[FELIETON] Stanisław Michalkiewicz: Sądy są dobre na wszystko

Stanisław Michalkiewicz fot. screen Youtube.com

Wprawdzie konstytucja stanowi, że niezawisłe sądy w Polsce – bo sądy w Polsce są niezawisłe – zajmują się wymierzaniem sprawiedliwości – ale kto się w Polsce przejmuje konstytucją? Konstytucją w Polsce nie przejmuje się nikt, z płomiennymi obrońcami konstytucyjnego porządku na czele. Oni tylko udają, że obchodzi ich konstytucja, bo tak naprawdę, jej obrony używają tylko jako pretekstu w politycznym sporze.

Chciasłem napisać: “w politycznym podsrywaniu”, ale właśnie pewien Czytelnik ofuknął mnie za używanie takich słów, więc piszę o “sporze”, chociaż nie jest to żaden spór, bo nie ma żadnego przedmiotu sporu, a tylko właśnie “podsrywanie”, czyli licytacja na różnicę łajdactwa. Gdyby bowiem ktokolwiek, z panem prezydentem na czele, który przecież już dwukrotnie przysięgał bronić konstytucji, naprawdę się tym przejmował, to już dawno byłoby wyjaśnione, czy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wolno podejmować “czynności” na podstawie art. 180 prawa telekomunikacyjnego, które polegają na prewencyjnym cenzurowaniu mediów, czego konstytucja w art. 54 surowo zabrania. Ocenzurowany w dodatku nawet nie wie, kto go w ten sposób zoperował, bo ABW, podobnie jak inne, kręcące całym naszym nieszczęśliwym krajem bezpieczniackie watahy, chowa się w takich razach za murami tajności. W tej sytuacji ocenzurowanemu pozostaje tylko pisać “na Berdyczów”, to znaczy – do niezawisłego sądu w nadziei, że ten przywróci prawo i porządek.

To niestety nie jest wcale takie pewne, bo niezawisłe sądy w Polsce też olewają konstytucję – o czym już dawno publicznie zapewniła słuchaczy debaty na Uniwersytecie Warszawskim nad ewentualnym przystąpieniem Polski do unii walutowej, pani sedzia Małgorzata Jungnikiel. Powiedziała ona wtedy, że sądy w Polsce będą stosowały prawo Unii Europejskiej nawet w sytuacji jego sprzeczności z konstytucją naszego bantustanu. Tymczasem prawo Unii Europejskiej wprowadza do naszego systemu prawnego coraz więcej rozwiązań faszystowskich, na przykład w postaci RODO, wskutek czego dłużnikowi nie wolno podać nawet nazwiska swojego wierzyciela, chociaż forsę oczywiście musi mu przekazać. Jest w tym pewna logika, bo skoro Niemcy pod pozorem “pogłębiania integracji” Unii Europejskiej, budują IV Rzeszę, to dla każdego jest oczywiste, że IV Rzesza nie może za bardzo różnić się od Rzeszy III, więc faszyzm, którego najtwardszym jądrem jest przekonanie, że państwu wszystko wolno (“Wszystko w państwie, nic poza państwem, nic przeciwko państwu” – mawiał Benito Mussolini), przenika nie tylko cały nasz system prawny, ale w ogóle – całe życie publiczne, a na straży tego przenikania stoją oczywiście niezawisłe sądy.

Na to właśnie liczy unijna biurokracja, zdominowana przez niemieckie owczarki. Na przykład ostatnio TSUE, czyli grono luksemburskich przebierańców, tworzących tzw. Europejski Trybunał Sprawiedliwości, zawyrokowało, że “pozarządowe organizacje ekologiczne”, mogą zaskarżać decyzje administracji leśnej w sprawie tzw. “urządzania lasu” do niezawisłych sądów. Myśl przewodnia towarzysząca temu wyrokowi nie jest trudna do rozszyfrowania – że mianowicie ostatnie słowo w sprawie urządzania lasu powinny mieć niezawisłe sądy, a nie jacyś tam specjaliści, co to pokończyli leśnictwo na wyższych uczelniach. Jest to założenie oczywiście głupie, ale o to własnie chodzi, bo – jak w swoim czasie zauważył Stanisław Lem w “Cyberiadzie” – jeśli ktoś chce podważyć Rozum, to musi użyć dźwigni Archimedesa, dla której powinien znaleźć punkt oparcia w postaci Głupoty. Tymczasem te pozarządowe organizacje olewają przyrodę ciepłym moczem, bo tak naprawdę to chodzi im o to, by wypić i zakąsić. Kiedy na przykład ma być realizowana jakaś kosztowna inwestycja, to zaraz na to miejsce zlatują się “organizacje pozarządowe” niczym sępy i zaraz odkrywają, że na tym terenie mieszka sówka, albo żaba, której dobrostan powinien być bezwzglednie uszanowany. Jeśli inwestor nie jest kumaty, to zaczyna wdawać się z ekologami w spór, w którym jest na pozycji z góry przegranej – a tymczasem roboty budowlane są bezterminowo wstrzymane. Jeśli natomiast inwestor jest kumaty, to zaprasza ekologów na kolację, a gdy wszyscy są już w dobrym chmielu, stawia pytanie: “to chłopaki, ile chcecie”? Oni mówią: “tyle i tyle” – po czym rozpoczynają się negocjacje. Po pomyślnym ich zakończeniu zaraz okazuje się, że sówka już dawno się stamtąd wyniosła, a żaby to w ogóle nigdy tam nie było i wszyscy są zadowoleni. To właśnie jest przyczyna, dla której w naszym nieszczęsliwym kraju powstaje tyle organizacji ekologicznych, bo jak w jakiejś branży jest koniuktura, to zaraz mnożą się tam przedsiębiorstwa. A w branży organizacji pozarządowych koniuktura jest cały czas, bo one są pozarządowee tylko z nazwy. Tak naprawdę każda z nich jest podłączona do jakiegoś kurka; albo rządowego, albo samorządowego, albo jednego i drugiego, albo wreszcie – do unijnego – więc tylko żyć nie umierać. No i takim właśnie organizacjom TSUE, to znaczy – Niemcy za jego pośrednictwem – dały możliwość paraliżowania działalności administracji leśnej w Polsce przy pomocy niezawisłych sądów, które – jestem tego pewien – z radością powitają tę nową swoją komopetencję. Na tym przykładzie widać jak na dłoni, o co chodzi naprawdę. Naprawdę bowiem – czy to z wykorzystaniem pretekstu praworządności, czy to z wykorzystaniem pretekstu ekologii – chodzi o to, by państwo polskie doprowadzić do całkowitego obezwładnienia – jak w wieku XVIII. To obezwładnienie bowiem jest konieczne, by budowa IV Rzeszy została pomyślnie zakończona.

To gwałtowne zwiększanie zakresu kompetencji niezawisłych sądów, które zdają się być dobre na wszystko, wywołuje rezonans również w elitach politycznych, które mają rozdęte ego, więc są wyjątkowo podatne na pieniactwo. Na przykład Wielce Czcigodna pani Lichocka wytoczyła proces Wielce Czcigodnemu posłowi Pupce za to, że pokazała w Sejmie środkowy palec. Jeśli trafi na sąd “rządowy”, to znaczy – należący do partii sędziów sympatyzujących z rządem “dobrej zmiany”, to Wielce Czcigodny poseł Pupka będzie musiał zapłacić a może nawet i odsiedzieć, ale jeśli przypadkowo trafi na sąd nierządny, to Wielce Czcigodnemu posłu Pupce nie spadnie z głowy włos tym bardziej, że ma ich on tam niewiele. Takie szczęście stało się udziałem mojej faworyty, Wielce Czcigodnej Joanny Scheuring-Wielgus, którą rządowi siepacze zaciągnęli przed niezawisły sąd pod zarzutem złośliwego przeszkadzania w katolickim nabożeństwie. Gdyby Wielce Czcigodna złośliwie przeszkadzała w nabożeństwie obrządku mojżeszowego, to niezawisły sąd z pewnością by “powinność swej służby zrozumiał” i potraktował moją faworytę z całą surowością surowej ręki sprawiedliwości ludowej. Ponieważ jednak chodziło o zakłócanie nabożeństwa katolickiego, to niezawisły sąd bez wahania umorzył postępowanie, bo w postępku mojej faworyty nie dopatrzył się znamienia żadnego przestępstwa. Ale bo też i moja faworyta wie, co jej wolno zakłócać, a czego nie. Pewnie tak samo postąpi niezawisły sąd w znanym na całym świecie z niezawisłości Poznaniu i uniewinni 32 sprawców złośliwego zakłócania Mszy św. w tamtejszej katedrze, bo wiadomo, że niezawisłe sądy – jak wszyscy ormowcy – są też obdarzone poczuciem misji i z tego rozliczane. I tylko pan Kazimierz Marcinkiewicz nie miał szczęścia do niezawisłych sądów i teraz musi opowiadać dziennikarzom, jakie to smakowite są “robale”. Myślę, że dobrze kombinuje, bo jeśli w propagowaniu robali położy wieokopomne zasługi, to i niezawisłe sądy zaczną traktować go z większą wyrozumiałością i pomogą mu w niesieniu brzemienia szczęścia.

Stanisław Michalkiewicz

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *