Nieletnie ofiary wyjazdów "za chlebem"

0
0
0
/

Emigracja nie tylko rozdziela, prowadząc do osłabienia więzi rodzinnych, ale przede wszystkim w sposób destrukcyjny wpływa na dzieci, zaburzając ich funkcjonowanie w społeczeństwie. W dzieciach z takich rodzin rodzi się złość, prowadząc do zachowań autodestrukcyjnych i poczucia winy. Wmawiają sobie, że to z ich powodu rodzic wyjechał i z tym poczuciem, z tym przekonaniem nie potrafią sobie same dać rady.

 

Wybór, czy zapewnić bliskim godny byt, czy pozostać w domu i żyć na skraju nędzy, ale razem, jest trudny. Miłość bowiem pragnie zapewnienia najbliższym wszystkiego, co najlepsze. Problem migracji za pracą i przysłowiowym chlebem nie powinien być zatem rozpatrywany w kategoriach oceny, ale definicji konkretnych zjawisk i znalezienia sposobu na poradzenie sobie z ich negatywnymi, często destrukcyjnymi konsekwencjami. Na wysokości zadania stanęli zatem prelegenci zakończonego wczoraj w Warszawie Kongresu dla Rodziny, udzielając w tej materii cennych wskazówek.

 

- Dzieci pozostając w domu mają uczucie utraty kogoś ważnego. Jednocześnie ukierunkowują się na rodzica, który jest, co powoduje, że rodzić nieobecny staje się takim świątecznym rodzicem, do którego przychodzi się z uśmiechem i tylko z dobrymi wiadomościami, nie zaś konkretnymi problemami dnia codziennego, oczekując wsparcia czy rady - tłumaczył ks. dr hab. Paweł Landwójtowicz, na co dzień zajmujący się pracą z rozdzielonymi rodzinami.

 

- W dzieciach następuje labilność emocjonalna, kiedy w piątek wieczorem, czy w sobotę rano tata przyjeżdża, a na drugi dzień już trzeba się żegnać. Takie wahania nastroju zaburzają stabilność emocjonalną. Wprawdzie zwiększa się dobrobyt, jednakże bezpośrednią konsekwencją tego jest przeorientowanie hierarchii wartości, tego, co tak naprawdę w życiu jest ważne - zauważył, kładąc nacisk na to, iż w dzieciach z takich rodzin rodzi się złość, prowadząc do zachowań autodestrukcyjnych i poczucia winy. - Wmawiają sobie, że to z ich powodu rodzic wyjechał i z tym poczuciem, z tym przekonaniem nie potrafią sobie same dać rady - skonstatował.

 

Problemy dzieci często przekładają się na całą rodzinę. - Rodzina jest systemem zamkniętym i wszystko w jakiś sposób się równoważy. Jakakolwiek praca terapeutyczna w rodzinie zaczyna się od pracy na relacji, co jest sposobem wypracowywania nowych sposobów funkcjonowania. Nigdy nie jest tak, że jedna osoba jest winna, zatem stygmatyzacja, że to twoja wina, że w naszej rodzinie źle się dzieje, ponieważ wyjechałeś na zachód, nie może mieć miejsca - przestrzegał przed "szufladkowaniem" poszczególnych członków rodziny.

 

Zwrócił przy tym uwagę, iż osoby niosące problem nie są winnymi, ale niejako kozłami ofiarnymi tego, co zachodzi w rodzinie i to one przyprowadzają całą rodzinę na terapię, ponieważ to one uwidaczniają istniejący problem.

 

Wiele z problemów, jakie dzieją się w rodzinach jest związanych z przekazem wielopokoleniowym - można podejrzewać, że jeżeli ktoś podejmuje decyzję o wyjeździe jest to w jego mentalności, w mentalności rodziny zakorzenione. - U nas na opolszczyźnie jest takie przekonanie, że ten kto wyjeżdża na zachód staje się bohaterem w rodzinie, ponieważ na tym obszarze wyjazdy migracyjne za pracą sięgają XIX wieku. Osoba, która wraca z emigracji ma później problem z wciągnięciem się w życie rodzinne, a co za tym idzie w poczucie osamotnienia, niemożności poradzenia sobie z poszczególnymi sprawami, inercję, a nawet depresję - stwierdził.

 

Poważnym problemem jest osamotnienie osób na emigracji, które prowadzi do lęków głęboko zakorzeniających się w osobowości ludzi. To powoduje się, że ludzie ci są zamknięci i nie są w stanie zmobilizować się do poszukania sposobu na radzenie sobie z trudnościami. Z czasem dochodzi nawet do sytuacji, w którym małżonkowie przestają być sobie nawzajem potrzebni, niejako usamodzielniają się kosztem dotychczas istniejącej relacji.

 

Podobne spostrzeżenia stały się udziałem ks. dr. Józefa Młyńskiego, który wskazywał na istnienie potrzeby tworzenia poradni i kształcenia specjalistów z różnych dziedzin, aby móc odpowiedzieć we właściwy sposób na pojawiające się wyzwania. Wskazał przy tym na konieczność rozróżnienia poradnictwa rodzinnego od doradztwa socjalnego, które dla emigrantów wydaje się być nie mniej istotnym.

 

Także on wskazuje na dzieci jako na osobny problem, przy czym dotyczy to również tych, które z rodzicami wyemigrowały poza granice kraju. Jak pokazują przykłady chociażby skupisk Polaków w Wielkiej Brytanii, rodzice najczęściej są zbyt pochłonięci pogonią za dobrą pracą, za dobrobytem, aby móc poświęcić swoim pociechom dostateczną ilość czasu. W najlepszym razie ich miejsce zajmie starsze rodzeństwo, które podzieli się z młodszym swoimi doświadczeniami. Gorzej jednak, jeżeli tego starszego rodzeństwa nie ma i nie ma się na kim oprzeć, jako że dziadkowie przebywają daleko, w Polsce.

 

Wszystko to powoduje utratę tożsamości, religijności i więzi rodzinnych, rozbijanych również poprzez "angielszczenie się" małżeństw w kierunku tzw. partnerstwa, co bardzo często prowadzi do rozwodów.

 

Dziecko - wskazywał Młyński - bardzo często pada ofiarą tzw. konfliktu migracyjnego, czyli sytuacji, w której matka lepiej daje sobie radę na emigracji (uczy się języków, nawiązuje nowe kontakty), co prowadzi niejednokrotnie do powrotu mężczyzny do rodziców, frustracji a w skrajnych przypadkach także do nastawiania dzieci przeciwko matce, jako winnej tego, że dzieci - zaangażowane w życie lokalnych społeczności - tracą kontakt z ojcem. Adwokaci, chcący zarobić na rodzinnych problemach migrantów, proponują takiemu mężczyźnie założenie sprawy w sądzie o uprowadzenie dziecka. Wtedy w grę wchodzą zapisy konwencji Haskiej. Jeden rodzic musi zatem uprzednio wyrazić formalnie drugiemu rodzicowi zgodę na pozostawienie dziecka zagranicą.

 

Ważną osobą w procesie komunikacji między rodzicami jest mediator, który pomaga w znalezieniu rozwiązania satysfakcjonującego wszystkich.

 

Jeśli chodzi o Polaków zagranicą, to do Kościoła uczęszcza co niedzielę zaledwie 7-10 proc. całej emigracji, a przynajmniej tak wynika ze statystyk zaprezentowanych przez ks. dr. Józefa Młyńskiego.

 

Anna Wiejak

 

Współpraca: Agnieszka Piwar

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną