Oczywistym jest, że im mniejszy kraj, o mniejszym potencjale ludnościowym, gospodarczym czy militarnym, tym trudniej zachować mu niezależność i suwerenność na światowej geopolitycznej szachownicy. Gruziński parlament biorąc pod uwagę, że Gruzja na przestrzeni ostatnich 15 lat stała się miejscem oddziaływania ścierających mocarstw światowych, mocarstw regionalnych, a nawet państw pomniejszych, postanowił, że ograniczy możliwość ich harcy na swoim terytorium ograniczając możliwość działania na swoim zagranicznych fundacji.
Część z tych fundacji pod przykrywką działalności humanitarnej czy kulturowej, prowadzi działania zakulisowe, w interesie państw czy organizacji międzynarodowych, które je do danego kraju wysłały. Działania te są sprzeczne z racją stanu Gruzji, dlatego czara goryczy się w końcu przelała.
W dniu 2 marca br. w gruzińskim parlamencie równolegle dwie komisje: Komisja Spraw Zagranicznych oraz Komisja Obrony i Bezpieczeństwa poparły dwa projekty ustaw „O przejrzystości zagranicznych wpływów” oraz „O rejestracji zagranicznych agentów”. Ruch ten uruchomił czekającą w uśpieniu agenturę wpływu struktur UE czy Stanów Zjednoczonych, która zorganizowała manifestacje przybierające bardzo podobny obrót jak te zorganizowane w 2014 roku w pierwszej fazie protestów na Ukrainie. Oczywiście żeby jakoś uzasadnić i usprawiedliwić niedorzeczny sprzeciw tłuszczy zgromadzonej w Tbilisi, stwierdzono, że propozycje nowych ustaw wzorowane są na rosyjskich rozwiązaniach regulujących obecność zagranicznych fundacji w Rosji. Tymczasem nie tylko Rosja chce się bronić przed próbami destabilizacji, w państwie za pośrednictwem organizacji pozarządowych. Podobne rozwiązania wprowadziły przecież Węgry.
Niezwykle wymowne są komentarze czynników politycznych, w których wprowadzenie tych rozwiązań najbardziej uderzy. W stanowisku ambasady USA w Tbilisi czytamy, że to co się wydarzyło to najczarniejszy dzień gruzińskiej demokracji. Szef unijnej dyplomacji Joseph Borrell stwierdził, że wprowadzenie tych ustaw, to koniec szans Gruzji na przystąpienie do struktur UE. To zaskakujące stwierdzenia. Kiedy bowiem do struktur UE zamierzają przystąpić jakieś państwa, oczekuje się od nich niskiej inflacji, ogarnięcia tematu korupcji czy deficytu budżetowego na odpowiednio niskim poziomie. Tymczasem teraz okazuje się, że to zgoda na zagraniczne fundacje jest również kluczowym kryterium. Czyżby działalność fundacji była, aż tak istotna dla poprawy sytuacji ekonomicznej Gruzji na drodze do UE? Te relacje Zachodu to nie zaprzeczalny dowód, do czego naprawdę służą organizacje pozarządowe, w krajach które traktowane są jako mniej lub bardziej formalne kolonie. Znane są przykłady z Afryki, kiedy to filie organizacji troszczących się rzekomo o los słoni czy goryli pod płaszczykiem badań czy liczenia stad, zamiast rzeczywiście prowadzić rzeczone badania prowadzi badania, których celem jest rozpoznanie terenu pod kątem przyszłej eksploracji złóż surowców naturalnych pod kątem korzyści dla firm wydobywczych.
Analizowałem już kilka lat temu obecność amerykańskich i niemieckich fundacji na terytorium Polski. Efektem tej analizy były artykuły prasowe pokazujące zarówno skalę szkodliwości działania takich fundacji dla Polski, jak i wskazałem na istotne różnice między sposobami i kierunkami działania fundacji amerykańskich i niemieckich. Filie niemieckich fundacji w Polsce posiadają wszystkie wiodące partie polityczne w Niemczech. Prowadzą one działalność na rzecz zrzucania z Niemców oidium odpowiedzialności za II wojnę światową, promują małżeństwa homoseksualne i posiadanie przez nie dzieci czy walczą z polskim węglem, zachęcają Polaków do jego bojkotowania i wszystkiego co związane z jego wydobyciem. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że nie wykorzystują naszego terytorium do działań szkodzących innym państwom. Znacznie gorzej jest z fundacjami amerykańskimi, te zazwyczaj jeśli nawet są politycznej proweniencji, to i tak kontrolowane są przez amerykańskie służby i skrzętnie realizują cele amerykańskiej polityki zagranicznej, z celem przewodnim, którym jest amerykańska hegemonia w świecie. Dlatego terytorium Polski wykorzystują do ekspansji na Wschód, zwłaszcza na odcinku państw postradzieckich. Na terytorium polski szkoli się aktywistów pochodzących z takich państw jak Białoruś, Ukraina, Armenia czy Kazachstan. Szuka się charyzmatycznych liderów, których pompuje się ckliwymi opowieściami o demokracji, pluralizmie i tolerancji. Po powrocie do ojczyzny ludzie ci w oparciu o różne programy zagraniczne i granty mają za zadanie prowadzić działalność w środowisku ludzi młodych. To młodych, podatnych na manipulacje i należy w odpowiednim momencie zachęcać do antyrządowych wystąpień, których celem będzie obalenie istniejącej władzy i zastąpieniem jej klasą polityczną gotową do uległości i realizacji amerykańskiej polityki zarówno w ich własnym kraju jak i krajach ościennych.
Tolerując takie działania na własnym terytorium, narażamy na szwank nasze relacje z tymi państwami, rośnie przy tym odsetek państw na świecie, które uznają Polskę za lokaja Waszyngtonu, kurczy się liczba państw uznających nas za niezależnego partnera w relacjach. Stajemy się państwem niewiarygodnym, któremu ubywa partnerów biznesowych, a przybywa jeśli nawet nie wrogów, to państw zdystansowanych do jej polityki. Zagraniczne organizacje pozarządowe na terytorium Polski powinny skupić się na budowaniu dobrych relacji państw z których się wywodzą z Polską. Niedopuszczalne i zagrożenie postępowaniem karnym powinno być traktowanie terytorium Polski jako platformy do działań wymierzonych w inne państwa. Zupełnym zakazem działania powinny być objęte te fundacje, których przynależności nie można ustalić albo te, które są bezpaństwowe. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, powinna monitorować działalność wszelkich podmiotów zagranicznych na terytorium Polski, pod kątem ich szkodliwości dla państwa polskiego.
Arkadiusz Miksa
Tu nie chodzi o “nadzór”. Te wszystkie fundacje MUSZĄ mieć OBOWIĄZEK ujawniania RZECZYWISTYCH finansujących ich działalność, czyli ujawniania CAŁEGO ŁAŃCUCHA DONATORÓW!!