PRAWY.TV: Według Chestertona każda rodzina powinna mieć przynajmniej własny ogródek!

0
0
0
/

- Każda rodzina musi mieć własny dom, co najmniej własny ogródek, jeżeli już nie całą farmę, ewentualnie własną firmę - mówi w rozmowie z PRAWY.TV o. Ian Boyd, z instytutu Chestertona.

 

OBEJRZYJ NAGRANIE:

 

 

Pełne tłumaczenie:

 

Rozmawiam z o. Ianem Boydem, brazylijskim duchownym, wykładowcą Uniwersytetu Seton Hall, prezesem Instytutu Chestertona i redaktorem naczelnym "The Chesterton Review". Warto nadmienić, że Instytut Chestertona obchodzi w tym roku 40. rocznicę swojego powstania. Chciałbym zapytać o kwestie poruszane podczas dzisiejszej konferencji, a mianowicie o dystrybucjonizm Chestertona i Polskę. Proszę mi powiedzieć, czym jest ów dystrybucjonizm, gdyż sądząc po nazwie można by go określić mianem ideologii, dokładnie takiej jak socjalizm czy liberalizm.

 

Ależ nie, nie jest to żaden "-izm", ale filozofia społeczna Chestertona, jego przekonanie, że szczęśliwy naród to posiadająca własność demokracja, przy czym własność prywatna stanowi gwarancję wolności. Podziwiał on Polskę z trzech powodów. Przede wszystkim dlatego, że była katolicka, a Chesterton był zdeklarowanym katolikiem. Po drugie, kiedy Chesterton przyjechał do Polski w 1927 roku, bardzo podobało mu się, iż Polacy są nadal społeczeństwem rolniczym. Chesterton uważał, że zdrowe narody mają silne farmerskie, rolnicze populacje. Poza tym Chesterton umiłował polskie umiłowanie wolności. Napisał o polskim poecie Krasińskim, co inny pisarz określił mianem bardzo dobrego, a mianowicie, że "możecie zmiażdżyć nas w pył, lecz pozwólcie temu pyłowi być wolnym". Chesterton był angielskim liberałem w najlepszym słowa tego znaczeniu. Dorastał jako osoba, która wierzy przede wszystkim w wolność. Powiedział, że kiedy stał się katolikiem zrozumiał wolność w innym znaczeniu, jako nieodłączną część godności osoby ludzkiej, co papież Leon XIII pisał w Encyklice "Rerum novarum" w 1891 roku.

Zatem dystrybucjonizm Chestertona jest w rzeczy samej po prostu angielską wersją katolickiej nauki społecznej.

 

Katolickiej nauki społecznej... Dlaczego Chesterton kładł tak wielki nacisk na dystrybucję prywatnej własności?

 

Ponieważ uważał, że prywatna własność gwarantuje ludziom wolność. Uważał za jedno z zagrożeń nowoczesnego świata to, iż ludzie mogliby stać się proletariuszami. Uważał, że socjalizm i kapitalizm mają jedną wspólną cechę, że sprowadzają istotę ludzką do zależności, w której człowiek czuje strach, obawę przed swoimi przełożonymi, przed własnym państwem. Otóż zdaniem Chestertona to nie jest zdrowa relacja - w zdrowym narodzie własność prywatna stanowi dla człowieka gwarancję wolności. W szczególności, jeżeli spojrzymy na rodzinę, podstawę każdego zdrowego społeczeństwa, jeżeli oczywiście jest zdrowa. Ta rodzina musi mieć własny dom, co najmniej własny ogródek, jeżeli już nie całą farmę, ewentualnie własną firmę. Stał na stanowisku, że powinna ona posiadać tak wiele własności, jak jest to tylko możliwe, ponieważ jest to niezbędne dla ludzkiej godności warunkującej ludzką wolność.

 

Ale czy to nie brzmi nieco utopijnie: idealne społeczeństwo...?

 

Ależ oczywiście. W końcu to nigdy do końca nie zostało zrealizowane. Ale człowiek potrzebuje ideałów. Chesterton mówił o chrześcijaństwie, iż zarzucano mu, że nie zostało ono tak naprawdę nigdy osiągnięte. Chesterton zaprzeczył, wskazując na to, iż chrześcijaństwo okazało się trudne, a przez to nie zostało w pełni osiągnięte. Zresztą wszystkie dobre rzeczy wymagają wysiłku. Jednakże nienawidził utopii, uważał, że nie rozumieją one złożoności ludzkiego życia. Powiedział też, iż najlepszym sposobem na zniszczenie utopii jest jej wprowadzenie, ponieważ kiedy się ją wprowadzi, przestaje być utopią. Zatem, dla przykładu, jeżeli chodzi o Polskę, Chesterton jej nie idealizował, rozumiał, że ma ona swoje niedoskonałości, zatem to nie była utopia, ale w zdecydowanej większości kraj, który Chesterton po prostu ukochał. Uważał przy tym, że posiada mistyczne podejście do Polski. Kiedy w 1927 r. przyjechał do Warszawy, napisał w Księdze Pamiątkowej Pen Clubu takie oto słowa: "Jeżeli Polska nie miałaby racji istnienia, musiałyby wymrzeć wszystkie chrześcijańskie narody". Uważał zatem, że cierpienie jakie stało się udziałem Europy podczas I wojny światowej samej Europie nie przyniosło wymiernych korzyści, jednakże dzięki temu cierpieniu z martwych powstały dwa chrześcijańskie narody: Polska w Europie Centralnej oraz Irlandia na Zachodzie. Zatem uważał, że cierpienia związane z wojną spowodowały ponowne ustanowienie Ewangelii. To było ukrzyżowanie i z tego cierpienia wyłoniła się Polska. Była to restauracja polskiej wolności.

 

Podkreślał Ojciec rolę chrześcijaństwa w koncepcjach społecznych Chestertona. Jakie czynniki pchnęły jego myśl akurat w tym kierunku, począwszy od jego nawrócenia?

 

Przede wszystkim środowisko rodzinne, w jakim się wychował, a które nie było zbyt religijne. Pochodził z liberalnej angielskiej rodziny, która nominalnie była anglikańska, chociaż niemalże unitariańska. Lecz potem, kiedy jako młody dziennikarz stał się sławny jak Dickens, ożenił się ze zdeklarowaną chrześcijanką wyznania anglikańskiego. Jego żona, Francis, przedstawiła go grupie niezwykłych myślicieli anglikańskich, z których wielu to anglikańscy pastorzy. Wielu z nich określało się mianem "anglokatolików", co oznacza, iż wierzyli, że stanowią część Kościoła katolickiego, zatem Chesterton będąc "anglokatolikiem" nie uważał za stosowne, aby stać się katolikiem, ponieważ już nim był, zatem bronił Kościoła katolickiego na długo przed tym zanim dołączył do wspólnoty jego wiernych. Na katolicyzm przeszedł w 1922 roku, w wieku prawie 50 lat. Ludzie pytali go, co mu to przeszkadzało [pozostawanie poza Kościołem - przyp. red.], skoro już wypowiadał się w jego imieniu. Chesterton odpowiedział i była to odpowiedź krótka: "stałem się katolikiem, aby pozbyć się moich grzechów. Chciałem sakramentalnego rozgrzeszenia, pragnąłem przystąpić do spowiedzi, a tylko Kościół katolicki był w stanie poradzić sobie z moim grzechem". Warto w tym miejscu zauważyć, że Chesterton był niezwykle dobrym, niewinnym człowiekiem, jednakże miał wewnętrzne poczucie, jak zresztą wielu z nas, że potrzebuje miłosierdzia Bożego, łaski Boga zawartej w kościelnych Sakramentach. Zatem w dniu, kiedy przeszedł na katolicyzm napisał poemat pt. "Konwertyta", w którym porównał nowoczesnych myślicieli do poszukiwaczy złota, którzy przesiewają piasek w poszukiwaniu złotego pyłu, jednakże - jak podkreślał - mają oni przedziwny rodzaj sita, które zatrzymuje piasek, a złotu pozwala swobodnie opaść na ziemię. Tymczasem Chesterton mówił: "nic mnie to nie obchodzi, ja znaczę mniej niż pył, jestem teraz katolikiem, a na imię mi Łazarz i żyję". Podobnie jak miało to miejsce w przypadku Polski, postrzegał to, jako powstanie ze świata martwych, nowe życie. Stał się zatem wielkim orędownikiem Prawdy głoszonej przez Kościół katolicki, będąc ostatecznie z nim w komunii...

 

Zatem to spowiedź stała się czynnikiem decydującym...?

 

Tak. Jako katolik dużo podróżował. Odwiedził wiele narodów. Jego podróż do Polski w 1927 r. nie była jedyną - pojechał do Włoch, Francji, odbył pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Napisał wspaniałą książkę pt. "Nowe Jeruzalem". Był także w Ameryce i to dwukrotnie. Kochał Amerykę. Powiedział, iż kiedy przybył do Ameryki, zastał tam naród o duszy Kościoła. Bardzo podobało mu się to, że Amerykanie są tak religijni. Był dokładnie taki, jak stworzona przez niego postać, ojciec Brown. Jeżeli czytał Pan "50 historii ojca Browna" ["Przygody księdza Browna"], chyba najbardziej znane z dzieł Chestertona - tworzy on klub detektywistyczny z Agathą Christie, Dorothy L. Sayers oraz innymi będący złotym wiekiem angielskiej powieści detektywistycznej - znajdzie pan ciekawą kreację ojca Browna, a mianowicie to, że ojciec Brown nigdy nie jest w Anglii we własnej parafii. Można go spotkać w Anglii, we Włoszech, w Hiszpanii, udaje się do Ameryki Południowej, a nawet kończy jako kapelan w jednym z Chicagowskich więzień. O co zatem tu chodzi? Otóż ojciec Brown to Kościół katolicki, a Kościół katolicki znaleźć można wszędzie, zatem mimo iż jest to bardzo nieprawdopodobne, ojca Browna znaleźć można wszędzie w świecie, ponieważ Kościół jest wszędzie. On jest symbolem tego Kościoła. Jest również interesujące, że opowieści o ojcu Brownie powstały na długo przed tym, zanim Chesterton przeszedł na katolicyzm. Pierwsze historie o. Browna pojawiły się w jednym z czasopism w 1910 roku, a potem w pięciu różnych tomach. Pierwszy o niewinności o. Browna w 1911 roku. Natomiast Chesterton stał się katolikiem w 1922 r. Ktoś kiedyś powiedział, że o. Brownowi zajęło jedenaście lat, aby nawrócić Chestertona.

 

Czy uważa Ojciec, że poglądy Chestertona mogą być i użyteczne i ważne w obecnych czasach, dla ludzi żyjących w XXI wieku?

 

Sądzę, że bardzo ważne. Myślę, że jak wszyscy wielcy poeci, on był przede wszystkim poetą w szerokim rozumieniu tego słowa. Poetą, który zarówno pisał prozę, jak i składał wiersze. Był wizjonerem, profetą. Profeci rzecz jasna mówią dla swoich współczesnych, jednakże jednocześnie opisują przyszłość. Zatem kiedy Chesterton pisał dla swoich własnych czytelników, wydawało się to im czystą fantastyką, ponieważ świat, jaki przewidział, jeszcze nie nadszedł, jednakże my, żyjący w okresie wypełniania się przewidywań Chestertona jesteśmy w stanie zrozumieć i docenić jego mądrość.

Dla przykładu, pisał o komunizmie, jest to zresztą bardzo interesujący komentarz. Oczywiście nienawidził bolszewizmu. Mówił, iż szaleństwo, obłęd jutra nie znajduje się w Moskwie, zdecydowanie więcej znajdziecie go na Manhattanie. Powiedział, iż następną wielką herezją będzie atak na moralność, a w szczególności moralność związaną z seksualnością. To - przewidywał - wyjdzie z Ameryki i rozprzestrzeni się na cały zachodni świat. Mówił, że musimy nauczyć się odczytywać znaki czasu, gdyż są one jak światła na Broadway'u. Chesterton powiedział, kiedy przyjechał do Ameryki, że te znaki-światła będą niezwykle piękne dla każdego, kto nie będzie w stanie ich odczytać.

 

Jakie rozwiązanie Chesterton widział dla tego kryzysu, nie tylko ekonomicznego, lecz przede wszystkim moralnego?

 

Chesterton wierzył w jedno rozwiązanie, które zawsze było rozwiązaniem, a mianowicie w skruchę, w odkrywanie naszej chrześcijańskiej tradycji. Myślę, że sekularyzacja świata zachodniego stanowiłaby dla niego poważny sygnał ostrzegawczy, tym bardziej jeżeli pokolenia - jak ma to miejsce obecnie - dorastałyby bez poznawania Boga. Chesterton powiedział kiedyś, że jeżeli zaprzestalibyśmy wierzyć w Boga, nie zaczęlibyśmy wierzyć w nic, ale w cokolwiek. Zatem sekularyzacja oznaczałaby dla niego powrót do przesądów, w którym ludzie podchwytywaliby dziwne pomysły. Kiedy pisał o Anglii w kontekście Pisma Świętego, pisał: "Ujrzałem Izrael jak owcę bez pasterza", naród, społeczeństwo, które potrzebuje Jezusa Chrystusa. Jezus Chrystus mógł być odnaleziony jedynie w sakramentach Kościoła. Chesterton uważał, że potrzebna jest skrucha, powrót, lecz skrucha powszechna, nie tylko poszczególnych osób. Chesterton twierdził, że należy ewangelizować kulturę, ponieważ to z niej czerpią wartości poszczególni ludzie, w tym także wartości moralne, czy sposób zachowania. Jeżeli zatem kultura jest toksyczna czy zdemoralizowana, wszystko to dotyka skupionych w niej ludzi. Weźmy na przykład kwestię opowiadania się za życiem. Chesterton nie uważał, iż ludzie w przeszłości byli pro-life tylko dlatego, że byli bardziej cnotliwi, ale że opowiadali się za życiem, ponieważ kultura była zdrowsza. Kiedy kultura zaczęła niedomagać, pomysły aborcjonistów zaczęły skażać ludzi, którzy nigdy nie byli nimi skażeni - nawet ateiści opowiadali się za życiem jeszcze pięćdziesiąt lat temu. Teraz natomiast ludzie zapożyczają, absorbują te idee z chorej kultury, tracąc szacunek dla życia. Należy zatem wypracować strategię ewangelizacji kultury, jak również ewangelizację pojedynczego człowieka.

 

Podkreślał Ojciec w szczególności rolę chrześcijańskiej rodziny.

 

Absolutnie tak. Jeżeli w rodzinie dzieje się źle, wszystko idzie nie tak. Nie można oczekiwać społecznej regeneracji, jeżeli zniszczona została rodzina. On uważał również, że niszczenie rodziny stanowi powrót do niewolnictwa. Jeżeli chodzi o rewolucję seksualną, ludzie zachęcali do niej, ponieważ sami byli ogarnięci obsesją seksualności. Przypominali oni niewolników. Nie zależało im na wolności, ani na stawianiu warunków rządzącym, zupełnie zadowalały ich "chleb i igrzyska" i tacy cyniczni ludzie pchali pozostałych do tego rodzaju zepsucia, ponieważ zdemoralizowani obywatele nigdy nie będą stanowili dla nich żadnego zagrożenia.

 

Zatem mamy do czynienia ze stanem, który na zewnątrz wygląda jak wolność, w rzeczywistości zaś jest zniewoleniem.

 

Dokładnie tak.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną