Terroryzm za naszą wschodnią granicą jest gorszy od dżihadu

0
0
0
/

Kiedy pytałam Ukraińców, dlaczego tak mordowali ludzi niewinnych i czy gdyby tamte czasy wróciły, robiliby to samo, odpowiedzieli, że robiliby dokładnie to samo, bo oni to robią dla Ukrainy. Wtedy zadrżałam. To był człowiek z wyższym wykształceniem, nawet z tytułem powyżej doktora i on to do mnie powiedział - z dr Lucyną Kulińską, politologiem, specjalistą w sprawach polsko-ukraińskich rozmawia Anna Wiejak.

 

Podczas happeningu w kijowskim lokalu Bar Hot, gdzie wręczono prześmiewcze nagrody "Watnika Roku", jednym z serwowanych dań było mięsne danie nazwane "rzeź wołyńska", na deser natomiast podano tort w kształcie dziecka leżącego na rosyjskiej fladze.

 

- To jest po prostu stan umysłu, który w Polsce został zupełnie zignorowany, narastanie tych najbardziej nieludzkich postaw. Kiedy w te wakacje wróciłam do Polski, panowała w niej psychoza i pełne poparcie dla działań nawet tych najbardziej ludobójczych oddziałów, jak Ajdar, dopuszczających się zbrodni na ludności cywilnej. We Francji, gdzie byłam, wszyscy o tym wiedzieli, natomiast w Polsce się w ogóle o tym nie mówiło. W tej chwili mamy ukoronowanie błędów polityki polskiej względem strony ukraińskiej.

 

Jeżeli tutaj przez całe lata sprawa była bagatelizowana, władze nie uznały tego za ludobójstwo, to została otwarta furtka, że można z tego drwić. Naród, który jest jeszcze na niskim poziomie cywilizacyjnym, zdemoralizowany czasami komuny i tą całą ideologią banderowską, dzisiaj wszedł na takie szlaki, które prowadzą ich do powtórki z ludobójstwa. Dla mnie jest to rzecz przerażająca, ale winę widzę przede wszystkim w działaniach, obojętności, jakiejś znieczulicy ze strony władz polskich. Nie ludzi, bo część ludzi nie wiedziała, a część, która wiedziała nie miała dostatecznej siły przebicia, aby poprzez media dotrzeć z tymi informacjami do szerszego grona.

 

Happening to naśmiewanie się z tych ofiar. Dla mnie jest to katastrofa. Co ciekawe, jesteśmy zwarci i gotowi do walki z islamistami, krzyczymy, że jest źle, a tutaj robimy sobie zdjęcia, a nasi przywódcy przyjmują tych ludzi. W tej sytuacji my nie wiemy, czy ta wysyłana pomoc, czy ta broń nie zostanie obrócona przeciwko nam, a to jest bardzo poważne zagrożenie.

 

Co ciekawe Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie zareagowało na ten incydent. Co więcej - unika rozmów na ten temat. O czym to może świadczyć?

 

- To może świadczyć o tym, że jesteśmy państwem niesuwerennym. Gdyby za pośrednictwem mediów informacja ta dotarła do przeciętnego Polaka, niekoniecznie nawet zorientowanego w stosunkach polsko-ukraińskich, wywołałoby to odruch oburzenia. Tymczasem nasze władze, jako władze niesuwerenne, realizują cudze wizje.


Tutaj bardzo smutna sprawa, związana z faktem, że za naszą wschodnią granicą wyrósł sponsorowany przez Stany Zjednoczone potworek (swoją drogą USA mają talent do takich potworków), a Ameryka daleko i potem my z tymi potwornościami będziemy musieli się zmagać. To świadczy o tym, że władze sobie, a ludzie sobie. Każdy Polak chciałby przypisywać dobre intencje tym, co sprawują władzę, ale teraz już się nie da.

 

Wygląda na to, że Polacy mogą sobie tutaj cierpieć, a karawana idzie dalej - rządzący robią po swojemu, nawet się na nich nie oglądając. Brak reakcji polskiego MSZ stanowi dla Ukraińców wyraźny sygnał: "róbcie tak dalej, a my tutaj dalej będziemy pomagać".

 

Urządzanie tego typu happeningu to nic innego jak oswajanie ludzi, którzy może jeszcze nie do końca są tak zdemoralizowani, z tymi potwornościami znanymi nam z kart historii XX stulecia. To jest niesamowite, że nikt nie reaguje.


- Bardzo wygodnym zabiegiem części mediów w Polsce jest spychanie tego, co wydarzyło się ponad siedemdziesiąt lat temu do lamusa i mówienie, że to było kiedyś i należy już tylko do historii. Ja boję się gorszej rzeczy: ta banalizacja zła dotyczy jak najbardziej współczesności. Zauważyła pani zapewne, że jedno z tych dań dotyczyło ludzi spalonych w Odessie. To się dzieje tu i teraz. Chodzi tu o przełamanie takiej bariery i przekonanie, jak miało to miejsce w nazistowskich Niemczech, że inne narody to coś gorszego i z nimi się nie walczy, ich się tępi - od niemowlęcia po dorosłego. To jest o wiele gorsze, bo to nie jest tylko ten aspekt historyczny. Gdyby dobrze została ta sprawa poprowadzona i przez nasze władze i przez władze Ukrainy, a ten wrzód zostałby przecięty, można by zaczynać od nowa. Tymczasem tak się nie stało - nie tylko że nie został przecięty ale został hodowany.

 

To jest sprawa głębsza: wprowadzenie na Ukrainę ideologii Doncowa i innych, odrodzenie dekalogu ukraińskiego nacjonalisty, którym karmione są już nawet małe dzieci. Ja oglądałam elementarze, w których banderowcy występują jako świetlani bohaterowie. Naucza się zatem dzieci, że każdego wroga Ukrainy należy tępić, zniewalać, należy go gdzieś tam w podtekście unicestwiać i to zapanowało nad umysłami młodych.

 

Kiedy pytałam Ukraińców, dlaczego tak mordowali ludzi niewinnych i czy gdyby tamte czasy wróciły, robiliby to samo, odpowiedzieli, że robiliby dokładnie to samo, bo oni to robią dla Ukrainy. Wtedy zadrżałam. To był człowiek z wyższym wykształceniem, nawet z tytułem powyżej doktora i on to do mnie powiedział. A biorąc pod uwagę ich roszczenia terytorialne względem państwa polskiego oraz stan ich umysłów, oni naprawdę są gotowi aby rzeź wołyńską powtórzyć. Tu jest ten dramat, że nie powstrzymując zła, przyzwalając na nie - i tutaj mam straszny żal do prezesa Kaczyńskiego, jak można było sobie z tymi ludźmi zdjęcia robił i rękę im podawał - nie ucywilizujemy Ukraińców, jak życzyliby sobie tego niektórzy posłowie, ale doprowadzimy do kolejnej tragedii narodu polskiego. Takiego potwora nie da się zamienić w niewinnego baranka.

 

To nie jest już tylko naiwność, ale coś co zahacza o zdradę polskich interesów. Studenci mówili mi, że w Krakowie są nawet imprezy, na których wznosi się okrzyki "Sława Ukrainie! Hierojom sława!" i młodzież je wykrzykuje, przynosząc banderowskie flagi. A my na to nie reagujemy, co jest przez nich odbierane jako przyzwolenie. Udajemy, że deszcz pada...

 

Tropimy antysemityzm, a jednocześnie tolerujemy takie rzeczy. To jakaś schizofrenia.

 

Wmawia nam się, że na Ukrainie jest niewielka ilość banderowców i nie mają oni żadnych wpływów. Ja to badam i wiem - te wpływy są ogromne. W młodym pokoleniu są dominujące. Im już tak przerobiono mózgi, że jak padnie rozkaz, żeby "Lachów" ciąć z powrotem, to nie będą mieli w tej materii żadnych skrupułów. Ten happening pokazuje, jakie to dla nich jest normalne i jak łatwo można przejść nad tym do porządku dziennego. Jeżeli do tego dodamy współpracę bojówek ukraińskich z niemieckimi widzimy wyraźnie, że zostaliśmy wyautowani. A teraz jeszcze jesteśmy upokarzani...

 

Polacy przed rzezią byli uspokajani przez Ukraińców, że nic im z ich strony nie grozi. Teraz mamy analogiczną sytuację - my jesteśmy cały czas uspokajani.

 

- Dokładnie tak. Tu nie o to chodzi, aby zaognić te stosunki. Nic z tych rzeczy. Ale trzeba wskazać granice: np. wyślemy pieniądze, ale jeżeli takie sprawy będą się powtarzać, tych pieniędzy nie będzie. My mamy jakieś instrumenty, w końcu to my jesteśmy stroną dającą. To my utrzymujemy tych studentów masami, nawet kosztem własnych wydziałów - każda uczelnia ma w tej chwili kłopoty, bo musi utrzymywać tych ukraińskich studentów, daje im akademiki, daje im pieniądze i co za to dostajemy? Przepraszam bardzo, ale trzeba to postawić z głowy na nogi z powrotem. Jeżeli płacimy, to wymagamy przynajmniej szacunku. Mnie jako Polkę to hańbi!

 

Jest jeszcze jedna rzecz. Otóż pewne kręgi, w tym także te katolickie, usiłują nam wmówić, że to jest nie po chrześcijańsku nie pomóc Ukraińcom...

 

- Tak, ta sprawa jest bardzo przykra i smutna i też trwająca od lat. Tu chodzi o ukrainizowanie tych resztek Polaków, czy mieszanych rodzin, które tam zostały. Dla Watykanu rywalizacja z prawosławiem jest jak rywalizacja Amerykanów z Rosjanami i niestety ten stosunek do sprawy ukraińskiej jest tego konsekwencją. Ale to jest na osobną rozmowę, gdyż to jest bardzo poważna sprawa. Na placówki na Ukrainie rzadko bowiem wysyłano rodzimych Polaków, ale ludzi, którzy zostali już zukrainizowani i tam wysyłani prowadzili akcję ukrainizacyjną.

 

Dla mnie hańbą jest, że księża grekokatoliccy angażują się w te okrutne działania postbanderowców, które w ten sposób legitymizują, odwołując się do Jezusa czy Matki Boskiej, śmią te straszne rzeczy oraz oddziały, które ich dokonują, błogosławić. To jest rzecz potworna.

 

Poza tym warto przypomnieć, że Kościół spuścił kurtynę milczenia na księży i zakonnice pomordowanych często przy ołtarzach i ginących śmiercią męczeńską. O tym, żeby zostali ogłoszeni świętymi, nie może być mowy. Kościół przyłożył rękę do zamilczenia tej zbrodni. Nie mówię, że wszyscy, ponieważ są księża, którzy o to walczą i spotykają ich zresztą za to szykany, ale zdecydowana większość duchowieństwa. Tylko nikt nie pomyślał, jakie będą owoce takiego działania, a te widzimy już bardzo wyraźnie, chociażby w postaci wspomnianego potwornego happeningu.

 

Nie tylko, że ludobójstwo nie zostało potępione, to jeszcze się odrodziło i jest gotowe do dalszego mordowania. To jest bardzo smutna refleksja. To, co wspieramy na wschodzie jest równie potwornym terroryzmem jak ten cały islamski fundamentalizm. To jest ten sam typ okrutnych, bezwzględnych ludzi, którzy nie cofną się przed żadnym mordem. Niech to wreszcie dotrze do ludzkiej świadomości.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną