Trwa walka z cenzurą w internecie [FILM]

0
0
0
/

W Unii Europejskiej trwa proces uchwalania, faszystowskiej z ducha, dyrektywy rozszerzającej cenzurę w internecie, przyjętej przez Parlament Europejski (głosami między innymi polityków Platformy Obywatelskiej). Przed warszawskim przedstawicielstwem europarlamentu odbyła się kolejna manifestacja zwolenników wolności słowa. Niestety kolejny raz nie była ona liczna. Pocieszałem Marcina Rolę (prowadzącego transmisje z protestu dla telewizji internetowej „W Realu”), że może być to efekt tego, że ludzie przenieśli swoją egzystencje (prace, zakupy, romanse, rozrywkę) do internetu i demonstrują też tylko w cyber przestrzeni (a nie w świecie realnym). Choć pewnie bardziej prawdopodobne jest to, że mało kogo problem cenzury w internecie interesuje (zapewne dla wielu bardziej zajmującą jest kwestia roszczeń finansowych Andrzeja Sapkowskiego wobec firmy która wydała grę Wiedźmin).
[caption id="attachment_80708" align="alignnone" width="811"] fot. Jan Bodakowski[/caption]
Korzystając z okazji przemówiłem do zebranych. Jan Bodakowski o cenzurze internetu przez Unię Europejską:
Relacja „W Realu” Czy Polacy są gotowi na oddanie resztek wolności? "ACTA 2" - co dalej? (Bodakowski na początku, i po 59 minutach):
W swojej wypowiedzi odwołałem się do informacji zawartych w wyświetlanym obecnie w kinach w całej Polsce (w tym i w kinie Kinoteka) filmie dokumentalnym „Czyścidle internetu” zrobionym przez lewaków z Niemiec i Brazylii. Według informacji zawartych w dokumencie portale społecznościowe już mają całą infrastrukturę cezury by wprowadzić w życie faszystowską z ducha dyrektywę Unii Europejskiej. Koncerny medialne, za pośrednictwem firm zewnętrznych, zatrudniają dziesiątki tysięcy cenzorów – najczęściej biedotę z krajów nierozwiniętych, pracującą za grosze, karnie cenzorującą według instrukcji tworzonych przez portale społecznościowe. Omawiany przeze mnie dokument przybliża też kryteria tej cenzury, które stworzone są na podstawie umów tych korporacji z rządami państw (często komunistycznymi czy islamskimi dyktaturami) oraz innymi korporacjami (dbającymi by ich interesy gospodarcze nie były zagrożone swobodą wypowiedzi w internecie). Taka sytuacja nie wzbudza zainteresowania polskich polityków, choć przydała by się komisja sejmowa w sprawie cenzury w internecie – w sytuacji gdy portale społecznościowe mają władze cenzury niczym reżimy komunistyczne, i kształtują swoją polityką tak gusta internautów by ci interesowali się sprawami nieistotnymi a nie sprawami rzeczywistej wagi. Rozmawiając przed demonstracją z Marcinem Rolą z telewizji „w Realu” podzieliłem się swoją obserwacją, że patent na zatrudnienie cenzorów naszych publikacji w krajach trzeciego świata, może nasuwać pytanie czy miliony islamistów z Afryki w wieku poborowym sprowadzonych do Europy nie ma na celu stworzenia z nich sił pacyfikujących aspiracje narodowe białych tubylców z naszego kontynentu. Cenzura portali społecznościowych uderza w Polsce w polskich patriotów. Ich usuwane z internetu materiały mają charakter informacyjny i polityczny. Cenzura taka faktycznie odbiera polskim patriotom możliwość udziału w debacie politycznej, czyli jest polityczną dyskryminacją, do której portale społecznościowe mające na swoim rynku pozycje monopolistyczną nie mają prawa (podobnie jak monopolista dostarczający nam wodę czy elektryczność nie ma prawa odmówić nam usług z powodu naszych poglądów politycznych). Przeciwko wprowadzeniu cenury w internecie protestował też instytut Ordo Iuris, którego zdaniem „rozwiązania znane jako „Acta 2” mogą spowodować, że samo „linkowanie” internetowych treści będzie płatne a mniejszym portalom dziennikarskim zagrozi finansowy upadek”. Według Ordo Iuris „zaakceptowanie projektu w kształcie zaproponowanym przez Komisję Europejską” oznacza „koniec Internetu w formie znanej nam dotychczas. Najbardziej kontrowersyjne i krytykowane zarazem przepisy – art. 11 i art. 13 projektu dyrektywy przewidują odpowiednio: - przyznanie wydawcom wyłącznego prawa do zwielokrotniania utworu, co ograniczy m.in. dopuszczalność prywatnego i niekomercyjnego korzystania bez licencji z materiałów prasowych. W skrajnej postaci przepis ten może skutkować wprowadzeniem zakazu bezpłatnego linkowania do treści zamieszczonych w Internecie oraz niezwłocznym usuwaniem przez portale społecznościowe udostępnianych przez internautów materiałów, także tych nieobjętych prawami autorskimi, ale błędnie zakwalifikowanych do tej kategorii przez algorytmy używane przez portale społecznościowe. - wprowadzenie szeregu mechanizmów monitorowania i filtrowania treści zamieszczanych w Internecie, przerzucenie na właścicieli portali internetowych obowiązku bieżącego monitorowania i filtrowania danych, co może podważać ekonomiczne podstawy funkcjonowania mniejszych i lokalnych portali, których nie będzie stać na dostosowanie się do nowych przepisów”. Faszystowską z ducha dyrektywą o cenzurze w internecie Unii Europejski zagraża też rozwojowi gospodarczemu Polski, którego podstawą jest dziś swobodny obieg informacji - niezbędny do rozwoju sektora nowoczesnych technologii, oraz swobodnemu przepływowi informacji naukowych (taka cenzura doprowadziła PRL do zapaści cywilizacyjnej i powszechnej pauperyzacji). Dyrektywa Parlamentu Europejskiego zablokuje prawo do wolnej konkrecji, będącej fundamentem sukcesu gospodarki kapitalistycznej, bo przepisy Unii Europejskiej sprzyjają tylko korporacją ze szkodą dla konsumentów i przedsiębiorców. Dyrektywa o jednolitym rynku cyfrowym Unii Europejskiej, a szczególnie jej art.11 i art.13 to początek cyfrowego totalitaryzmu rodem z powieści science fiction. Nowa dyrektywa Unii Europejskiej ma na celu zablokowanie swobodnej debaty politycznej, gdyż przewiduje potrzebę wykupienia licencji na skorzystanie nawet z fragmentu cudzego tekstu (cudzej twórczości) – co oznacza, że nie będzie (jak w polemice z czyjąś wypowiedzią) zacytować fragmentu czyjeś wypowiedzi. Przyjęta dyrektywa Parlamentu Europejskiego przewiduje, że wydawcy portali internetowych będą musieli weryfikować materiały przed ich publikacją. Oznacza to, że każdy portal będzie musiał, by móc działać zakupić kosmicznie kosztowne oprogramowanie weryfikujące materiały przed ich publikacją, oraz zatrudnić tysiące cenzorów. Doprowadzi to do tego, że większość portali będzie musiała zawiesić działalność bo nie będzie je stać na takie oprogramowanie – co jest w interesie korporacji, które chcą mieć monopol i zlikwidować konkurencje. Jest to też w interesie mającej faszystowskie ciągoty Unii Europejskiej, która dziś nie może skutecznie cenzorować internetu bo jest za dużo portali, dzięki ich ograniczeniu, poprzez wymóg kosztownego oprogramowania, będzie miała o wiele mniej stron do inwigilacji i cenzurowania. Z doświadczenia wiadomo, że takie cenzurujące oprogramowanie nie będzie skutecznie działać, i na pewno będzie blokować też treści nie naruszające niczyjego prawa autorskiego. AUTOR TEKSTU I FILMÓW: JAN BODAKOWSKI   
 
 

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną