POPiSowe rozegranie Marszu Niepodległości

0
0
0
/

Jak niszczyć i przywłaszczać sobie cenną oddolną inicjatywę społeczną, przez partie rządzące Polską przez ostatnie 10 lat, pokazują dobitnie ostatnie decyzje związane z organizacją Marszu Niepodległości w Warszawie. Przez 8 lat rządów Platformersów podobnie zresztą jak przez kolejne ekipy rządzące Polską nikt nie miał pomysłu bądź celowo nie chciał we właściwy godny sposób świętować najważniejszego święta państwowego w Polsce. Pojawiają się młodzi ludzie, narodowcy, którzy rozpoczynają coroczną organizację godnego uczczenia święta narodowego. W pierwszych latach przedsięwzięcie wygląda blado ale bardzo szybko staje się solą w oku różnych sił. Początkowo głównymi przeciwnikami Marszu stają się anarchistyczne i lewackie bojówki, dla których naród i państwo to symbole ucisku faszystowskiego. Z czasem do akcji włączają się  liberalne środowiska dewiantów i feministek mających coraz szerszy zakres oddziaływania i wpływów w ekipie Tuska. Kolejne edycje Marszu są coraz bardziej liczne i okazujące coraz większe niezadowolenie z kierunku rządów w Polsce, zwłaszcza wśród młodych ludzi zmuszonych do opuszczenia Polski, w poszukiwaniu pracy. Tusk jak na szczwanego lisa przystało, zdaje sobie sprawę, że Marsz Niepodległości rosnący w siłę stać się może ogniskiem rewolty, która stanowić może dla niego większe zagrożenie niż nieudolna opozycyjność PiS. Postanawia się brutalnie rozprawić z Marszem, w tym celu w trakcie Marszu wykorzystywani są policyjni prowokatorzy podkręcający co bardziej krewkich uczestników Marszu do burd i awantur. W ramach prowokacji podległy Tuskowi minister decyduje się na podpalenie budki wartowniczej przy Ambasadzie Rosyjskiej, podpalone zostają samochody TVNu, pałuje się, kopie, ogłusza, gazuje ludzi a nawet ściąga z Niemiec specjalną anarchistyczną bojówkę wyspecjalizowaną w walkach ulicznych. Niemcy słynący ze  swej gorliwości i dokładności postanowili nie tylko zaatakować uczestników Marszu Niepodległości, ale wcześniej brutalnie rozprawili się z uczestnikami oficjalnych uroczystości państwowych z udziałem prezydenta Bronka vel Szoguna. Mimo tych wszystkich zabiegów wzmocnionych jeszcze o odpowiedni przekaz medialny Gazety Wyborczej TVNu i innych Midraszy, pod szyldem Marszu maszeruje 100 tysięcy ludzi a sama inicjatywa rodzi swoje lokalne kopie w takich miastach jak Wrocław czy Kraków. Dojście do władzy PiSu i  Marsze w latach 2016 i 2017, pokazują dobitnie, że problem leżał w zdecydowanej mierze nie w uczestnikach Marszu a w podejściu władzy do Marszu. Niemniej jak mówi porzekadło wszystko co dobre szybko się kończy i  tak jak kiedyś PO, tak teraz PiS uznało, że inicjatywa organizowana przez narodowców, a kierowana  do całego społeczeństwa o narodowej, niepodległościowej i patriotycznej proweniencji stanowili zagrożenie dla PiS, bo odbiera im w wyborach tak cenne punkty procentowe, mogące za rok zadecydować o tym czy będą  wstanie samodzielnie ponownie rządzić krajem. Dlatego PiS najpierw postanowił zmiękczyć oddolnie zaplecze Marszu, poprzez między innymi wyłuskanie ze środowisk narodowych posła Andruszkiewicza, który otrzymał od Naczelnika z Żoliborza zadanie kanalizowania młodzieży o poglądach narodowych a następnie zupełnego przywłaszczenia sobie Marszu. W sukurs PiSowi przyszła Hanka od Kamienic z domu Gronkiewicz, po mężu WALTZ, która jak tylko się dowiedziała, że PiS planuje Marsz rozwiązać postanowiła ich ubiec i ogłosić, że to ona go pierwsza go rozwiązuje, twierdząc przy tym, że Warszawa już dość ucierpiała przez narodowców. Jest to wypowiedź sama w sobie skandaliczna, ponieważ narodowcy bronili  tego miasta we wrześniu 1939 roku a następnie pod własnymi szyldami organizacyjnymi organizowali tu konspirację, żeby wreszcie stanowić elitę powstańczych sił w trakcie Powstania Warszawskiego, walcząc przy tym na najtrudniejszych odcinkach. Hanka postanowiła więc  przypodobać się, swoją nic nie znaczącą decyzją, swojemu zapleczu politycznemu. Zostawmy jednak to polityczne truchło  wróćmy do postawy PiSowskich faryzeuszy. Otóż nic nie stało przecież na przeszkodzie żeby Prezydent i Premier zorganizowali sobie swój własny Marsz ogłaszając go Marszem państwowym i ogólnopolskim. Dlaczego tego nie zrobili tylko postanowili ukraść Marsz narodowcom? Ano dlatego, że w Marszu organizowanym przez narodowców przeszłoby ulicami Warszawy 100 tysięcy ludzi a w marszu PiSowskim maksymalnie 5 tysięcy, a to byłaby dla nich ujma na honorze, wszak w ich opinii reprezentują oni poglądy narodowe, niepodległościowe, konserwatywne i chrześcijańskie, ciesząc się przy tym  masowym poparciem. Dlatego w brutalny sposób przejęli Marsz. Turańszczyzna w PiSie po raz kolejny wzięła górę nad etyką  cywilizacji łacińskiej. Nie mam złudzeń co do tego, że przejęcie będzie miało charakter stały zwłaszcza jeśli przyszłoroczne wybory parlamentarne miałby się odbyć po 11 listopada, bo przecież marsz narodowców tuż przed wyborami parlamentarnymi, jeśli ci do tego czasu się ogarną, połączą siły, stanowić może znaczącą konkurencję przy spadającym poparciu dla PiS, które za rok będzie na poziomie trzydziestu kilku procent. PiS wysyła wyraźny sygnał w stronę środowisk narodowych albo się podporządkujecie albo was wytniemy w pień. Niestety kondycja ruchu narodowego w Polsce jest aktualnie na tyle słaba, że nad jego głowami i jego kosztem PO z PiS, rozegrało sobie szybką partyjkę szachów, w której obie strony coś ugrały kosztem narodowców właśnie.  

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną