Miłość, jaka ta miłość jest szalona, czyli pierwszy dumny brytyjski lord g(r)ej

0
0
0
/

Jak twierdzą wszelkiej maści obrońcy mniejszości seksualnych miłość nie wyklucza. I nie wybiera. Ostatnio takim, żywym przykładem, który wreszcie wybrał i nie wyklucza jest dalszy kuzyn Elżbiety II, niejaki lord Ivar Mountbatten. Wyżej wymieniony osobnik po zrobieniu swojej prawowitej małżonce trójki dzieci, kilka lat temu się z nią rozwiódł i przy aplauzie brytyjskiej pracy i wszelkich organizacji zboczeńców (brytyjskich i światowych) ogłosił, że jest gejem. Teraz wziął „ślub” z niejakim Jamesem Coyelem. Co więcej ta kuriozalna decyzja została w pełni zaakceptowana przez rodzinę królewską. Co więcej ten nie potrafiący się seksualnie ogarnąć błazen udzielił szerokich informacji mediom. Głosząc między innymi - „Ślub z Penny był najpiękniejszym dniem w moim życiu, ale teraz jestem na zupełnie innym etapie...”. Ciekawe jakim? Niektórzy twierdzą, że dziadowi po prostu na starość odwaliło. I to wyjątkowo specyficzna odmiana kryzysu wieku średniego. Objawiająca się zachwianiem poczucia tożsamości seksualnej. I potrzeby eksperymentowania, tam gdzie inni by się nie zniżyli. W końcu dotrwał w heterosekualizmie, aż do 55 roku życia, czyli do jakiegoś 2016 roku, kiedy to ujawnił informację o swoich homoseksualnych skłonnościach i ogłosił, że postanowił wówczas zostawić żonę i trójkę dzieci dla swojego nowego „partnera” niejakiego Jamesa Coyla. Zupełnie niezrozumiałe jest jednak przybycie na uroczystości także byłej żona Mountbattena i jego dzieci, bo że jego „przyjaciół” z rozmaitych klubów gejowskich akurat przybyło wielu to raczej nikogo nie dziwi. Natomiast na miejscu tej kobiety i dzieci, które zostały zostawione bo tatusiowi w wieku średnim kompletnie odwaliło i przerzucił się na bycie homo niewiadomo kazałbym mu spadać na drzewo. Chyba, że ona taka sama jak mężuś, a do powstania potomków przyczynił się stajenny, albo inny służący. Gdyż dla męża była jedynie przykrywką do niecnych zamiarów wobec służby rodzaju męskiego i takich samych gości. Zresztą lord – pederasta na ten temat też się rozgadał - „Bycie Mountbattenem nigdy nie było problemem, chodziło o pokolenie, w którym się urodziłem. Kiedy dorastałem, mówiło się o tym "miłość, która nie śmie wymawiać swojej nazwy", ale to niesamowite, jak daleko zaszliśmy w kwestii akceptacji”. Właśnie akceptacji, bynajmniej nie tolerancji. Ponieważ to co się dzisiaj dzieje na Zachodzie nie ma niczego wspólnego z tolerancją. To obowiązkowe wymuszanie akceptacji, także wobec najgorszych zboczeń. Teraz po wprowadzeniu nadmiernie rozdętych praw homoseksualistów rozpoczęła się już kampania obłaskawiania społeczeństwa w kwestii pedofilii i kazirodztwa. Cóż kiedyś brytyjscy lordowie nadużywali podległych im służących obojga płci, a czasami nawet zwierząt gospodarskich ale jakoś się nie chwalili swoimi zboczeniami. Teraz mamy nowy etap - „Niech nas zobaczą”. To nie jest już tolerancja, tylko pełna akceptacja. Ciekawe, czy jakby była żona pojeździła po lordzie Ivarze Mountbattenie, jako obleśnym, chorym psychicznie byłym mężu, któremu na starość się wszystkie klepki poprzestawiały to lewacka, homocentryczna brytyjska prasa nie zrobiłaby z niej miazgi. Zarzucając jej skrajną homofobię. Ja toleruję homosiów. Niech sobie żyją, robią co chcą, byleby w przestrzeni publicznej mi powietrza nie zatruwali. Epatując swoją chorobą. Normalnie to ich sprawa. Jednak, kiedy się ode mnie żąda pełnej akceptacji wobec ich zboczeń to już taki tolerancyjny nie jestem. Ani poprawny politycznie. Dlatego z lubością będę patrzył, jak pierwszy członek brytyjskiej rodziny królewskiej przejdzie na iSSlam, a potem zrobi to cała rodzina królewska i ogłoszą Sułtanat Wielkiej Brytanii z prawem Szaria. A wtedy jakiś odległy krewny, bratanek, albo siostrzeniec, czy daleki kuzyn lorda Ivara Mountbattena za homoseksualizm obetnie publicznie głowę jemu i jego mężowi. Ponieważ Szaria tak każe homosekualistów. Będzie to piękny obrót od cywilizacji łacińskiej do wtórnego barbarzyństwa, które niesie ze sobą iSSlam. A prawa homosiów są tylko chwilowym etapem przejściowym. A brytyjskiej monarchii życzę rozpadu na kilka różnych emiratów, ponieważ jest to wobec Polski państwo wrogie od jakichś 350 lat, a tylko nasi geniusze geopolityczni uważają je za „sojusznika”.  

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną