowę dofinansowania jednego żłobkowego miejsca, to koszt wynosiłby ok. 700 mln złotych czyli mniej niż obecne wydatki na system żłobkowy. Warto zerwać z pokutującą dotąd u nas doktryną marksistowską, która dążyła do likwidacji rodziny. Stąd pokutujące nadal u nas negatywne pojęcie „kury domowej”, umacnianie stereotypu, że praca dla rodziny jest mniej wartościowa niż zawodowa.

Źródło: prawy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną