Były premier Kazimierz Marcinkiewicz – ten sam, który wykazał się wyjątkowo głupimi objawami kryzysu wieku średniego w postaci małżeństwa z o wiele od niego młodszą, niejaką Isabel. Dla której zostawił ślubną żonę i dzieci (a co kosztowało go wiele kasy, ponieważ pani ma do dzisiaj zasądzone jakieś horrendalne alimenty na samą siebie) ogłosił właśnie, że rzucił cukier dla… robaków. Cóż Kazio jest żywym dowodem na wyjątkowo „dobrą” rękę Naczelnika Państwa do kadr. Co do tego, czy kiedykolwiek był normalny spory toczą się do dnia dzisiejszego (większość znajomych pana Kazia w to powątpiewa).
Jaki jest Kazimierz Marcinkiewicz każdy widzi. Obraz nędzy i rozpacz oraz historia jego wzlotu i upadku to materiał na niezłą komedię (nie)romantyczną o kryzysie wieku średniego u faceta. Dlatego jego co najmniej dziwna wypowiedź na temat spożywania robactwa nie powinna dziwić. I tenże Kazimierz Marcinkiewicz udzielił wywiadu „Faktowi”. W którym stwierdził między innymi, że: „Jadam owady od dawien dawna. Owady są bardzo zdrowe i bardzo dobre, zwłaszcza dobrze zrobione”. Tutaj wszyscy patrzący na to z zewnątrz mogliby się zacząć zastanawiać, czy jednak robactwo nie szkodzi naszemu, byłemu premierowi.
Wywiad z robakożercą
W piątkowym wydaniu „Faktu” sprzed kilku tygodni sporo miejsca poświęcono byłemu premierowi z ramienia Prawa i Sprawiedliwości Kazimierzowi Marcinkiewiczowi. W sumie to był fotoreportaż zdjęć z siłowni. A do tego ten niemiecki brukowiec opublikował wywiad z byłym politykiem. W którym to wywiadzie ów pochwalił się swoją „przemianą”. Co prawda zdjęcia raczej wskazują na mężczyznę w średnim wieku, wściekle walczącym z upływem czasu i tę walkę przegrywającym, ale sam Marcinkiewicz opowiadał o tym, że „lubi biegać i pływać”, a do tego jeszcze dołożył „rower, jogę oraz dietę”. Później omówił także swoje zwyczaje kulinarne, ogłaszając, że gotuje sam, ale poza cukrem je absolutnie wszystko, w tym także… robaki. „
Bardzo lubię jeść, lubię próbować różnych potraw, smaków, właśnie po to, żeby nie przyzwyczajać się do polskiej kuchni. Mogą być i ślimaki, i robaki, i steki. (…) Dlatego jem owady od dawien dawna. (…) Owady są bardzo zdrowe i bardzo dobre, zwłaszcza dobrze zrobione… Za dworcem głównym, nie pamiętam, jak to się nazywa, ale jest taki bazar zawsze w lecie od czwartku do niedzieli. Tam Azjaci przyrządzają świetne robale, super smaczne, uwielbiam je jadać”.
Robaczy autorytet
Były polityk skomentował również zakazy dotyczące żywności. Mówiąc, że „To, co robią politycy, jest kompletnie oddalone od polskiej rzeczywistości. Ktoś ma zakazać jedzenia mięsa? Nikt nie zakaże. Ktoś ma zakazać jedzenia robaków? Nikt nie zakaże. To są po prostu ich głupie walki. Ogłupiają polskie społeczeństwo. Sami są głupi i tę głupotę próbują wcielić w Polaków”. Odważna i szczera samokrytyka, jak na byłego polityka, który nic nie umie i na niczym się nie zna.
Autorytet z Koziej Wólki
Powinniśmy pamiętać, że ów autorytet niemieckiego brukowca właśnie ostatnio zarobił kolejny wyrok za niepłacenie alimentów. Kazimierz Marcinkiewicz został skazany na pół roku ograniczenia wolności i prace społeczne. A za swój nieszczęsny los, nie obarczył ani siebie, ani swojej głupoty, czy nawet byłej żony, tylko… ministra sprawiedliwości! Ogłaszając, że „Ziobro jest niesamowicie mściwym człowiekiem” i że był to „Kapturowy wyrok”.
Złośliwi komentatorzy życzliwie komentują
Kazimierz Marcinkiewicz znany także kiedyś i w niektórych środowiskach, jako „atrakcyjny Kazimierz” wyraźnie zszedł na psy do końca. Niektóry komentujący pytają, dlatego i po co się rozmawia z tym alimenciarzem? Twierdząc, że to jest dno. człowiek bez honoru, bez zasad. Inni szydzą, że jak dla nich to on może jeść nawet psie kupy. I ogłaszać, jakie to zdrowe. A jeszcze inni wypominają mu, że jest głupim, starym dziadem, co zostawia chorą żonę dla młódki, a potem się dziwi że ona na nim żeruje.
Jak dla mnie Kazio nie jest żadnym autorytetem, ani w dziedzinie sportu, ani rodziny, ani polityki, ani kulinariów, a już zupełnie w zakresie dietetyki. A więc bzdury, które wygaduje kompletnie mnie nie interesują.
Zdzisław Markowski
Oczywiście że nie jest to żaden autorytet ale totalne dno . Chce na siłę zaistnieć poprzez to jego szaleństwo robakowe. Wkrótce wiosna więc zapraszam go na wieś gdzie robactwa będzie w brud.