Ofiara policyjnej łapanki z 11 listopada już na wolności. Chłopak jest poważnie chory!

0
0
0
/

Po cichu, bez rozgłosu, 22-latek z Bolesławca zatrzymany po Marszu Niepodległości 2014 opuścił areszt. Chłopak jest poważnie chory!


 

8 stycznia, odbyło się niejawne posiedzenie Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze w sprawie zażalenia obrońcy na zastosowanie aresztu wobec Damiana Lecyka, 22-letniego uczestnika Marszu Niepodległości z 2014 roku. Sąd wyższej instancji zdecydował o uchyleniu aresztu wobec chłopaka, uznając go za zbyt drastyczny i zastosował wobec niego dozór policyjny.


 

Damian Lecyk to ofiara policyjnej łapanki, która odbyła się przy autobusach po ostatnim Marszu Niepodległości. Podobnie jak większość zatrzymanych po manifestacji, został oskarżony o czynną napaść na funkcjonariusza, a jego sprawy nie skierowano do trybu przyspieszonego.


 

Policja wyciągnęła go z autobusu, którym miał wracać do Bolesławca i zatrzymała nie informując o tym nikogo z rodziny. Mimo próśb nie przydzielono mu obrońcy „z urzędu”. Zignorowano także doniesienia o poważniej chorobie Damiana i planowanej na luty operacji. Wyłącznie na podstawie zeznań dwóch policjantów Sąd Rejonowy zdecydował o osadzeniu chłopaka w areszcie na trzy miesiące.

 

 


 

 

Po interwencji organizatorów marszu sprawą Damiana zajął się mec. Maciej Morawiec z Zespołu Prawnego Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, który złożył zażalenie na zastosowanie takiego środka zapobiegawczego. Prokurator Tomasz Kuziak z Prokuratury Rejonowej Warszawa Praga-Południe odmówił Damianowi widzenia nawet z najbliższą rodziną, a także ograniczył prawo do korespondencji. Jak dziś wiemy, wysłane do Damiana kartki na Święta Bożego Narodzenia, nie doszły do adresata i nie zostały mu przekazane podczas zwolnienia z aresztu.


 

Dzięki czwartkowej decyzji sądu, po 48 dniach w więzieniu, chłopak 8 stycznia opuścił mury aresztu na Grochowie. Od tej pory będzie musiał stawiać się na komendzie dwa razy w tygodniu. W zgodnej opinii organizatorów wyjazdu z Bolesławca i organizatorów marszu ze Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Damian Lecyk jest niewinny, czego wraz z obrońcą będzie się teraz starał dowieść przed sądem.


 

Także w czwartek, 8 stycznia, sąd II instancji zajął się sprawą 17-letniego Mateusza Grzelaka z Bolesławca, zatrzymanego przy swoim autobusie i na podstawie zeznań policjantów skazanego na 3 miesiące kary bezwzględnego pozbawienia wolności, czyli więzienia do odsiedzenia. Chłopak nie miał wcześniej konfliktów z prawem. Sąd II instancji podtrzymał wyrok skazujący, nadal opierając się wyłącznie na zeznaniach policjantów, ale zmienił karę więzienia na 3 miesiące w zawieszeniu.

 

Mateusz Grzela (17 lat), jeden z pięciu zatrzymanych tego dnia działaczy Ruchu Narodowego w Bolesławcu relacjonował tak:

 

Prowadzący kazał, żeby policja pozwoliła przejść i nie prowokowała, staliśmy tam jakieś 20-30 minut nie jestem teraz w stanie określić dokładnie, policja rzucała granatami łzawiącymi bo było to można odczuć gdy już przechodziliśmy pod stadion gdzie skierowała nas straż marszu, gdy już byliśmy przy scenie, ja wraz z kolegami postanowiliśmy udać się już do autokarów, na ulicy Zieleniewskiej czy jakoś tak, trawy zamieszki z policją, konkretnie rzucanie w policje, strzelanie policji i wykorzystywanie armatki która barwiła ubrania, poszedłem już do autokaru i siedziałem tam koło 25 minut może trochę więcej gdy już mieliśmy odjeżdżać czkaliśmy jeszcze na jedną osobę, która już do nas miała przyjść i mieliśmy odjeżdżać a tu nagle z tamtej ulicy zbiegała policja i biła wszystkich ludzi którzy nie byli w autokarach nawet kobiety, nasz kierowca spanikował i odjechał, ale jakieś kilkanaście metrów dalej zostaliśmy zatrzymani przez policję, która waliła pałkami w autokar i mierzyła do kierowcy z broni.

Kierowca się zatrzymał i policja kazała nam wychodzić i się legitymować do kamery, oczywiście każdy tak robił ale jeden policjant wytypował sobie 5 osób które zatrzymano w tym mnie. Powiedział, że widziałem tego, tamtego i tak dalej, no i wzięto naszą piątkę, dostałem najpierw zarzut rzucania kostką brukową tak nam powiedzieli przy radiowozach, oczywiście wszyscy trafiliśmy na dołek na 48h może mniej bo po 40 godzinach jakoś zabrano nas do sądu gdzie każdy dostał jakiś wyrok.

 

Na komendzie przestawiono mi zarzut czynnego brania udziału w nielegalnym zbiorowisku albo jakoś tak, w trakcie mojej sprawy gdzie zażyczyłem sobie obrońcy z urzędu, nie dostałem żadnego obrońcy byłem sam, jakiś policjant z Katowic zeznawał w tej sprawie jako świadek, gdzie mówił że jest pewien że widział mnie bo miałem charakterystyczną bluzę jak stwierdził jedyną na marszu, miałem wtedy bluzę chorągiew. Jak będzie trzeba to wyślę zdjęcie, i mówił że czynnie rzucałem kostką brukową w policję. Zapytałem go dlaczego nie byłem mokry ani nie miałem śladów zabarwień to no mi odpowiedział, że unikałem wody z armatki, gdzie to było nie możliwe.

 

Ale najgorsze w tym wszystkim jest że dostałem wyrok trzy miesiące do odsiadki chociaż mam 17 lat, nigdy nie byłem karany, chodzę do szkoły, i byłem niewinny, ale słowo policjanta jest ważniejsze jak widzę, i teraz będę próbował się odwołać od tego wszystkiego, bo nie chcę iść do więzienia, bo taki właśnie wyrok dostałem.”

 

Not. mp

za: Biuro Prasowe Ruchu Narodowego

fot. flickr.com

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną