Według lewicy Marsz Niepodległości dowodzi, że Polacy olewają narodowców

0
0
0
/

Marsz Niepodległości już od 8 lat wywołuje histeryczne reakcje u lewicowców, pomimo że demonstracje uliczne nie odzwierciedlają realnego poparcie wyborczego (PiS wygrywa wybory pomimo że jego elektorat nie pojawia się na demonstracjach PiS, a narodowcy organizujący liczne demonstracje w wyborach przegrywają). Gdyby logika nie była przez lewice odrzucana jako faszystowski zabobon, to nakazywała by lewicy ignorować coroczny Marsz Niepodległości (bo co komu szkodzi, że raz do roku narodowcy przejdą sobie w dzień wolny od pracy przez miasto, pokrzyczą i odpala race). Na stronach Krytyki Politycznej w felietonie „To nie narodowcy wygrali 11 listopada” autor występujący pod pseudonimem Galopujący Major (choć może takie nazwiska i imiona noszą dziś lewicowcy) stwierdził, że PiS podjął kuriozalną decyzje „o wspólnym pochodzie prezydenta i polityków partii rządzącej wspólnie z nacjonalistami i faszystami”. Dla leciwego publicysty decyzja PiS o wspólnym maszerowaniu była porażką „uwłaczającym wręcz pokazem organizacyjnej nieudolności”. Lewicowy publicysta uważa, że wspólny marsz był porażką wizerunkową PiS na arenie międzynarodowej - wszystkie zagraniczne media („od Russia Today przez Fox News po Guardiana”) miały negatywnie ocenić działania PIS. W opinii lewicowego publicysty nie jest prawdą „jakoby wielkim wygranym tego marszu byli narodowcy. Owszem, po raz pierwszy tak wyraźnie zyskali podmiotowość polityczną. Ale pech chciał, że zyskali ją w kontrze nie do obozu liberałów, ale w kontrze do prawicowych konkurentów. To zaś oznacza, że PiS może zacząć postrzegać narodowców już nie jako radykalnego sojusznika, ale jako radykalnego wroga, a wówczas cały aparat policyjno-kościelno-medialny zostanie wymierzony w organizatorów marszu”. Lewicowy publicysta w swym tekście wskazał też, że sukces ulicznej aktywności narodowców nie przekłada się na ich poparcie wyborcze. Zdaniem lewicowego publicysty „przemoc, faszyzm, policja, kibolskie race – wszystko to do narodowców skutecznie zniechęca i wszystko to powoduje, że zamiast frakcji zatroskanych o ojczyznę, technokratycznych chłopców w garniturkach, przeważa wizerunek zatroskanych „jebaniem policji” chłopców w kominiarkach. Marsz działa więc trochę jak wentyl bezpieczeństwa: prawicowi Polacy przyjadą, popiją, pokrzyczą, ale i tak na narodowców nie zagłosują, bo skoro marsz jest trochę jak juwenalia albo dyskoteka (...) Nie mieszajmy popijawy z rządzeniem państwem”. Według lewicy błędem środowisk lewicowych było nie odwoływanie się do tradycji lewicowej II RP, będące auto wykluczeniem się lewicy z debaty o patriotyzmie. Lewica swoje nadzieje na zaistnienie w debacie o patriotyzmie wiąże z ruchem antyfaszystowskim. Lewicowy publicysta uważa, że na Marszu Niepodległości zyskał Donald Tusk który swoją aktywnością medialną przyciągnął więcej uwagi niż rocznica stulecia niepodległości Polski. Zdaniem lewicowego publicysty odcięcie się Tuska od Marszu Niepodległości daje mu sympatie zachodu i liberałów w Polsce. W kolejnym artykule na temat Marszu Niepodległości „Sutowski: Narodowcy odgryźli rękę, którą Duda ich głaskał po głowie” publicysta Krytyki Politycznej Michał Sutowski stwierdził, że na Marszu Niepodległości „wygrali narodowcy. Przeprowadzili 11 listopada swój marsz jak co roku, tylko większy (…) po raz pierwszy narodowcy sprowadzili rząd do roli petenta organizatorów imprezy, prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz do nieskutecznej popsujzabawy, a lewicę tego dnia – przykre to jak jasna cholera – do nieistotnego marginesu”. W opinii lewicowego publicysty „PiS to święto przegrał na całej linii” bo „rząd bardzo chciał razem, a narodowcy nie chcieli. (...) Rząd zapragnął uznania od tych samych ludzi”, którzy gardzą PiS. W opinii publicysty Krytyki Politycznej nie było jednego marszu były dwie „prostu osobne imprezy. Wreszcie, to groźba paternalistycznego, „wrogiego przejęcia” przez władze zmobilizowała uczestników Marszu Niepodległości na tyle, że na tle dziesiątków tysięcy narodowców Duda z Kaczyńskim wypadli niewiele lepiej niż Komorowski ze swoim orłem z czekolady. Hołd nacjonalistom złożyli, rubla nie dostali”. Zdaniem publicysty Krytyki Politycznej „rząd tak bardzo nie umie świętować, że nawet na stulecie niepodległości (którego, niestety, żaden „demiurg-komputerowiec” nie zdołał przewidzieć) musi ONR-owi i Wszechpolakom podkradać wydarzenie”. Publicysta Krytyki Politycznej uważa, że tegoroczny Marsz Niepodległości i marsz państwowy pokazały, że PiS ma w narodowcach wroga po prawej stronie. Zdanie lewicowego publicysty swoimi działaniami PiS zniechęcił do siebie liberałów popierających UE, i prawice wrogą Unii Europejskiej. Lewicowy publicysta uważa, że „oskarżenie PiS, że znów klęka przed Brukselą i Luksemburgiem na kolana byłoby świetnym dopełnieniem opowieści o starych dziadach, co się za kulisami dogadują z HGW (wojewoda też chciał zakazać marszu), ulegają obcym interesom,  (pamiętacie ustawę o IPN?) i tolerują genderyzowanie dzieci. Albo po prostu tyłki im przyrosły do poselskich stołków i obrośli w tłuszcz w radach nadzorczych. Przekaz w sam raz dla młodych wkurwionych i z racą, ale też – wcale licznych – prawicowych normalsów, których PiS zawiódł, zirytował lub zwyczajnie czymś tam znudził”. Publicysta Krytyki Politycznej uważa, że PiS „nagrabiło sobie u narodowców”, dla których opinia Radia Maryja (kupionego zdaniem lewicowego publicystę transferami finansowymi) nie ma znaczenia, i, że narodowcy „mogą odebrać Zjednoczonej Prawicy kilka bezcennych procent głosów. Przy okazji na dobre zatrują język debaty publicznej nienawiścią do wszystkiego, co się w Polsce postmodernistycznych falangistów nie mieści”. W opinii opinii publicysty lewicowego portalu „Kaczyński dał narodowcom więcej niż symboliczne zwycięstwo i pełnoprawne miejsce w głównym nurcie sfery publicznej – on złożył im hołd, a potem został skutecznie odrzucony. Wyraził uznanie, które wyszydzono. W najbliższych wyborach do europarlamentu może trochę na tym stracić, ale w latach kolejnych jeszcze więcej straci Polska. Bo dżin Polexitu wypuszczony za granicą to jedno, ale dżin nacjonalistycznej ekstremy w kraju, to drugie. Rosnący w siłę wielkomiejski europeizm może skutecznie krzyżować szyki PiS i zmuszać tę partię do niewygodnych posunięć, niejasnych dla jej elektoratu i niespójnych z dotychczasową linią”. Lewicowy publicysta uważa, że narodowcy „11 listopada 2018 roku i zbudowali kapitał symboliczny do robienia prawicowej polityki po swojemu”.   Jan Bodakowski

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną